Wiele osób było zaskoczonych faktem, że zamieszki, które ogarnęły Francję nie ograniczyły się jedynie do tego kraju, ale objęły również Belgię, a szczególnie Brukselę. Jak to możliwe, że miasto, które jest symboliczną stolicą zjednoczonej Europy stała się sceną demonstracji organizowanych przez islamskich ekstremistów? Problem w tym, że media przemilczają albo wprost ukrywają fakt, że to „serce” UE staje się coraz bardziej muzułmańskie.
Islamska Bruksela
O islamizacji Brukseli pisałem po moim pobycie w tym mieście, sześć lat temu – artykuł ukazał się w tygodniku „Niedziela”. Informowałem w nim, że „prawie 30 proc. mieszkańców Brukseli to wyznawcy islamu, a liczba praktykujących muzułmanów jest już większa od liczby praktykujących katolików. Stolica państwa o tak wspaniałej chrześcijańskiej historii w ostatnich dziesięcioleciach ulega gwałtownej islamizacji, przez co zasługuje już na miano ‘Brukselistanu’”. Wśród muzułmanów mieszkających w Brukseli są ekstremiści islamscy – świadczy o tym fakt, że „to właśnie stąd rekrutowani są dżihadyści walczący w szeregach ISIS, stąd też pochodzili islamscy terroryści, którzy dokonali zamachu w teatrze Bataclan w Paryżu 13 listopada 2015 r. oraz w brukselskim metrze i na lotnisku 22 marca 2016 r.” Problemem jest jednak nie tylko zradykalizowana mniejszość społeczności muzułmańskiej, ale fakt, że „nawet muzułmanie, którzy nie są zwolennikami dżihadu i tzw. Państwa Islamskiego, postrzegają zachodnie społeczeństwo jako coś sobie obcego”. Zacytowałem również prof. Felice Dassetto z Uniwersytetu w Louvain, który tłumaczy, że belgijscy muzułmanie mówią o niemuzułmanach: „oni” – „my” to muzułmanie, wszyscy inni to „oni”.
Arabia Saudyjska podbija Belgię
W moim artykule próbowałem wytłumaczyć, jak doszło do „islamizacji” Belgii. Zacytowałem Rachida Madrane, belgijskiego ministra, muzułmanin, który w wywiadzie dla gazety „La Libre” stwierdził, że „grzechem pierworodnym Belgii było powierzenie w 1973 r. ‘kluczy’ islamu Arabii Saudyjskiej, aby zapewnić sobie zaopatrzenie w energię”. Kryzys energetyczny w latach 70. ubiegłego wieku bardzo dobrze wykorzystała Arabia Saudyjska – w zamian za zapewnienie dostaw ropy naftowej saudyjscy władcy zmusili belgijskie władze do wielu ustępstw na rzecz islamu. Wymieniłem niektóre z tych ustępst. „Kraj ten jako pierwszy w Europie Zachodniej uznał oficjalnie religię muzułmańską w 1974 r., a w następnym roku wprowadzono naukę islamu w szkołach. Król Belgów Baudouin oddał natomiast „Pavillon du Cinquantenaire” – jeden z budynków na terenach wystawowych miasta, tuż obok siedziby władz UE i placu Schumana – do dyspozycji Saudyjczykom, którzy przekształcili go w Wielki Meczet. Został on otwarty w 1978 r., po długiej renowacji, w obecności króla Khalida bin Abdulaziza Al Sauda i belgijskiego monarchy. W tym momencie Arabia Saudyjska zaczęła wywierać przemożny wpływ na wspólnotę muzułmańską nie tylko w Brukseli, ale także w całej Belgii, głównie przez szkolonych tutaj kaznodziejów i rozprowadzane materiały propagandowe”.
Propagowanie wahabizmu – radykalnego islamu
Problem w tym, że Saudyjczycy propagują skrajną interpretację islamu, zwaną wahabizmem, która ma być powrotem do prawdziwych korzeni tej religii. Wahabizm zakłada m.in.: absolutny monoteizm („tauhid”), odrzucenie wszystkiego, co nie jest islamskie, zakaz wprowadzenia obcych elementów („bida”) oraz walkę zbrojną („dżihad”). W moim artykule podałem dane dostępne 6 lat temu, które mówiły, że na propagowanie tego „oczyszczonego” islamu Arabia Saudyjska wydała w ostatnich 35 latach ponad 60 mld euro.
Pisałem, że „radykalni kaznodzieje wahabiccy mają olbrzymi wpływ na społeczeństwa muzułmańskie, szczególnie na młodych muzułmanów, którzy najczęściej są sprawcami zamachów terrorystycznych”. Podałem też przykład, jak młodzi ludzie mogą być manipulowani przez radykalnych kaznodziejów: „W 2015 r. pojawiło się w Internecie nagranie wideo, na którym widać, jak 15-letni syn imama Shayha Alamiego przechadza się po ulicach miasta Verviers i wykrzykuje: ‘O Allahu, unicestwij ohydnych chrześcijan, zgładź ich wszystkich, nie pozostaw ani jednego żywego’”.
Oczywiście, nie wszyscy muzułmanie zgadzają się z taką interpretacją islamu – zacytowałem francuskiego imama – Hocine Drouiche, który napiętnował swych „kolegów”, twierdząc, że „islam tych imamów nie jest prawdziwym islamem pokoju i współżycia. To islam beduiński i archaiczny”. Ale taki właśnie jest islam głoszony w znacznej części europejskich meczetów, których działalności nikt nie kontroluje. A w meczetach Brukseli można usłyszeć, że miasto to jest „stolicą niewiernych (kuffar).
Brukselska dzielnica Molenbeek – minikalifat w sercu Europy
W czasie mojego pobytu w Brukseli odwiedziłem dzielnicę Molenbeek - to część miasta całkowicie zdominowana przez muzułmanów, która rządzi się swoimi prawami i wymyka się spod kontroli policji. Powstanie tego minikalifatu w sercu unijnej Europy stało się możliwie za przyzwoleniem lewicowych polityków. Oto co napisałem o tym w moim artykule: „Aby zrozumieć, jak doszło do takiej sytuacji, trzeba wspomnieć socjalistycznego polityka Philippe’a Moureaux, syna ministra Charlesa Moureaux, profesora filozofii na Uniwersytecie w Liège, senatora, wicepremiera w rządzie Wilfrieda Martensa, a jednocześnie radnego, a następnie przez 20 lat burmistrza dzielnicy Molenbeek (1992 – 2012). To prawdziwa ‘gwiazda’ lewicy antyrasistowskiej, twórca ‘prawa Moureaux’, które karze za czyny uznawane za ksenofobiczne. To on promował społeczeństwo wielokulturowe i stawał w obronie islamskich imigrantów; jako pierwszy polityk w Belgii wystawiał na lokalnych i regionalnych listach wyborczych muzułmanów. Utrzymywał ścisłe związki z przywódcami islamskimi, a do historii przeszły jego wiece polityczne w meczetach. Moureaux był wybierany w kolejnych wyborach dzięki głosom islamskich imigrantów, którzy na mocy prawa ustanowionego przez socjalistów mogli bez żadnych ograniczeń otrzymywać belgijskie obywatelstwo. O tym, co się działo w Brukseli i całej Belgii, napisał w książce ‘Lettre aux progressistes qui flirtent avec l’islam réac’ (List do progresistów, którzy flirtują z islamem reakcyjnym) dr Alain Destexhe, lekarz, który przez wiele lat pracował w organizacji ‘Lekarze bez Granic’, a obecnie jest senatorem. ‘Przez dwadzieścia lat obowiązywała zmowa milczenia. W centrum tego systemu był Philippe Moureaux, burmistrz Molenbeek, pupil mediów, który stał się prawdziwym punktem odniesienia politycznym i moralnym, wywierającym wpływ na politykę Brukseli. Stworzył klimat terroru intelektualnego w stosunku do tych nielicznych, którzy mu się sprzeciwiali. Moureaux doszedł do wniosku, że przyszłość socjalizmu będzie zależała od imigrantów, którzy staliby się, symbolicznie, nowym proletariatem’. Problem w tym, że nie można było krytykować lewicy i jej strasznej polityki, bo była u władzy i kontrolowała środki przekazu. A tragiczne konsekwencje wyborczej strategii socjalistów, polegającej na wykorzystywaniu imigrantów do utrzymania się przy władzy, są dzisiaj widoczne. ‘Belgia stała się pierwszym krajem w Europie pod względem liczby dżihadystów, a Bruksela jest «słabym ogniwem» w walce z reakcyjnym islamem’ – stwierdza dr Destexhe. W ten sposób belgijscy socjaliści, słynący kiedyś ze swojego antyklerykalizmu, przyczynili się do stworzenia w swej stolicy minikalifatu, gdzie coraz bardziej radykalni imamowie głoszą przewagę islamu nad zachodnią, dekadencką cywilizacją”.
Europa nie uczy się na błędach
Oczywiście w Europie dzielnic takich jak Molenbeek jest bardzo wiele, a ich muzułmańscy rezydenci uważają je za „ziemię islamu”. Niestety, od czasu, kiedy po pobycie w Brukseli pisałem mój artykuł sytuacja się jeszcze bardziej pogorszyła ze względu na nowe fale uchodźców, w większości muzułmanów. A co gorsze wielu polityków zdaje się nie dostrzegać problemów związanych ze zjawiskiem emigracji i ciągle propaguje ideę społeczeństw wielokulturowych, wieloreligijnych co doprowadza do stopniowej islamizacji Europy.
Na zakończenie mojego artykułu zacytowałem Orianę Fallaci, włoską pisarkę i dziennikarkę zmarłą w 2006 r. - napisała ona kiedyś, że „to emigracja, nie terroryzm, jest koniem trojańskim, który pojawił się na Zachodzie i uczyni z Europy to, co nazywam Eurabią. To emigracja, nie terroryzm, jest bronią, na którą liczą, aby nas podbić, unicestwić, zniszczyć”. Warto czasami przypominać słowa tej niewygodnej Kasandry.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/654020-bruksela-stolica-unii-europejskiej-czy-eurabii