Jonathan Haidt należy do najbardziej uznawanych psychologów na świecie, jest twórcą teorii założeń moralnych i badaczem ludzkiego mózgu pod kątem moralności, szczęścia i światopoglądu politycznego, a jego prace pt. „Szczęście” czy „Prawy umysł” stały się podstawą rozumienia wielu emocji wśród badaczy na całym świecie. W dodatku Haidt jest lewicowy, w USA zdradza się z sympatią do Demokratów. A mimo wszystko w teraz wydanej w Polsce książce „Rozpieszczony umysł” (napisanej wraz z Gregiem Lukanoffem) subtelną formą ale stanowczą treścią potępia istotę współczesnej, lewicowej edukacji.
Autorzy np. potępiają heckler’s veto czyli studenckie protesty prowadzące do odwoływania zajęć niepoprawnych politycznie gości czy konieczność umieszczania „trigger warnings” w książkach (chodzi o treści, które mogą urazić czytelników, np. w starych powieściach opisujących Murzynów). Obaj panowie nazywają to wprost cenzurą, która powstała około roku 2013:
Greg zauważył, że od kiedy rozpoczął swoją działalność, wezwania do cenzurowania treści pochodziły głównie od administracji uczelni. Natomiast studenci popierali wolność słowa czy wręcz się jej domagali. Nagle, w pewnym momencie, coś zaczęło się zmieniać. Na niektórych uniwersytetach słowa zaczynały być postrzegane jako źródło zagrożenia.
Młodzi wyolbrzymiają zagrożenia
Badacze jednak zwracają uwagę na szersze zjawisko - ostrzegają, że jest to tylko część składowa sejfizmu, czyli doktryny chronienia młodego pokolenia przed wszystkim co jest niekomfortowe. W ten sposób zabija się bodźce rozwojowe i wychowuje chorych na depresję pacjentów psychiatrii.
nauczono ich wyolbrzymiać zagrożenia, stosować myślenie dychotomiczne (inaczej binarne), ufać pierwszym reakcjom kierowanym przez emocje i wzmacniać je, a także ulegać licznym zniekształceniom poznawczym.
Choć autorzy w innych swoich pracach mniej lub bardziej opowiadali się przeciwko konserwatyzmowi, to w tej pracy de facto przyznają racje tradycyjnemu wychowaniu. Co więcej, profesorowie przytaczają dane, z których wynika, że od 2014 roku liczba „cofniętych zaproszeń” dla gości, którzy są postrzegani przez społeczność akademicką jako niepoprawni, drastycznie wzrosła. Zjawisko dotyczy jednak lewicowych organizacji, tzn. to postępowcy częściej odwoływali wykłady czy spotkania, bo ich prelegenci okazywali się „nieprawomyślni”. U prawicy liczba „cofniętych zaproszeń” pozostała na zbliżonym do poprzednich lat poziomie.
Wezwanie do odwrotu
Obaj naukowcy formułuują taktowny komunikat do edukatorów zachodniego świata: chyba ta cała nasza tolerancja przybrała chimeryczny kształt. Profesorowie oczywiście nadal są przeciwni rasizmowi czy wykluczeniu, ale formy walki z tymi zwalczanymi zjawiskami rozminęły się z celem i wychowały całą generację… nieudaczników.
Dobrze jednak żyć w kraju, który jest w ogonie społecznego „postępu”. Może zanim ktoś przeforsuje to u nas, na Zachodzie te doktryny już zupełnie stracą paliwo?
CZYTAJ TAKŻE:
Lewactwo to nie tylko nienawiść do świata ale i pogrzeb logiki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/649266-amerykanscy-badacze-policzyli-lewica-bardziej-cenzuruje