Straszne się rzeczy dzieją na świecie, to PiSowskie szczucie na Niemcy już dawno przelało się na kręgi intelektualne z całego świata i już niejeden prawdziwy autorytet „mówi Kaczyńskim”, opowiada np. że Niemcy nie tylko wywołali II wojnę światową, nie tylko jej chcieli, ale i że później się z niej nie rozliczyli, a nawet w niektórych dziedzinach gospodarki wyszli na swoich grabieżach i zbrodniach ludobójstwa na plus.
Choć oczywiście refleksja Erica Vuillarda, francuskiego pisarza, którego książeczka „Porządek dnia” niedawno ukazała się w języku polskim, dotyczy szerszego spojrzenia na problem sukcesów niemieckiego nazizmu w Europie. Ledwie 140 stron, zresztą stron niewielkiego formatu, można by tu naprawdę pomnieścić po prostu jakieś literackie opowiadanie, ale pisarz postawił na coś więcej i wybraną formułą wdarł się na rynki wydawnicze wielu krajów.
„Porządek dnia” opisuje zatem szereg spotkań, które okazywały się milowymi krokami w pochodzie nazizmu do wojny. Jest tam i cwaniaczek Chamberlain, prywatnie wynajmujący pokój ambasadorowi Joachimowi von Ribbetropowi, i austriacki kanclerzyk Schuschnigg, godzący się na upokarzanie ze strony NSDAP, jest też telefoniczna rozmowa na temat Anschlussu Goringa i Ribbentropa odczytana dwa razy - przed wojną i w Norymberdze. Jest tam też wiele znanych polskiemu czytelnikowi (nasz kod kulturowy przerabiał to wielokrotnie) cech i słabości, które utorowały Hitlerowi drogę do wojny - kunktatorstwo, miałkość, tchórzostwo, lenistwo i wiele innych, ale u fundamentu niemieckiego systemu ekspansji opartej o ludobójstwo Vuillard kładzie wielki przemysł niemiecki.
Niemieccy potentaci zaangażowali się tu jednoznacznie - chcieli spokoju w polityce (jedna partia zamiast ciągle zmieniających się rządów), chcieli kontraktów i chcieli taniej siły roboczej. Pierwszą sceną książeczki jest właśnie literacka wizja spotkania Hitlera z właścicielami takich firm jak Siemens, Bayer, BMW, Shell i innych, a losy tych firm są też opisane na ostatnich kartach „Porządku dnia”.
Autor opisuje jak obronną ręką te firmy wyszły z niemieckiej klęski, jak jakimiś groszami okupiły się wypłacając jałmużnę ocalałym ofiarom obozów koncentracyjnych, jak potem kładły fundament pod nowy ład europejski.
Książka powstawała w 2017 roku, ale okazuje się uniwersalna wobec opisu niemieckiego ducha narodowego, skoro ostatni akapit możemy tak dokładnie wpasować w opis kolejnego staczania się niemieckiej Europy w ręce kolejnego ludobójcy - Władimira Putina.
Nie wpadamy nigdy dwa razy w tę samą przepaść. Zawsze jednak wpadamy w ten sam sposób, komiczny, a zarazem przerażający. (…) Jest też Historia, rozztropna bogini, nieruchomy posąg pośrodku rynku; raz do roku otrzymuje daninę w postaci uschłego bukietu piwonii (…).
Czy po wielu dekadach wspierania ludobójców z Kremla, obłowiwszy się na kontraktach z Rosją, niemiecka machina gospodarcza znowu wykpi się kilkoma pokłonami przed grobami ofiar i patetycznymi słowami na kolejne rocznice inwazji?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/646904-siemens-bayer-bmw-vuillard-wylicza-sojusznikow-hitlera