Jego ostentacyjnie antyzachodnia i prorosyjska oraz prochińska retoryka ostatnich miesięcy skłoniła ekonomistów związanych z Ukrainą, a wykładających na całym świecie, do sformułowania listu otwartego do Jeffreya Sachsa.
Pańskie interwencje prezentują zniekształcony obraz źródeł i intencji rosyjskiej inwazji, mieszają fakty z subiektywnymi interpretacjami i propagują narrację Kremla.
Jak bardzo Sachs, autorytet dla apologetów Okrągłego Stołu, musi być prorosyjski skoro w 8 dniu wojny napisała o tym nawet „Gazeta Wyborcza”? Redakcja, piórem Katarzyny Wężyk, wytyka ekonomiście np. zniechęcanie Ameryki do pomocy Ukrainie czy też dawania jej szansy na przyjęcie do NATO. Tymczasem profesor od „reformy Balcerowicza” dopiero się rozkręca.
Dla Rosji wszystkie ręce na pokład
O co Sachsowi chodzi? Właściwie to jego medialna aktywność po prostu pokrywa się z postulatami Kremla w polityce zagranicznej, a jedynie doprawiona jest ekonomicznym uzasadnieniem. I tak na przykład o sankcjach, jakie Zachód nakłada na Rosję w konsekwencji za napad na Ukrainę, wykładowca Uniwersytetu Columbia przekonuje, że:
Powinniśmy traktować dyplomację jako kluczowe narzędzie makroekonomiczne. Jeśli dyplomacja zostanie wykorzystana do zakończenia wojny na Ukrainie, stopniowego wycofywania kosztownych sankcji wobec Rosji i zmniejszenia napięć między USA a Chinami, świat będzie nie tylko znacznie bezpieczniejszy, ale także będzie złagodzona stagflacja. Pokój i współpraca są najlepszym lekarstwem na rosnące ryzyko gospodarcze.
W komentowaniu kontekstów rosyjsko-ukraińskiej wojny Sachs nie obwinia Putina za wybuch konfliktu. Mówi o zagrożeniu jakie Zachód stwarza dla Rosji poprzez rozszerzanie NATO. W tym samym duchu skrytkował także przystąpienie Finlandii do Paktu, nazywając to „lekkomyślnym i prowokacyjnym”. W tych medialnych analizach nie ma tej najprostszej konstatacji: Rosja napadła na sąsiada i dokonuje tam licznych zbrodni wojennych. Tego od Sachsa nie usłyszymy, za to przekonuje on np. w telewizji CGTN, że spotkanie Xi Jinpinga i Władimira Putina jest „niezwykle ciekawe” i pokazuje „odpowiedzialną postawę” oraz same Chiny jako dojrzałego mediatora w wojnie.
Amerykański ekonomista domaga się więc odgórnej decyzji niewłączania Ukrainy do NATO, a dla Donbasu proponuje „praktyczne rozwiązanie” wymieniając wśród nich podział terytorialny, autonomię lub zatrzymanie wpływów wzdłuż linii obecnego frontu. W obliczu utknięcia wojsk rosyjskich na Ukrainie i zatrzymaniu się wszelkiej ofensywy Putina ten postulat oznaczałby po prostu przyznanie Moskwie konkretnych zdobyczy terytorialnych.
Rosjanie używają Sachsa z entuzjazmem
Nic dziwnego, że propaganda „russkogo mira” szaleje z zachwytu. 4 marca Białoruska Agencja Telegraficzna z pasją omawiała poglądy profesora, który twierdzi, że do konfliktu w Europie Wschodniej doprowadziła „nierozsądna polityka USA”. Rosyjskojęzyczny komentator ds. polskich zgadza się z tezą Sachsa o tym, że Waszyngton poprzez zaangażowanie pomocowe dla Ukrainy pchnął Polskę do walki z Niemcami i Rosją.
Szczytem przyjaźni z kremlowską dezinformacją są jednak występy u rosyjskich propagandystów takich jak Olga Skabiejewa czy Władimir Sołowiow. Oni urządzają istne igrzyska emocji i kłamstw, w których zapowiadają śmierć lub zniszczenie Zachodu, zwłaszcza Ameryki, Wielkiej Brytanii, czasem Polski i narodziny potęgi Wschodu, zwłaszcza Rosji. Formuła tych wystąpień jest teatralna, pełna egzaltacji i doniosłych deklaracji. I właśnie w tym totalitarnym cyrku znalazł się Jeffrey Sachs łącząc się na żywo z Sołowiowem, ogłaszając że Wschód (z Rosją) prześcignął już Zachód (z Ameryką i Wielką Brytanią), bo „świat się zmienia na naszych oczach”. Profesor z Columbia University mówi to w programie człowieka życzącego Zachodowi zniszczenia rosyjskimi bombami atomowymi i z uśmieszkiem na twarzy mówi to w czternastym miesiącu rosyjskiej inwazji.
To są sytuacje, w których publiczne wypowiedzi autorytetów z cywilizowanego świata usprawiedliwiają czy rozmywają zbrodnie ludobójców z Moskwy na miarę tych, którzy za stalinowskie profity kłamali na temat zbrodni głodzenia Ukraińców w latach 30-tych, np. Herberta George’a Wellsa, George’a Shawa czy Édouarda Herriota. Nieważne już czy obecni negacjoniści robią to za pieniądze, z głupoty czy z powodu innych problemów życiowych. Oni po prostu wspierają ludobójców pragnących zniszczyć także i nas.
Już tylko wisienką na torcie jest tytułowanie Sachsa przez niektórych rosyjskich komentatorów „doradcą papieża Franciszka” przez to, że Ojciec Święty mianował profesora członkiem Papieskiej Akademii Nauk Społecznych.
Polskie pytanie
Pytanie o polski aspekt powinno rzucać nieco światła na tworzenie planu Balcerowicza. Jak odkrył Paweł Zyzak podczas kwerendy archiwalnej w USA, badacz bywał w komunistycznej Polsce dość często:
Sachs bawił w Polsce już któryś raz z rzędu. Zanim przyjechał po raz pierwszy, zimą 1988 roku, kontakty z nim utrzymywał już oficer rezydentury PRL w Waszyngtonie o pseudonimie „Aleks”. Sprawie nadano kryptonim „Slip”. Sachs zwierzył się pewnego razu „Aleksowi”, że chętnie „by współpracował” z Polakami. Wyjawił mu ochotę wyprawy do PRL z odczytem seminaryjnym lub w ramach misji Banku Światowego.
Stało się to na co PRLowska bezpieka się zgodziła. Jarosław Kaczyński miał powiedzieć Pawłowi Zyzakowi, że obecność Sachsa w Warszawie pod koniec lat 80-tych była dla ekonomisty jedynie wstępem do włączenia się w sprawy rosyjskie. Nie byłoby to niczym nadzwyczajnym - zachodni dorobkiewicze często zaczynali od naszego kraju jako „laboratorium przemian”, o czym pisał np. Bill Browder, zaczynając od rujnowania Autosanu, a koncząc na wielomiliardowych obrotach w Moskwie. Człowiek, który służy interesom rosyjskiego imperializmu, stworzył główną reformę ekonomiczną po upadku PRL.
O cyklu „Przyjaciele Kremla na Zachodzie”
Cykl „Przyjaciele Kremla na Zachodzie” jest potrzebny dla skatalogowania polityków, ludzi biznesu, aktywistów i celebrytów, którzy poprzez ignorancję, ideologiczne zaślepienie albo z innych powodów, realizują w swoich krajach agendę Rosji. Moskwa ma długą tradycję pozyskiwania, wspierania i chronienia osób tego typu. Carol Embree Pendell (1921-2015) była od lat 60-tych działaczką na rzecz kobiet i na rzecz pokoju, nawiązując liczne relacje z podobnymi, ale fasadowymi, de facto sterowanymi przez KGB, organizacjami w Związku Sowieckim. Poprzez swoją aktywność w USA ocieplała wizerunek ZSRS jako kraju postępu i równości społecznej. John Barron opisał jej przypadek w książce poświęconej sowieckiej agenturze na Zachodzie. Innym przypadkiem podobnego urabiania zachodniej społeczności był Arne Herløv Petersen (ur. 1943), który w latach 80-tych organizował w Danii manifestacje na rzecz „Skandynawskiej Strefy Bezatomowej” - pod przykrywką pokoju i demilitaryzacji Rosjanie chcieli w ten sposób wypchnąć Amerykanów jak najbardziej na Zachód. Czyż dziś nie ma podobnych aktywistów, którzy pod różnymi pretekstami wspierają agendę Kremla?
Z innymi częściami cyklu możesz zapoznać się TUTAJ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/642117-przyjaciele-kremla-na-zachodzie-2-profesor-jeffrey-sachs