Niedawno we Włoszech ukazała się książka pt. „Zielona energia? Przygotujmy się do kopania. Środowiskowe koszty energii odnawialnej”. Jej autorem jest włoski inżynier górnictwa Giovanni Brussato, który postanowił napisać o wdrażanej właśnie w życie zielonej transformacji energetycznej. W swej pracy skupił się głównie na analizie efektywnej dostępności surowców koniecznych do wprowadzenia Nowego Zielonego Ładu. Wnioski, do których dochodzi, każą zadać pytanie, czy naszą planetę stać na tego typu transformację z ekologicznego punktu widzenia.
Beton, stal, szkło, aluminium
Brussato za punkt wyjścia przyjmuje raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) z maja 2021 roku oraz unijny program zielonej transformacji energetycznej przewidujący wyeliminowanie do 2050 roku paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii. Autor wylicza, że aby osiągnąć ten cel, należałoby w ciągu najbliższych 25 lat postawić co najmniej 19.000 dużych parków fotowoltaicznych o mocy 1 GW.
Zbudowanie tylko jednej takiej „fabryki słonecznej” wymaga ponad 200.000 ton betonu, ponad 100.000 ton stali, 46.000 ton szkła, 30.000 ton aluminium i 5.000 ton miedzi. Teraz pomnóżmy to przez 19.000, a otrzymamy ilość surowca potrzebnego do powstania niezbędnej liczby takich instalacji słonecznych.
Równie materiałochłonna jest budowa farm wiatraków. Żeby zbudować kompleks o mocy 1 GW, potrzeba 200 turbin wiatrowych o mocy 5 MW. Do skonstruowania jednej zaledwie turbiny potrzeba zaś ponad 2500 ton betonu, 750 ton stali, 35 ton włókna szklanego, 25 ton cynku; 1,5 ton niklu oraz wielu innych metali rzadkich. A teraz pomnóżmy to wszystko przez 3.800.000. Żeby osiągnąć podobną moc, jak wspomniana docelowa liczba kompleksów fotowoltaicznych, należałoby bowiem zbudować 3.800.000 wiatraków.
Wszystkie te urządzenia trzeba będzie wyprodukować, zużywając olbrzymią ilość energii – i to bynajmniej nie „czystej energii”, lecz jak najbardziej „brudnej”, pochodzącej z paliw kopalnych.
Kobalt, lit, nikiel, miedź
Giovanni Brussato pisze, że jeśli mamy osiągnąć cele stawiane przez architektów New Green Dealu, to powinniśmy w ciągu najbliższych 25 lat wydobyć tyle miedzi, ile ludzkość wydobyła przez poprzednich 5000 lat. Do przeprowadzenia zielonej transformacji energetycznej konieczne są też inne surowce, takie jak np. 17 pierwiastków metali ziem rzadkich (np. neodym, holm, cer czy lantan), a także metale przejściowe, takie jak kobalt, lit, nikiel czy wspomniana już miedź. Szacunki Banku Światowego, które przytacza włoski inżynier, przewidują, że w ciągu najbliższego ćwierćwiecza niezbędne będzie wydobycie 3,5 miliarda ton metali.
Co to oznacza? Żeby pozyskać te surowce, trzeba będzie otwierać nowe kopalnie, wycinać lasy, zużywać ropę naftową, zatruwać środowisko naturalne. Wydobycie surowca to jednak nie wszystko – kolejnym elementem produkcji jest energochłonny proces rafinacji, w którym wykorzystywane są tak niebezpieczne dla środowiska pierwiastki jak np. uran czy tor.
Należy również pamiętać, że panele słoneczne, samochody elektryczne czy farmy wiatraków kiedyś się w końcu zużyją, a nie mogą być one poddane recyklingowi. Po wyjściu z użytku stają się więc odpadami wysoce toksycznymi, zajmującymi niezwykle dużo miejsca. Włókna szklane z łopat wirnika turbin wiatrowych czy metale ciężkie z paneli słonecznych stanowią poważne zagrożenie dla środowiska naturalnego i dla zdrowia człowieka.
Nowy globalny wyścig po surowce
Giovanni Brussato ostrzega: złoża metali niezbędnych dla zielonej transformacji są mocno ograniczone, zaś oparcie na nich gospodarki wiąże się z niszczycielskimi kosztami środowiskowymi i społecznymi. Autor nie teoretyzuje, lecz opisuje, gdzie na naszej planecie znajdują się konkretne złoża określonych surowców, a następnie analizuje skutki ich wydobycia dla środowiska naturalnego, np. dla lasów andyjskich w Ekwadorze, chilijskiej pustyni Atakama, indonezyjskiej wyspy Sulawesi etc.
Ekologiczny bilans całej operacji pozostaje wysoce niepewny, ponieważ eksploatacja ziemi bynajmniej nie ustanie, a jedynie zmieni się jej geografia. Zacznie się (a właściwie już się zaczął) nowy globalny wyścig po surowce.
W tym wyścigu – jak zauważa Giovanni Brussato – Europa i Ameryka stoją na straconej pozycji, ponieważ nie mają surowców niezbędnych do przeprowadzenia zielonej transformacji, natomiast kontrolę nad większością kluczowych zasobów posiadają Chiny. Pod tym względem wszyscy uzależnieni są od Pekinu, który w ostatnich dziesięcioleciach prowadził systematyczną politykę nabywania kopalń, kupowania w nich udziałów oraz zawierania umów partnerskich na pierwszeństwo eksploatacji złóż. W ten sposób ustanowił globalną kontrolę nad produkcją, cenami oraz ilością surowców, które są poza zasięgiem Zachodu.
Widać to szczególnie na przykładzie samochodów elektrycznych, które mają być przyszłością motoryzacji na naszym kontynencie – Unia Europejska zobowiązała się przecież zaprzestać produkcji aut z silnikami spalinowymi po roku 2035. Decyzję tę podjęto w czasie, gdy globalnym potentatem w produkcji akumulatorów, stanowiących serce samochodów elektrycznych, pozostają Chiny.
Brussato zauważa, że Europa chce w ciągu kilkunastu lat zlikwidować cały sektor przemysłowy, który budowała przez ostatnie półtora wieku, by zastąpić go zupełnie nowym systemem, w którym od dziesięcioleci pozostaje w tyle za konkurencją, czyli za dyktującymi warunki Chinami. Zapóźnienia są tak duże, że europejski przemysł motoryzacyjny w nowej rywalizacji nie ma szans z Chińczykami. Oznaczać to będzie destrukcję jednej z lokomotyw europejskiej gospodarki i zastąpienie jej zależnością od azjatyckiego hegemona.
Wzniosłe idee kontra twarde fakty
Włoski inżynier nie jest też pewny, czy przejście z aut spalinowych na elektryczne będzie miało rzeczywiście dobroczynne skutki dla środowiska naturalnego. Chodzi o to, że ślad węglowy baterii litowo-jonowych używanych w samochodach elektrycznych pozostaje nieznany, ponieważ nie ma na ten temat oficjalnych danych. Największy na świecie producent tych urządzeń, czyli chiński koncern Catl, obliczył, jaki ślad węglowy pozostawiają jego fabryki, natomiast nie zbadał kosztów środowiskowych całego procesu wydobycia i rafinacji surowców.
Wiadomo też, że zielona rewolucja wymuszać będzie coraz większe zapotrzebowanie na wspomniane surowce, których złoża są ograniczone. W związku z tym ich cena będzie gwałtownie rosnąć. Giovanni Brussato przewiduje, że w przypadku kurczowego trzymania się założeń New Green Dealu w ciągu najbliższej dekady miedź może kosztować nawet tyle samo co złoto. To zaś może spowodować nowe problemy społeczne. O ile trudno jest ukraść 10 kilogramów złota, o tyle dość łatwo 10 kilo miedzi, np. z blaszanego dachu czy trakcji kolejowej. Podobnych kłopotów, których nie biorą pod uwagę architekci Nowego Zielonego Ładu, może być znacznie więcej.
Głos takich osób, jak Giovanni Brussato, jest niezwykle istotny, choć przemilczany. W debacie publicznej w Europie dominują bowiem wypowiedzi polityków, działaczy i ideologów odwołujących się do szczytnych haseł. Nieprzypadkowo główną twarzą transformacji energetycznej pozostaje filolog, specjalista od prawa europejskiego i literatury francuskiej Frans Timmermans.
W przypadku włoskiego autora mamy natomiast do czynienia z doświadczonym inżynierem górnictwa, a więc przedstawicielem branży kluczowej dla przemysłu energetycznego zarówno obecnie, jak i w przyszłości. On nie mówi o wzniosłych ideach, lecz o twardych faktach. Opiera się na prawach matematyki, fizyki i chemii, których nie da się nagiąć do swoich pragnień. W końcu rzeczywistość upomni się o swoje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/637441-czy-zielona-transformacja-zniszczy-srodowisko-naturalne