Podróżując przez dwa tygodnie po Egipcie i odwiedzając koptyjskie klasztory, odbyłem wiele rozmów z tamtejszymi chrześcijanami. Opowiadali mi o tym, jak trudno im było praktykować wiarę w obliczu zagrożenia ze strony islamskiego fundamentalizmu. Prześladowania i zamachy nasiliły się zwłaszcza po przejęciu władzy w wyborach parlamentarnych i prezydenckich przez Bractwo Muzułmańskie. Dlatego z wielką ulgą powitali obalenie demokracji i rządy junty wojskowej pod wodzą generała as-Sisiego. Dla nich demokracja, która wyniosła do władzy islamistów, oznaczała śmiertelne zagrożenie, zaś zwycięstwo soldateski przyniosło im szeroki zakres swobód religijnych, jakich nigdy do tej pory nie mieli.
Dwa oblicza demokracji
Najbardziej w pamięci utkwiła mi rozmowa z pewnym małżeństwem koptyjskim z Kairu. Opowiadali mi, że wyjechali na stałe do Kanady, jednak po kilku miesiącach powrócili do Egiptu. Dlaczego? Dlatego że – jak mi wyjaśniali – wolny świat nie okazał się wcale wolnym światem. Przekonywali, że w Egipcie cieszą się dziś większą wolnością religijną niż w Kanadzie. Mogą mówić publicznie to, co myślą; mogą wychowywać dzieci tak, jak chcą; państwo nie wtrąca się w ich prywatne życie; nie są prześladowani za wierność swojej religii. Jak tłumaczyli, łatwiej jest dziś zachować wiarę i przekazać ją dzieciom w muzułmańskim Egipcie pod rządami wojska niż w liberalnej Kanadzie.
Im demokracja ukazała dwa oblicza – oba agresywne: islamskiego fundamentalizmu i nihilistycznego liberalizmu. W obu przypadkach celem ataków była ich chrześcijańska wiara.
Trudno polemizować z czyimś osobistym doświadczeniem.
Nie oceniam, opisuję. Ocenę pozostawiam Państwu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/627480-islamizm-i-liberalizm-podaja-sobie-dlon