„Stany Zjednoczone, ani żadne z państw NATO-wskich nie chce bezpośrednio angażować się w tej konflikt. Wszyscy wiemy, że pogróżki Putina w aspekcie wykorzystania taktycznej broni jądrowej mogą się spełnić i zmaterializować. Więc lepiej jest przekazywać tak zaawansowane uzbrojenie, żeby dać do zrozumienia, że już Putin nie będzie mógł sobie swobodnie strzelać rakietami, latać samolotami, bo nasze systemy będą tam działały i jak tylko wykryją cel, otworzą ogień” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Jarosław Kraszewski, były p. o. szefa Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych, b. dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN.
CZYTAJ TAKŻE: System Patriot trafi na Ukrainę! Prezydent Biden odpiera zarzuty Kremla: USA „nie dążą do bezpośredniej wojny z Rosją”
wPolityce.pl: Co oznacza decyzja Stanów Zjednoczonych o przekazaniu Ukrainie systemów Patriot?
Generał Jarosław Kraszewski: Na pewno zmienią obraz wojny w przestrzeni powietrznej, bo jest to jeden z najlepszych, jeżeli nie najlepszy system obrony powietrznej. Teraz w zależności, ile tych Patriotów będzie (mówię o wyrzutniach), ale kluczowe jest, ile będzie rakiet, wtedy możemy rozmawiać, jaką naprawdę wniesie to korzyść do nowych zdolności Sił Zbrojnych Ukrainy. W szczególności do zwalczania celów powietrznych. Miejmy na uwadze, że Rosja dalej dysponuje jeszcze potencjałem rakietowym i nadal będzie w ten sposób oddziaływała na cele infrastruktury krytycznej, które są istotne z punktu widzenia funkcjonowania energetyki, dostarczania wody i ciepłownictwa. Na pewno zwiększy się zdolność Ukraińców do zwalczania rakiet.
Politycznie nie ma co deliberować, bo Stany Zjednoczone są jedynym producentem tego systemu. Widocznie stwierdzili, że czas najwyższy przekazać, żeby znacząco wzmocnić system obrony powietrznej. To też będzie swego rodzaju straszak, bo tak, jak Putin straszył taktyczną bronią jądrową, Stany Zjednoczone mówią: „ok, to teraz przekazujemy system Patriot, który jest zdolny do niszczenia nosicieli z głowicami taktycznej broni jądrowej”.
Należałoby to odczytywać w kategoriach, że to był sygnał do Putina, że nie ustajemy w pomocy i by miał się na baczności?
Oczywiście, że tak. Stany Zjednoczone, ani żadne z państw NATO-wskich nie chce bezpośrednio angażować się w tej konflikt. Wszyscy wiemy, że pogróżki Putina w aspekcie wykorzystania taktycznej broni jądrowej mogą się spełnić i zmaterializować. Więc lepiej jest przekazywać tak zaawansowane uzbrojenie, żeby dać do zrozumienia, że już Putin nie będzie mógł sobie swobodnie strzelać rakietami, latać samolotami, bo nasze systemy będą tam działały i jak tylko wykryją cel, otworzą ogień. Moim zdaniem, to jest droga do powolnego wygaszania tego konfliktu, bo chyba cały świat już wie, że Rosjanom została tylko i wyłącznie zmasowana ofensywa piechoty, gdzie żywą masą zaatakowaliby terytorium Ukrainy. Nie wiemy, na ile są prawdziwe doniesienia z Białorusi, że Łukaszenka kategorycznie odmówił zaangażowania się w ten konflikt. To dawałoby do zrozumienia, że Putin został sam i jego jedynym orędownikiem jest Iran, który dostarcza mu systemy dronowe. Ale one są też zwalczane i Ukraińcy dają sobie z nimi radę. W aspekcie politycznym idzie to moim zdaniem w kierunku wygaszania i czas najwyższy usiąść do stołu, by porozmawiać o rozejmie.
Jeżeli prawdziwe są doniesienia o decyzji Stanów Zjednoczonych, żeby przekazać rakiety typu ATACMS (to rakiety do systemu HIMARS latające na 300 kilometrów), to już poważne zwiększenie zdolności ukraińskich. Teraz tylko patrzeć, jak Ukraińcy dostaną zielone światło na rażenie celów na terytorium Rosji i będzie pozamiatane. Wiele rzeczy zacznie się dziać i to jest na niekorzyść dla Rosjan. Na szczęście.
No właśnie, chyba w Polsce nie ma wątpliwości, że wszyscy chcieliby spektakularnej porażki Rosji. Ale pojawiają się tezy, że Amerykanie celowo nie przekazali szybko pewnych typów broni, by Rosjanie takiej spektakularnej porażki nie odnieśli, bo przez zbytnie osłabienie Rosji, dużo mogłyby zyskać Chiny. Co Pan uważa na ten temat?
Uważam, że kwestia odnośnie rozejmu, pokoju itd. rozegra się na podstawie rozmów przede wszystkim między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Te dwa mocarstwa zdecydują, kiedy i jak zakończyć konflikt ukraiński. Dopiero w kolejnych etapach tych rozmów, strony konfliktu zostaną poproszone o wyrażenie swojej opinii. Pytanie, na ile dwa mocarstwa będą się liczyły z tymi opiniami, a na ile nie. To jest kwestia polityczna, a ja się tym nie zajmuję. Nie zapominajmy, że odbył się XX zjazd Chińskiej Partii Komunistycznej i przekazano władzę w jedne ręce, żeby skrócić maksymalnie łańcuch decyzyjny, przekazać siłę decyzji jednemu człowiekowi i rozwiązać sytuacje, które mogą być kłopotliwe. Proszę sobie przeczytać expose Xi Jinpinga, w którym odwołuje się do Konfucjusza, Sun Zi, mówi o falach, sztormach itd. To jest właśnie pokazanie, że jeżeli Stany Zjednoczone nie dogadają się z Chinami, to będzie źle na świecie. Ja to tak odczytuję. Oczywiście patrzą na możliwość dogadania się z USA, jednak nie zapominajmy, że nadal pozostaje nierozstrzygnięta kwestia Tajwanu i relacji chińsko-japońskich. Dlatego rozmowa tych dwóch mocarstw – Stanów Zjednoczonych i Chin – jest kluczowa dla pokoju światowego.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Mateusz Majewski
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/627226-patrioty-zmienia-oblicze-wojny-ciekawa-opinia-kraszewskiego