Brytyjski strategiczny think tank RUSI opublikował raport będący podsumowaniem i oceną wojny lądowej na Ukrainie począwszy od dnia agresji do okresu maj–czerwiec, kiedy to Rosjanie po wycofaniu się z okolic Kijowa skoncentrowali swe wysiłki na Donbasie. Materiał ten obejmuje zarówno okres sprzed wojny, analizę sił obu stron, a także realizowanych przez nie planów operacyjnych i szans na powodzenie. Mamy do czynienia z opracowaniem niesłychanie ważnym, którego lektura wpłynie, jak sadzę, na ocenę pierwszej fazy wojny rosyjsko-ukraińskiej, a z pewnością tego czy z wojskowego punktu widzenia Rosjanie są nadal groźni. Ale zacznijmy od Autorów, którymi są brytyjscy eksperci Jack Watling i Nick Reynolds oraz ukraińscy specjaliści - Mykhaylo Zabrodski i Oleksandr V. Danylyuk. Danyluk jest ekspertem, który w przeszłości był specjalnym konsultantem ukraińskiego wywiadu i doradcą ministra obrony, zaś Zabrodski, generał w stanie spoczynku, jest legendą ukraińskich sił specjalnych, człowiekiem który dowodził najdłuższym skutecznym wypadem na tyły przeciwnika po II wojnie światowej. Zarówno brytyjscy eksperci, jak i ich ukraińscy specjaliści mieli dostęp do dokumentów i analiz ukraińskiego Sztabu Generalnego, których nie ujawniają, ale dzielą się z nami wnioskami wypływającymi z ich analizy, podobnie jak tymi, które można sformułować po lekturze dokumentów zdobytych i przechwyconych przez stronę ukraińska.
Rosjanie mogli tę wojnę wygrać tak jak planowali
Zacznijmy od pierwszej i fundamentalnej konkluzji raportu. Rosjanie mogli tę wojnę wygrać tak jak planowali, czyli w ciągu 10 dni rozbijając ukraińskie siły zbrojne, czyniąc je niezdolnymi do prowadzenia zorganizowanego oporu i jednocześnie obezwładnić centrum polityczne państwa. W efekcie po 4 miesiącach od dnia agresji Rosjanie byliby w stanie, o czym świadczą ich dokumenty sztabowe, tak jak planowali, połknąć Ukrainę, kontrolować ją politycznie lub nawet włączyć w skład odnowionego ruskiego miru, jakiejś formy nowego ZSRR. Z naszej perspektywy oznaczałoby to, że już w czerwcu znaleźlibyśmy się w nowej sytuacji geostrategicznej. Graniczylibyśmy z Rosjanami nie tylko w enklawie kaliningradzkiej, ale również na Białorusi i Ukrainie, a na dodatek Moskale mieliby 300 tysięczną armię na naszych granicach (nie licząc sił białoruskich) uskrzydloną odniesionym zwycięstwem. Ten scenariusz był całkowicie realnym przede wszystkim z tego powodu, że Ukraińcy uważali, że główny ciężar rosyjskiej agresji i główna oś uderzenia będzie znajdowała się w Donbasie. Tam dyslokowali gros swoich regularnych sił operacyjnych – „ponieważ główną osią miał być Donbas, w rejonie JFO (połączonej operacji sił zbrojnych – MB) utrzymywano ponad 10 brygad bojowych, stanowiących około połowy sił manewrowych ukraińskiej armii” – piszą Autorzy raportu. Inne kierunki, takie jak m.in. na Chersońszczyźnie czy z okolic białoruskiego Homla, skąd ostatecznie przyszedł najpoważniejszy rosyjski atak uważano za mniej prawdopodobne, co powodowało, że desygnowano tam znacznie mniejsze siły.
Nie było większych formacji wysuniętych do przodu na osi homelskiej – piszą Autorzy - Nie było też żadnych większych jednostek zaangażowanych w obronę podejścia z Krymu, mimo że było to określone w planie obrony narodowej. Przyczyny tego są obecnie przedmiotem dochodzenia. Powstawały oddziały Obrony Terytorialnej, ale, miały tylko lekką broń i nie były jeszcze w pełni zintegrowane z dowództwem wojskowym.
Strona ukraińska przygotowywała się do intensywnej wojny w Donbasie, która miała trwać około 6 tygodni. To na potrzeby starcia takiego rodzaju gromadzono amunicję artyleryjską, która miała wystarczyć na potrzeby intensywnego, ale krótkotrwałego konfliktu. Osobną kwestią jest to, że w wyniku rosyjskiej dywersji po 2015 roku Ukraina straciła w eksplozjach na składach amunicji 210 tys. ton pocisków różnego kalibru (Dla porównania w ciągu 5 lat wojny w Donbasie strona ukraińska zużyła ok. 70 tys. ton amunicji artyleryjskiej). Rosjanom udało się, co podkreślają analitycy, osiągnąć zaskoczenie strategiczne, bo na głównym kierunku uderzenia mieli przewagę, szacowaną przez Autorów raportu, na poziomie 12 do 1. Dlaczego pierwsze uderzenie rosyjskie nie było obezwładniającym? Przede wszystkim z tego względu, że ukraińscy wojskowi jako jedno z podstawowych zagrożeń już na długo przed 24 lutego uważali rosyjskie ataki rakietowe i lotnicze za podstawowe zagrożenia. Mając ograniczone możliwości w zakresie obrony przeciwlotniczej, dużą wagę przywiązywali w związku z tym do rozproszenia, zarówno swego potencjału lotniczego, jak i zasobów magazynowych, tak aby nie można ich było niszczyć pojedynczym obezwładniającym uderzeniem. Rosjanie dążąc do uzyskania efektu zaskoczenia musieli też utrzymać tajemnicę, której podlegali nawet dowódcy wyższych szczebli, co do celów operacyjnych wykonywanych zadań. W efekcie siły nacierające z Białorusi, zdaniem autorów raportu, były słabo wprowadzone w zadania które miały realizować, dowódcy na szczeblu taktycznym nie zdążyli zapoznać się z topograficznymi warunkami w których mieli walczyć, na co nałożyły się braki w wyszkoleniu, scentralizowana kultura dowodzenia i problemy z komunikacją i koordynacją po rosyjskiej stronie. To wszystko osłabiło efekt zaskoczenia, który jednak Rosjanie osiągnęli. Strona ukraińska miała inne atuty. Po pierwsze doświadczenia wojny w Donbasie utwierdziły dowództwo, że artyleria jest i będzie jednym z czynników kluczowych w przyszłej wojnie. W konsekwencji Ukraina sporo inwestowała w modernizację swoich systemów artyleryjskich, a nawet rozbudowała zdolności czołgów T-64 tak, aby mogły one być używane w charakterze mobilnych baterii. Jeśli chodzi o siły pancerne, to Ukraina w dniu wybuchu wojny miała do dyspozycji ok. 900 czołgów, podczas gdy Rosjanie 2 800, do których należy dodać około 400 maszyn, które mieli separatyści z Donbasu.
Różnica w liczbie systemów artylerii rosyjskiej i ukraińskiej nie była tak znacząca na początku konfliktu – dowodzą Autorzy. - 2433 systemy artylerii lufowej przeciwko 1176 i 3547 MLRS przeciwko 1680.
Strona ukraińska z pewnością miała lepiej wyszkolonych artylerzystów, bo w okresie po 2015 roku, na to położono największy nacisk. Mając świadomość nierównowagi z Rosją ukraińscy wojskowi wiedzieli, że muszą działać szybciej, mieć lepszą świadomość sytuacyjną, krócej namierzać cele i szybciej zmieniać swą lokalizacje aby uniknąć ognia kontrbateryjnego. Na to kładziono nacisk w szkoleniu i to się w dużej mierze udało, dlatego amerykańscy wojskowi byli potem zdziwieni jak szybko Ukraińcom udaje się opanować obsługę nowych systemów, zarówno przenośnych jak i bardziej skomplikowanych i zaawansowanych HIMARS-ów. Strona ukraińska dysponowała jeszcze jednym atutem, który paradoksalnie, był wynikiem braku środków. Otóż ograniczenia budżetowe powodowały, że Kijów nie był w stanie po 2015 roku utrzymywać dużych stałych sił w Donbasie. W efekcie rotacja kadrowa w jednostkach liniowych była duża, a to przełożyło się na to, że Ukraina posiadała znaczącą, dobrze wyszkoloną i silnie zmotywowaną rezerwę, którą można było zmobilizować. Rosjanie uważali, że to się nie uda, i w tym względzie popełnili fundamentalny błąd niedocenienia zdolności przeciwnika. Kolejnym atutem, jak się później okazało, strony ukraińskiej było zakorzenione przekonanie dowództwa, iż jednym z najpoważniejszych zagrożeń, czemu trudno będzie zaradzić w związku z brakami sprzętowymi, jest zdolność Rosjan do rażenia celów z dużych odległości, przy zastosowaniu systemów rakietowych. To właśnie z tego powodu duży nacisk tradycyjnie kładziono na rozśrodkowanie sił i środków po stronie ukraińskiej, przygotowanie procedur w tym zakresie, zapasowych stanowisk, magazynów i lotnisk, które na tydzień przed godziną W, zostały uruchomione. Na 7 godzin przed wybuchem wojny, kiedy stało się jasne, że jednym z głównych kierunków rosyjskiego ataku będzie oś z okolic Homla na Kijów, po prawej stronie Dniepru, siły zbrojne Ukrainy podjęły próbę przesunięcia na ten kierunek najbardziej mobilnych jednostek rezerwowych.
W rezultacie – argumentują Autorzy raportu - wiele jednostek ukraińskich nie znajdowało się na wyznaczonych pozycjach obronnych, gdy rozpoczęła się inwazja, zwłaszcza na osiach północnych nie znajdowało się na przygotowanych pozycjach. Przesunięcia z południowej osi w kierunku Kijowa również powodowało, że mniejsza liczba żołnierzy przeznaczona została do utrzymania wybrzeża. Ukraińskie jednostki w trakcie przemieszczania się weszły w kontakt ogniowy, bój spotkaniowy, z wrogiem. Punktem krytycznym jest tutaj to, że wojna zaczęła się od przejęcia przez rosyjskie siły zbrojne inicjatywy na poziomie operacyjnym, ale jej jednostki taktyczne były zaskoczone tym, jakiego rodzaju rozkazy mieli wykonać. Siły zbrojne Ukrainy zostały zaskoczone na poziomie operacyjnym, ale jednostki taktyczne psychicznie i praktycznie przygotowywały się do tej walki przez osiem lat. Interakcja między tymi zmiennymi okazała się decydującą o wyniku pierwszych 72 godzin walk.
Dlaczego Rosjanie zdecydowali się na tak ryzykowną ścieżkę postępowania?
Innymi słowy Rosjanie postawili na efekt zaskoczenia, decepcje operacyjną, nawet za cenę niepełnej świadomości realizowanych zadań na poziomie taktycznym. To okazało się w ostatecznym rachunku błędem, ale trzeba postawić pytanie dlaczego zdecydowali się oni na tak ryzykowną ścieżkę postępowania. Otóż, jak argumentują Autorzy raportu, przeważyły o tym badania, przeprowadzane regularnie przez rosyjski wywiad, ukraińskiej opinii publicznej. Ich wyniki utwierdziły tych którzy decydowali w Rosji o kształcie kampanii, iż społeczeństwo ukraińskie jest w dużej mierze zatomizowane, zniechęcone panującą biedą, apatyczne i niezdolne do wspólnego działania, a przy tym obóz Zełenskiego traci w przyspieszonym tempie poparcie. Uznano, w związku z tym, że system odpornościowy państwa jest słaby, elity niezdolne do narzucenia społeczeństwu woli oporu, co ułatwi zadanie najeźdźcom. Szybkie, krótkie uderzenia miały obezwładnić ukraińskie „centrum podejmowania decyzji”, utrudnić a nawet uniemożliwić koordynacje działań i wywołać kaskadowe załamanie się systemu obrony. Nie atakowano infrastruktury krytycznej, bo w Moskwie uznano, że będzie ona niezbędna aby Rosjanie przy ograniczonych siłach byli w stanie uzyskać kontrolę nad całym krajem, nie uderzano też w cele cywilne, uważano bowiem, iż generalnie społeczeństwo ukraińskie jest przyjaźnie nastrojone wobec Rosji i zmasowane ataki powodowałyby przyspieszoną ewolucję postawy tego rodzaju. To był oczywisty błąd oceny sytuacji, ale rozwój wydarzeń na południu kraju, gdzie w ciągu 12 godzin Rosjanie opanowali przeprawy na Dnieprze pokonując ponad 150 km, pokazał, iż tego rodzaju rachunki nie były pozbawione racjonalności. Przez pierwsze 6 dni wydawało się, że Moskale wygrają wojnę i opanują Ukrainę. Jednak tak się nie stało. Z jakiego powodu? Napiszę o tym jutro.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/624755-czy-rosjanie-mogli-wygrac-wojne-z-ukraina