W amerykańskiej debacie publicznej pojawia się coraz więcej głosów, których Autorzy proponują podjęcie przez Waszyngton aktywnych kroków mogących doprowadzić do rychłego zakończenia wojny na Ukrainie. Chodzi oczywiście o rozstrzygnięcie przy stole negocjacyjnym, a argumenty jakie w tej debacie padają, podobnie jak proponowane rozwiązania, warte są aby zwrócić na nie uwagę. Stanowią bowiem próbę nakreślenia politycznego scenariusza zakończenia wojny.
I tak Mark N. Katz, senior fellow w Atlantic Council i profesor George Mason University formułuje na łamach National Interest propozycję warunków zakończenia konfliktu rosyjsko–ukraińskiego. Moskalom, jak argumentuje Katz idzie w tej wojnie na tyle źle, że ostatnie wystąpienia ministra Ławrowa oferującego rozmowy pokojowe nie mogą budzić zdziwienia. W opinii amerykańskiego eksperta nie można jednak dopuścić, aby Ukraina wygrywając wojnę przegrała pokój, dlatego też należy Rosji podyktować twarde warunki, choć jednocześnie warto pamiętać, że każdy kompromis musi oznaczać obopólne ustępstwa. Po pierwsze w zamian za zakończenie działań wojennych i wycofanie przez Rosję wojsk na granicę z 24 lutego należy zaoferować zniesienie sankcji nałożonych przez Zachód po tej dacie. Katz jest zdania, że tego rodzaju warunek może zostać zaakceptowany przez Kreml, a Kijów też może zyskać z wznowienia wymiany handlowej między Rosją z Zachodem. Analogiczną propozycję formułuje on w kwestii ziem zajętych przez Moskwę po roku 2014. W zamian za ich opuszczenie Zachód miałby znieść resztę sankcji. Jest rzeczą oczywistą, choć Katz, nie pisze tego wprost, iż tego rodzaju propozycja nie zostanie najprawdopodobniej przez Rosję przyjęta. Zresztą ten sztuczny podział, na ziemie zajęte po 24 lutego br. i po roku 2014, raczej świadczy o tym, że Autor propozycji w gruncie rzeczy jest zdania, iż odzyskanie Krymu oraz Donbasu nie jest opcją realną, co nie znaczy formalnego uznania aneksji. Kolejną kwestią jest sprawa gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy i ewentualnego jej członkostwa w NATO. Mark N. Katz proponuje aby zarówno Kijów jak i Zachód zaakceptowali zastrzeżenia Rosji i uznali daremność starań o wprowadzenie Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego. W zamian Rosja miałaby zgodzić się na ustanowienie 250 kilometrowej strefy, od granicy z Ukrainą, w której nie mogłyby stacjonować jej siły zbrojne, ewakuować swój kontyngent wojskowy z Naddniestrza, a także wycofać swe oddziały z Białorusi i znieść blokadę morską ukraińskich portów. Pozostawiając bez rozstrzygnięcia kwestię czy Moskwa zgodziłaby się na tego rodzaju rozstrzygnięcia, bo wydaje się to obecnie wątpliwe, trzeba postawić problem ewentualnych możliwości egzekucji tych postanowień. Jeśliby bowiem propozycja Katza nie miała podzielić losu strefy zdemilitaryzowanej ustanowionej po Kongresie Wersalskim w Nadrenii i Zagłębiu Saary, to NATO, albo niektóre z państw gwarantujących tego rodzaju rozstrzygnięcia musiałyby być skłonne do interwencji o charakterze zbrojnym, gdyby np. Rosja miała ochotę na złamanie porozumienia. W przeciwnym razie rezygnacja Ukrainy z członkostwa w Pakcie Północnoatlantyckim byłaby czymś w rodzaju prezentu dla Rosji w zamian za dość mgliste i oddalone w czasie (proces demilitaryzacji przecież trwa) obietnice. Wreszcie Rosja nie musiałaby wydawać Ukrainie i państwom zachodnim swoich żołnierzy, którzy w toku wojny dopuścili się zbrodni, a Kijów i stolice europejskie zadowoliłyby się przeprowadzeniem ich procesów in absentia. Jak trzeźwo zauważa Katz, zapewne nikt na Ukrainie, ani też w Rosji, nie zaakceptuje proponowanych rozwiązań i wszyscy będą poszukiwać rozstrzygnięć na polu boju. Ale jeśli kontynuowanie walk doprowadzi jedynie do większego rozlewu krwi i pata strategicznego, to wówczas „obie strony mogą uznać kompromisowe porozumienie, takie jak to przedstawione tutaj, za celowe (…). Kiedy to zrobią, amerykańscy i zachodni dyplomaci powinni im w tym pomóc”.
Mark N. Katz proponuje rozwiązanie, które jego zdaniem są korzystne dla Ukrainy wygrywającej wojnę z Rosją. Punktem wyjścia Charlesa A. Kupchana, profesora stosunków międzynarodowych na waszyngtońskim Georgtown University jest przekonanie, że kontynuowanie wojny na Ukrainie może doprowadzić do jej eskalacji i wciągnięcia Ameryki do konfliktu do którego ani Stany Zjednoczone, ani też ich europejscy sojusznicy nie są przygotowani. Taki scenariusz jest bardzo dla Zachodu ryzykowny, a zatem w dobrze pojętym własnym interesie, również w interesie Ukrainy, należy wojnę z Rosją szybko zakończyć, najlepiej przy stole negocjacyjnym. Kupchan opublikował na łamach The New York Times artykuł w którym uzasadnia konieczność aktywniejszej polityki Waszyngtonu w tym zakresie, co może nawet oznaczać wywarcie presji na Kijów, aby ten zaczął myśleć o politycznym a nie wojennym rozstrzygnięciu. Kształt kompromisu, w opinii amerykańskiego eksperta, mógłby zostać oparty na roztropnym rachunku sił i celów wojny. Kupchan jest zdania, że należy unikać wszelkich działań mogących prowadzić do eskalacji, zarówno w wymiarze geograficznym jak i wertykalnym. Dotychczasowa polityka administracji Bidena, jak argumentuje, która opierała się na kilku podstawowych przesłankach, a przypomnijmy należą do nich zarówno unikanie zaangażowania własnych sił jak i państw NATO w wojnę z Rosją oraz dążenie do nieeskalowania, musi zostać uzupełniona o nowe elementy. Przede wszystkim, kontynuowanie pomocy wojskowej dla Ukrainy, co przekłada się na sukcesy Kijowa na polu walki nie mogą spowodować, że Putin „znajdzie się w narożniku”. Wówczas rośnie perspektywa eskalacji, a z pewnością przeciągnięcia konfliktu. To z kolei oznacza ryzyko jego rozszerzenia i dodatkowe koszty, zwłaszcza o charakterze ekonomicznym, dla państw Zachodu. Zasadnicze ryzyko, którego istnienie dostrzega Kupchan, polega nie tylko na tym, że wojna może trwać dłużej a nawet eskalować, ale sprowadza się w istocie do stwierdzenia, iż Zachód nie jest do niej przygotowany, ani z gospodarczego, ani tym bardziej z politycznego punktu widzenia. Amerykański politolog boi się załamania porządku wewnętrznego w państwach Zachodu i dojścia do władzy demonizowanych „populistów”. Z tego przede wszystkim powodu trzeba wojnę na Ukrainie kończyć możliwie szybko. Jak dowodzi, „sukcesy ukraińskie na polu bitwy mogą posunąć się za daleko. Jeśli obrona Ukrainy nie jest warta bezpośredniego zaangażowania amerykańskiego, to powrót całego Donbasu i Krymu pod kontrolę Ukrainy nie jest wart ryzykowania nowej wojny światowej. Rosja już poniosła na Ukrainie decydującą, nawet jeśli nie całkowitą, strategiczną porażkę. Biorąc pod uwagę postępy Ukrainy na polu bitwy, Kijów i jego partnerzy z NATO mają zrozumiałą pokusę, by spróbować unicestwić Rosję i przywrócić pełną integralność terytorialną Ukrainy. Ale wysiłki Putina, by podporządkować sobie Ukrainę, już się nie powiodły, a dążenie do całkowitej porażki Rosji jest niepotrzebnym hazardem”. W jego opinii „hipotetyczny traktat pokojowy” między Ukrainą a Rosją winien zawierać dwa podstawowe punkty – w pierwszym Kijów powinien zrezygnować ze swych aspiracji stania się członkiem NATO, w drugim strony muszą zgodzić się na nowy przebieg granicy. Kupchan proponuje aby Rosja zatrzymała tereny posiadane przed 24 lutego i oddała te które opanowała po rozpoczęciu agresji. Jeśli chodzi o przyszły system bezpieczeństwa, którym Ukraina miałaby zostać objęta, po tym jak zrezygnuje z członkostwa w Pakcie Północnoatlantyckim to pisze on, dość mgliście, iż „Ukraina nadal otrzymywałaby broń i wsparcie gospodarcze z Zachodu i dążyła do członkostwa w Unii Europejskiej, ale formalnie zgodziłaby się przyjąć status neutralny, który miała po odłączeniu się od Związku Radzieckiego w 1991 roku”. Co prawda Ukraina nie była po 1991 roku państwem neutralnym, ale w szczegóły tego rodzaju amerykański profesor nie miał najwyraźniej ochoty się wgłębiać. Co ciekawe, Kupchan w gruncie rzeczy nie skupia się na próbie nakreślenia tego jak miałby wyglądać system bezpieczeństwa w Europie Środkowej i przy użyciu jakich narzędzi Zachód miałby gwarantować to, że Rosja nie podejmie za jakiś czas, ponownej próby podporządkowania sobie Kijowa. Jest jednak przekonany, iż mamy obecnie do wyboru dwie opcje. Albo będziemy pomagać nadal Ukrainie, co może oznaczać wciągnięcie NATO do wojny z Rosją i konflikt globalny, którego osłabione zachodnie demokracje mogą nie przetrwać, albo doprowadzić do szybkiego zakończenia konfliktu, nawet jeśli pokój miałby być nietrwały lub niesprawiedliwy. W obliczu takiego wyboru Charlesa A. Kupchan, co symptomatyczne, stawia na drugi wariant.
O perspektywie rozmów pokojowych napisała też artykuł w Foreign Affairs Emma Aschford, obecnie senior fellow w think tanku Stimpson Center, do niedawna pracująca w Atlantic Council. I ona jest przekonana, że wojna na Ukrainie musi zakończyć się rozmowami pokojowymi, a to oznacza, że „nawet jeśli wynegocjowany koniec wojny wydaje się dziś niemożliwy, administracja Bidena powinna zacząć zadawać – zarówno publicznie, jak i swoim partnerom – trudne pytania, których postawienie wymaga takie podejście”. A zatem już teraz zacząć należy przygotowywać polityczne zakończenie wojny kształtując wspólną linię polityczną Zachodu i Ukrainy. Alternatywą jest przeciągający się konflikt, który pociągał będzie nie tylko coraz większe straty i destrukcję państwowości ukraińskiej, ale będzie oznaczał zwielokrotnienie kosztów dla Zachodu i coraz większe ryzyko eskalacji. Prędzej czy później znajdziemy się bowiem w sytuacji, kiedy kontynuowanie wojny okaże się zbyt kosztowne i na taki moment trzeba być przygotowanym, mając wizję rozstrzygnięć o charakterze politycznym i kompromisowym. Oczywiście nie chodzi o „presję” wywieraną przez Waszyngton na Kijów aby ten zgodził się na rozwiązania trudne do akceptacji. Takie trywialne rozumienie kwestii strategicznych raczej spłyca i ogranicza zdolność zrozumienia sytuacji. Ale tym nie mniej już teraz, argumentuje Aschford, trzeba zastanawiać się np. nad tym jakie sankcje mogłyby zostać zniesione, oczywiście po tym kiedy Moskwa zdecyduje się zasiąść do stołu rokowań i pójść na ustępstwa, ale aby nie wzmacniać w efekcie reżimu Putina. Myślenie o całkowitym zwycięstwie nad Rosją jest jej zdaniem „groźną fantazją”, a to oznacza, że należy też dyskutować kształt przyszłego porozumienia z Moskwą. Jak argumentuje „w rzeczywistości pytanie nie brzmi, czy negocjacje są potrzebne do zakończenia wojny, ale kiedy winny się zacząć i jak rozwijać. Jednak obecnie decydenci muszą zmagać się z czymś w rodzaju Paragrafu 22: im lepiej ukraińskie siły radzą sobie na polu bitwy, tym trudniej jest omówić wynegocjowane rozwiązanie, mimo że negocjowanie z pozycji siły jest korzystne dla Ukrainy. Wraz ze wzrostem ryzyka rosyjskiej eskalacji rośnie też perspektywa, że każdy zachodni przywódca, który mówi o zakończeniu wojny, będzie przedstawiany jako nie umiejący ocenić realnej sytuacji, niemoralny lub podatny na „nuklearny szantaż”. Jednak wewnętrzne dyskusje na temat akceptowalnych warunków ugody poprawiłyby pozycję wszystkich stron, gdy nadarzy się okazja do zawarcia takiej umowy”. Ashford jest zdania, że zasadnicze interesy Stanów Zjednoczonych, Europy i Ukrainy nie są rozbieżne, choć mogą różnić się w szczegółach. Kijów podlega wewnętrznej presji a sukcesy na froncie obiektywnie sprzyjają maksymalizacji celów politycznych, co może oznaczać przedłużenie konfliktu. Jednak zasadniczym dążeniem Kijowa winno być jej zdaniem utrzymanie suwerenności i ochrona ludności. A to może oznaczać konieczność dokonania wyboru czy dążyć do odbicia wszystkich terenów zajętych przez Rosjan, nawet za cenę przedłużania wojny i jej eskalacji, czy raczej dążyć do rozstrzygnięcia mniej ambitnego, ale możliwego do osiągnięcia i obrony. Zachód musi też brać pod uwagę realia rosyjskiego systemu politycznego, co oznacza np., iż dążenie do odzyskania przez Ukrainę Krymu może nie być w Rosji akceptowane i skutkować przedłużeniem a nawet eskalacją konfliktu. Jej zdaniem „Waszyngton powinien zachęcać Kijów do przyjęcia bardziej umiarkowanego stanowiska w kwestiach takich jak Krym, które prawdopodobnie znajdą się w przyszłym porozumieniu pokojowym; tonować triumfalistyczne nastroje; oraz podkreślać korzyści ekonomiczne, jakie Ukraina może otrzymać w ramach ugody, dzięki międzynarodowej pomocy na odbudowę i europejskiej integracji gospodarczej”. Aschford wzywa też, aby nie być zbyt pryncypialnym w kwestiach przynależności państwowej Donbasu czy bardziej szczegółowych rozstrzygnięciach związanych z przebiegiem granicy. I w tym wypadku, podobnie jak u Kupchana mamy do czynienia z propozycją porozumienia obejmującego akceptację faktu, iż Krym pozostaje w rękach Rosji w zamian za realne perspektywy akcesji do Unii Europejskiej. A co z NATO i regionalnym systemem bezpieczeństwa? Amerykańska ekspert nie pisze na ten temat. Jej zdaniem przedłużająca się wojna, co może grozić wciągnięciem nie tyle Stanów Zjednoczonych, co niektórych sojuszników amerykańskich do konfliktu jest scenariuszem groźnym i dlatego należy szukać rozwiązań dających perspektywę niedługiego zakończenia wojny. Czytają jej wezwania można odnieść wrażenie, że nie do końca jest pewna czy Waszyngton wywiąże się z „żelazobetonowych”, jak wielokrotnie mówił Joe Biden, gwarancji obrony „każdego cala” terytoriów sojuszników z NATO, lub wręcz uważa, że strategicznie Ameryka może zostać postawiona w sytuacji trudnego wyboru, dlatego lepiej unikać ryzyka wiążącego się z perspektywami eskalacji.
Te trzy wystąpienia są o tyle ważne, że nie zostały napisane przez zwolenników polityki appeasementu, ustępowania przez Amerykę w obliczu rosyjskiego szantażu. Przeciwnie, Autorzy przywoływanych przeze mnie artykułów szczerze wspierają wysiłek wojenny Ukrainy, są zwolennikami zwycięstwa Kijowa i kontynuowania przez Stany Zjednoczone pomocy wojskowej. Chcą też wygrać pokój, ale przede wszystkim, doprowadzić do jego osiągnięcia. To co w ich wystąpieniach z naszej perspektywy jest istotne, to przede wszystkim dominujące przekonanie, iż kontynuowanie wojny jest ryzykowne, Ukraina winna poważnie przemyśleć utratę na rzecz Rosji części swych terytoriów, a także w gruncie rzeczy brak wizji tego jak mógłby wyglądać sprawny system bezpieczeństwa w Europie Środkowej, który mógłby zostać zaakceptowany również w Kijowie. I jeszcze jedno, zdaje się, że nikt z nich nie wierzy w członkostwo Ukrainy w NATO. Sam fakt rozpoczęcia dyskusji na temat kształtu pokoju jest wart dostrzeżenia, może bowiem świadczyć o ewolucji nastrojów, przynajmniej w środowisku eksperckim. Co ważniejsze dobrze byłoby gdyby próbę odpowiedzi na stawiane pytania sformułowali również przedstawiciele narodów z naszej części Europy, a najlepiej abyśmy doprowadzili do wspólnego, realistycznego, akceptowalnego i obsługującego nasze interesy wspólnego stanowiska w tych kwestiach. Wydaje się, że najwyższy czas aby podjąć temat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/620724-dyskusja-o-ksztalcie-pokoju-miedzy-rosja-a-ukraina