„Jest zapewne skrzydło w otoczeniu Putina, które chciałoby jakoś tę wojnę zakończyć. Dla nich uszkodzenie mostu, to kolejny argument, że tej wojny wygrać nie można i trzeba ratować to, co jest, bo ciągnięcie tego dalej powoduje coraz większe straty” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Włodzimierz Marciniak, sowietolog, były ambasador RP w Moskwie.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Co oznacza atak na Most Krymski?
Prof. Włodzimierz Marciniak: Most Krymski miał bardzo duże znaczenie wojskowe, logistyczne, więc częściowe uszkodzenie pociągnie za sobą pewne praktyczne skutki, polegające na ograniczeniu zaopatrzenia w sprzęt wojskowy, amunicję na froncie południowym, który jest ważny. Rosjanie mają duże problemy w okolicach Chersonia. Most był także symbolem okresu putinowskiego i pewnym znakiem rozpoznawczym. Wiązał się z aneksją Krymu, ale sama budowla była duża, imponująca i bardzo droga. Proszę zauważyć, że został zaatakowany dzień po urodzinach Putina, więc jest to coś w rodzaju prezentu. Putin dostał właściwie dwa prezenty urodzinowe – Memoriał dostał Pokojową Nagrodę Nobla (a jak wiadomo prezydent Rosji bardzo tej organizacji nie lubił) i teraz został uszkodzony most.
Czy uszkodzenie Mostu Krymskiego wpłynie na podziały na Kremlu? Już od jakiegoś czasu pojawiają się informacje coraz większej różnicy zdań wśród rosyjskich władz. Może atak na most zagrozi nawet pozycji Putina?
Podziały i konflikty personalne w otoczeniu Putina miały miejsce chyba od dawna, ale od pewnego czasu są coraz bardziej jawne, coraz więcej informacji jest udostępnianych na ten temat. Bezpośrednio takiego związku nie widzę. Oczywiście każde pogorszenie się sytuacji na froncie będzie podsycało te konflikty. Przypuszczam, że istotne znaczenie będzie miał spodziewany (trudno powiedzieć kiedy) upadek Chersonia. To będzie taki bardzo mocny sygnał i zapewne stanie się przedmiotem starć wewnętrznych. Ale to pośrednio. Natomiast bezpośrednio Putin przeprowadził dwa ruchy, czyli ogłosił mobilizację i anektował terytoria okupowane. Teraz są ze sobą w ten sposób powiązane, że mobilizacja pewnie została przeprowadzana w nadziei, że pozwoli to utrzymać albo nawet odbudować utracone zdolności armii rosyjskiej do prowadzenia wojny konwencjonalnej, a aneksja w sensie politycznym oznacza roztoczenie parasola atomowego nad terytoriami okupowanymi. Zostaje zniszczony ważny obiekt logistyczny, jakim jest Most Krymski i w tym momencie wystawiona zostaje na próbę twardość nuklearnych gwarancji, które Rosja dała okupowanym terytoriom – czy one są cokolwiek warte, czy nie.
No właśnie, czy Putin podejmie decyzję o „wciśnięciu” guzika atomowego?
Jeśli Rosjanie nie zdecydują się na jakiś krok odwetowy, to pewnie zaostrzy się presja na Putina pod hasłem, że jest zbyt miękki, ugodowy i trzeba postępować bardziej radykalnie. Prędzej czy później taka godzina prawdy będzie musiała nastąpić. Putin już tyle razy groził użyciem broni jądrowej, że jeżeli będzie odkładał w nieskończoność spełnienie tej groźby, to będzie się narażał na krytykę ze strony swojego otoczenia, że jest słaby, niepotrzebnie rozpętał tę wojnę skoro nie chce doprowadzić jej do zwycięstwa. Z drugiej strony jest zapewne skrzydło w otoczeniu Putina, które chciałoby jakoś tę wojnę zakończyć. Dla nich uszkodzenie mostu, to kolejny argument, że tej wojny wygrać nie można i trzeba ratować to, co jest, bo ciągnięcie tego dalej powoduje coraz większe straty. (Można przecież brać pod uwagę) na przykład ewentualną utratę Krymu, a jest już częściowo odcięty od Rosji. Znalazł się jakby w półokrążeniu. Ono nie jest oczywiście jeszcze pełne, ale zaopatrzenie Krymu musi się odbywać drogą morską, a nie poprzez przeprawę mostową. To jest zasadnicza zmiana sytuacji. A jakie będą decyzje, to trudno mi odpowiedź na to pytanie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Mateusz Majewski
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/617413-wywiad-skutki-ataku-na-most-krymski-marciniak-analizuje