Amerykański portal wojskowy Defence One przytacza słowa Christine Wormuth, wiceminister obrony, która powiedziała, że armia niezwykle uważnie studiuje przebieg wojny na Ukrainie i już dostrzeżono pięć podstawowych obszarów, na których będzie trzeba skoncentrować się w przyszłości.
Każdego dnia bardzo uważnie przyglądamy się w czasie rzeczywistym temu, co dzieje się na Ukrainie, co widzimy w rosyjskiej armii i staramy się zebrać jak najwięcej obserwacji i wyciągnąć jak najwięcej wniosków, aby dowiedzieć się, co naszym zdaniem oznacza to dla armii w przyszłości
— powiedziała dziennikarzom.
W jej opinii zamiast niekończących się dyskusji na temat parametrów sprzętu warto skoncentrować się na pięciu innych, kluczowych dla osiągnięcia zwycięstwa, obszarach. Po pierwsze, jak zauważyła, można mówić o niepowodzeniach rosyjskiej armii na Ukrainie, bo żołnierze są słabo wyszkoleni, źle dowodzeni a także nie można powiedzieć aby ich morale stało wysoko. Rosjanom brakuje przede wszystkim, jak zauważyła Wormuth, adekwatnego do potrzeb, korpusu podoficerskiego. Szeregowych nie miał w przeszłości kto szkolić, a teraz dowodzenie nimi szwankuje. W przypadku Rosjan nie ma w ogóle co mówić o mission command, a cena jaką przychodzi im za to płacić jest wysoka – zarówno duże straty jak i niepowodzenie operacji. Wormuth powiedziała też, że podoficerowie są „kręgosłupem” armii, a ich umiejętności i rola jaką im przewidziano dają „bardzo znaczącą przewagę Stanom Zjednoczonym”. Drugim, nie mniej istotnym obszarem jest logistyka, zdolność do przewiezienia ogromnej masy niezbędnych w walce środków. Rosjanie mają z tym ewidentne problemy, ich łańcuchy komunikacyjne, nawet nie biorąc pod uwagę tego, że podlegają atakom sił ukraińskich, są po prostu niewydolne i źle funkcjonują. W wojnie przyszłości, zwłaszcza o tym poziomie intensywności, toczonej z równorzędnym przeciwnikiem kwestie logistyki wojskowej będą mieć zdaniem wiceszefowej Pentagonu jeszcze większe znaczenie. Kolejnym obszarem, który wojskowi eksperci analizują na podstawie doświadczeń wojny na Ukrainie jest łączność. Amerykańskich specjalistów zaskoczyło to, że Rosjanie posiadający przecież zaawansowane środki walki radioelektronicznej nadal na masową skalę na froncie posługują się telefonami komórkowymi komunikując się między sobą. I zawsze, jak zauważyła Wormuth, w każdym momencie kiedy żołnierz używa swego telefonu przeciwnik uzyskuje możliwość namierzenia go i zniszczenia.
Chodzi w tym wypadku o tzw. sygnaturę radioelektroniczną, bo każdy telefon jest emitentem sygnału. Zadaniem armii w przyszłym konflikcie jest maksymalne wyeliminowanie tego ryzyka. Amerykańska wiceminister zapowiedziała też, że „będziemy musieli przyjrzeć się temu, jak możemy maksymalnie zredukować nasze sygnatury — sygnatury naszych formacji — na polu bitwy, ponieważ pole bitwy przyszłości będzie wysoce przejrzyste.” A zatem wróg będzie nas widział, będzie miał możliwości namierzenia naszych pozycji i nawet „policzenia” naszych sił, a to oznacza, że zniszczenie jego świadomości sytuacyjnej i systemu dzięki któremu zdobywa on na nasz temat informacje jest podstawowym warunkiem zwycięstwa na polu boju w przyszłości. A to oznacza też, że wojsko musi nauczyć się lepiej zwalczać drony przeciwnika. Chodzi zarówno o te, których funkcją jest rozpoznanie jak i systemy bojowe, których rola będzie rosnąć. Ukraińska armia pokazała, zdaniem Wormuth, jak skutecznie można wykorzystywać drony w celach zwiadu, obserwacji i rozpoznania (ISR), ale również dla przeprowadzania ataków kinetycznych i namierzania pozycji stanowisk artyleryjskich. I z tych doświadczeń trzeba będzie wyciągnąć wnioski na przyszłość. „Drony i inne systemy bezzałogowe – powiedziała Wormuth - będą stanowić dla nas poważne wyzwanie, i dlatego zastanawiamy się jak zmodernizować nasz system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.” I wreszcie ostatnim obszarem na który amerykańscy sztabowcy obserwujący przebieg wojny na Ukrainie zwrócili uwagę, są sprawy związane z amunicją. Chodzi zarówno o zwiększenie „żelaznych” zapasów, bo nikt do tej pory nie planował konfliktu o takim stopniu intensywności i powszechnie w świecie, Stanów Zjednoczonych z tej listy nie eliminując, uważano, że wojny przyszłości będą krótkotrwałe. Obecnie ten pogląd podlega rewizji co oznacza potrzebę zarówno zwiększenia stanów magazynowych jak i konieczność odbudowy potencjału przemysłowego, niezbędnego aby po wybuchu konfliktu być w stanie produkować duże ilości amunicji różnego kalibru.
Wprowadzenie zmian
Ale to nie jedyne lekcje z ukraińskiej wojny, które skłaniają amerykańskich wojskowych do wprowadzenia zmian. Portal military.com informuje, że już zmienił się system szkolenia zarówno marines jak i amerykańskich sił lądowych. Dziennikarze relacjonują drugie już szkolenie, które właśnie rozpoczęło się w Fort Irwin w Kalifornii gdzie znajduje się Narodowe Centrum Szkoleniowe. To co się zmieniło, to przede wszystkim odejście od, pozorowanej na potrzeby szkolenia, walki z siłami powstańczymi czy słabo uzbrojoną partyzantką na rzecz symulowania konfliktu z dobrze wyposażonych równorzędnym przeciwnikiem. Ćwiczy się też walkę miejską i równolegle umiejętność budowania przekazu informacyjnego i sterowania nim, bo amerykańscy specjaliści są zdania, że ta zdolność jest co najmniej tak samo ważna w konfliktach nowej generacji, co tradycyjne umiejętności wojskowe. Generał Kurt Taylor, dowodzący Narodowym Centrum Szkolenia powiedział dziennikarzom, że aktualnie realizowany i trwający miesiąc cykl, w którym uczestniczy 4,5 tys. żołnierzy i oficerów jest już drugim z rzędu w czasie którego główny naciska kładzie się na walkę miejską (urban fight). Ale nie tylko, bo jak zauważył ćwiczenie polega na wykorzystaniu większej liczby dronów zarówno przez siły sojusznicze i wrogie, tak do obserwacji, jak i do ataków. Testuje się też różnego rodzaju systemy kamuflażu, bo jak wprost powiedział:
Wiesz, jeśli możesz zostać zauważony, możesz zostać zastrzelony, gdziekolwiek jesteś.
Niemniej istotna jest koordynacja działań i współdziałanie. Taylor porównał współczesne pole walki i walczące na nim siły do orkiestry w której każdy gra według własnych nut, inną partyturę ma lotnictwo, inną artyleria, co innego robią siły specjalne czy logistyka. Ale celem jest takie skoordynowanie ich działań, aby „wyszła z tego muzyka”, bo w przeciwnym razie armia zachowuje się tak jak Rosjanie pod Kijowem, kiedy nie byli w stanie dziać w sposób zgodny z planem. Fort Irwin odwiedziła też Christine Wormuth, która powiedziała coś na co szczególnie w Polsce winniśmy zwrócić uwagę. Otóż jak zaznaczyła amerykańska wiceminister obrony „kiedy obserwujemy, co dzieje się teraz z Rosjanami, warto pomyśleć o tym, co jest słuszne z punktu widzenia naszego planu modernizacji.” Zauważyła w związku z tym, że niektóre amerykańskie czołgi są bardzo ciężkie, a teren w Europie jest bardziej błotnisty, nie jak ubity piasek pustyni. Oznacza to, że w najbliższej przyszłości armia musi określić „jaka jest właściwa równowaga między mobilnością czołgu, przeżywalnością czołgu i zdolnościami uderzeniowymi czołgu? (lethality) Jeśli chcesz, aby był bardziej mobilny, czynisz go lżejszym, ale to sprawia, że jest mniej wytrzymały. Musisz więc zdecydować, gdzie podejmiesz ryzyko”.
Dlaczego na tę wypowiedź zwróciłem uwagę? Co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze chodzi o kulturę debaty w kwestiach bezpieczeństwa. Nie ma tu podejścia w stylu „jestem ministrem a zatem mam rację”, nie ma obrony każdej, nawet często chybionej decyzji. Ta kultura debaty zakłada też jawność informacji, zarówno mówienia o tym co chcemy realizując pewne zakupy osiągnąć i czy cena jaką za to płacimy jest warta tego. Bo zawsze mamy do czynienia z sytuacją wyboru. Nikt nie kwituje całej polityki modernizacji sloganikami w stylu „wzmocnienia naszej armii” czy podobnymi, jak najbardziej słusznymi, ale niewiele wnoszącymi do debaty ogólnikami. W dyskusji w sposób otwarty, często bardzo krytycznie wypowiadając się o formułowanych propozycjach, uczestniczą oficerowie służby czynnej i eksperci wojskowi. Ścieżki kariery zawodowej oficerów nie zależą od tego czy z entuzjazmem wypowiadają się o formułowanych w Pentagonie propozycjach. Nie ma też zjawiska, które Michael Kofman określa mianem „romantyzmu technicznego”, czyli fetyszyzacji kwestii technicznych, sprzętowych. Nikt przy zdrowych zmysłach nie twierdzi, że nie mają one znaczenia, ale przykładowy Abrams konstruowany na potrzeby wojny w innych szerokościach geograficznych niekoniecznie dobrze się sprawdzi w Europie.
Zakup Abramsów
Czy z tego należy wyciągnąć wniosek, że należy pozbyć się Abramsów a zakup jest bez sensu? Oczywiście, że nie, ale trzeba mieć świadomość istniejących wyzwań i ograniczeń, bo każdy sprzęt ma takowe i odpowiednio należy zmodyfikować sposób w jakim będziemy te platformy bojowe używać. Z lekcji wojny na Ukrainie wynikają też, w oczach amerykańskich wojskowych, inne oczywiste wnioski. Liczy się wyszkolenie żołnierzy i oficerów, ich morale, determinacja, system dowodzenia, logistyka, umiejętności w zakresie zbierania i przetwarzania informacji, mobilność. Zauważyliście Państwo, że niewiele mówi się o kwestiach technicznych? Czy należy stąd wyciągnąć wniosek, iż są one nieistotne? Skądże, ale sprzęt nie wygrywa wojny, tylko umiejętnie posługujący się nim ludzie. Gdyby było inaczej, to Rosjanie już dawno tę wojnę by wygrali, a tak przecież nie jest. Podobnie sprawy się mają jeśli mówimy o budżetach wojskowych. Można wydać miliardy i niewiele mieć z tego. Gdyby było inaczej, to Niemcy mieliby lepszą armię od naszej, a przecież nie mają, nie wspominając już o tym, że Arabia Saudyjska byłaby wielokrotnie silniejsza od Izraela, a chyba jednak nie jest. Piszę o tym wszystkim, bo mam wrażenie, uczestnicząc w polskiej debacie na tematy bezpieczeństwa, że podzieliliśmy się na podobieństwo klubów kibica. Każdy kocha swoją drużynę i nienawidzi przeciwnej, niezależnie od tego jak gramy. Może w futbolu to się sprawdza, w planowaniu polityki obronnej państwa wielkości Polski, położonej w tak newralgicznym miejscu, już nie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/615350-amerykanie-ucza-sie-obserwujac-wojne-na-ukrainie