Ogłoszenie mobilizacji w Rosji można było przewidzieć, ta decyzja pokazuje, że agresja tego kraju na Ukrainę nie przebiega po myśli Kremla - przekazał w środę agencji Reutera Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Decyzja o przeprowadzeniu tzw. referendów na terytorium Ukrainy i o „częściowej mobilizacji” to krzyk rozpaczy Rosji i wyraz desperacji – ocenił w rozmowie z PAP ukraiński ekspert wojskowy Ołeh Żdanow. Dla Ukrainy, podkreślił, „to niczego nie zmienia”.
CZYTAJ TAKŻE:
Ukraina reaguje na działania Putina
Dodał, że w rosyjskim społeczeństwie mobilizacja będzie „skrajnie niepopularna”.
Inne wypowiedzi zawarte w wyemitowanym w środę rano nagraniu prezydenta Rosji Władimira Putina, podczas którego ogłosił mobilizację, miały charakter retoryczny i zmierzały do zrzucenia na Zachód winy za wojnę i pogarszającą się sytuację ekonomiczną w samej Rosji - uzupełnił prezydencki doradca.
We wpisie zamieszczonym na Twitterze Podolak napisał:
210 dzień „wojny trzydniowej”. Rosjanie, którzy domagali się zniszczenia Ukrainy, otrzymali: 1. Mobilizacja. 2. Zamknięte granice, blokady rachunków bankowych. 3. Więzienie za dezercję. Wszystko jest nadal zgodnie z planem, prawda? Życie ma świetne poczucie humoru.
Tyran w końcu uruchomił w swoim kraju procesy, które go pogrzebią - skomentował ogłoszenie w Rosji mobilizacji mer stolicy Ukrainy Kijowa Witalij Kliczko. Cywilizowany świat musi zrozumieć, że zło trzeba zniszczyć u korzeni, a nie prowadzić rozmowy o negocjacjach pokojowych - zaznaczył.
Ogłoszone przez Putina groźby mobilizacji i nuklearne nie pomogą agresorowi w jego pragnieniu podboju i zniszczenia Ukrainy i Ukraińców. Tyran w końcu uruchomił w swoim kraju procesy, które go pogrzebią. I cywilizowany świat powinien nareszcie zrozumieć, że zło trzeba niszczyć u korzeni, a nie rozmawiać o jakichś iluzorycznych „negocjacjach pokojowych”
— napisał Kliczko na Telegramie.
Putin ogłosił w Rosji częściową mobilizację, która ma się rozpocząć jeszcze w środę. Ma objąć rezerwistów, czyli osoby, które już odbyły służbę wojskową, ale przed wysłaniem na front mają przejść dodatkowe szkolenie. Mobilizacja obejmie 300 tys. osób - poinformował w środę rano minister obrony Rosji Siergiej Szojgu.
Cztery okupowane przez Rosję regiony Ukrainy zapowiedziały we wtorek, że zamierzają przeprowadzić referenda w sprawie przyłączenia do Rosji. Są to samozwańcze tzw. Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe, a także okupowane części obwodów chersońskiego i zaporoskiego. Pierwsze z nich miałyby się odbyć w piątek.
Ukraiński ekspert: To krzyk rozpaczy
To krzyk rozpaczy, ponieważ Rosjanie zrozumieli, że przegrywają na froncie i nie są w stanie utrzymać już zajętych terytoriów. Rosyjska armia wycofuje się i kwestia wyzwolenia tych terenów przez siły ukraińskie to już tylko kwestia czasu
— powiedział PAP w środę ekspert wojskowy Ołeh Żdanow.
Dzisiaj Putin próbuje „naciągnąć” na fakty tę ideologię, że Rosja jest w niebezpieczeństwie
— powiedział analityk. Jego zdaniem mobilizacja w obecnym momencie nie będzie mieć efektu, bo ta ideologia nie działa.
Rosyjska armia nie chce walczyć. Te trzysta tysięcy będą zbierać do Nowego Roku. Mobilizację trzeba było ogłaszać w marcu, kiedy ktoś jeszcze mógł uwierzyć w te historie o „nazistach” w Ukrainie
— powiedział ekspert.
Dla Ukrainy te „pseudoreferenda” nic nie zmieniają, nikt na świecie ich nie uzna. Tym bardziej, że na tych terenach trwają działania bojowe, a jeszcze mają to być „głosowania zdalne”. Na tych terenach są problemy z łącznością, nie mówiąc o internecie
— dodał ekspert.
Według oceny Żdanowa „Putin nie zamierza od razu przyłączyć okupowanych terytoriów”.
Dlatego powiedział o „ziemiach Noworosji”. Moim zdaniem może to być próba utworzenia jakiegoś podmiotu o nazwie Noworosja czy Nowoukraina
— powiedział Żdanow. Jego zdaniem okupacja „choćby metra kwadratowego oznacza nowy pakiet sankcji, który dla Rosji „może się stać ostatnim przed jej upadkiem”.
Putin chce odrodzić Związek Radziecki, a raczej stworzyć imperium w granicach ZSRR. Zabrać obwód zaporoski i przyłączyć do Rosji to nie jest „w imperialnym stylu”. Nie, on by chciał stworzyć najpierw odrębny byt, a potem np. przyłączyć go do państwa związkowego. On o tym marzy – już to zrobił z Łukaszenką, a teraz naciska na Armenię
— powiedział Żdanow.
Teraz kluczowa jest reakcja Zachodu, musi być odpowiednia reakcja na to wyzwanie, które rzucił mu Putin
— zaznaczył rozmówca PAP.
Groźby użycia broni jądrowej to element zastraszania, przekonuje analityk. Propagandyści Kremla przekonują, że po aneksji Kreml będzie traktował okupowane tereny jako część swojego terytorium i będzie „miał rozwiązane ręce do użycia wszystkich środków”. To samo zasugerował w środę Putin.
A jakiego jeszcze Rosja może użyć argumentu, oprócz broni jądrowej? Putin mówi: „Nie posłuchacie mnie, będzie wojna atomowa”. Chociaż i liderzy USA, i Wielkiej Brytanii pośrednio, przez media, dali mu jasno do zrozumienia, że w przypadku użycia broni masowego rażenia, zastrzegają sobie prawo do reakcji. A Zachód doskonale wie, gdzie mieści się ten jego bunkier
— wskazał Żdanow.
Mam w takim razie pytanie: a dlaczego nie odpowiedzieli, gdy Ukraina przeprowadzała ataki na Krymie? Przecież doskonale wiedzieli, że stoi za nimi Ukraina
— dodał ekspert.
wkt,kpc/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/615124-ukraina-odpowiada-rosji-widac-wojenne-niepowodzenia-kremla