W potocznym mniemaniu wojna rosyjsko – ukraińska przypomina II wojnę światową. Takie oceny uzasadnione są skalą działań, długotrwałością konfliktu i „przemysłowym” charakterem prowadzonych walk. Jednak ze strategicznego punktu widzenia raczej to, co dzieje się na Ukrainie należałoby porównywać do I wojny, a przynajmniej takiego zdania jest Robert Purssell, który opublikował w specjalistycznym portalu RealClearDefence poświęcony temu zagadnieniu artykuł.
W jego opinii mamy obecnie do czynienia z „ukraińskim Verdun”, co oznacza, że mam dziś, po 6 miesiącach walki strategiczny pat, polegający na tym, iż żadna ze stron nie jest w stanie rozstrzygnąć konfliktu na polu boju na swoją korzyść, a dalszy bieg wojny, również jej rozstrzygnięcie, przesądzą decyzje w kilku kwestiach strategicznych, w gruncie rzeczy o charakterze politycznym. Podobne do tych, przed którymi wczesna wiosną 1916 roku stanęły walczące strony.
Ale najpierw trochę historii. W styczniu tego roku, stojący na czele niemieckiego Sztabu Generalnego Erich von Falkenhayn, doszedł do wniosku, że realizowany od początku wojny plan szybkiego zdobycia Paryża, w wyniku szybkich manewrowych operacji ofensywnych zawiódł, nie doprowadzając do złamania woli oporu przeciwnika. Co więcej, niemiecka ofensywa została zatrzymana na polach Verdun i ze strategicznego punktu widzenia można było mówić o sytuacji pata. Dowództwo niemieckie podjęło w takich okolicznościach decyzję o zmianie taktyki i 21 lutego 1916 roku rozpoczęło nową operację, polegającą na nasilonym ostrzale artyleryjskim. Co w założeniach w wyniku przewagi ogniowej miało przełamać linie obrony wojsk francusko – niemieckich. Analogie do sytuacji na Ukrainie są tutaj oczywiste. Pierwsza manewrowa faza wojny, której celem miało być zdobycie Kijowa nie powiodła się, więc Rosjanie zdecydowali się odwołać do swej przewagi ogniowej i rozpoczęli zmasowany ostrzał artyleryjski pozycji ukraińskich w Donbasie. Pod Verdun, niemiecka strategia zmasowanych ostrzałów po początkowym sukcesie zaczęła z czasem przynosić coraz mniejsze zdobycze terytorialne, rosła natomiast skala ofiar własnych. Niemcy pozbawieni elementu zaskoczenia, który jest możliwy wyłącznie w wojnie manewrowej, w pewnym momencie, mimo znacznych wysiłków „stanęli w miejscu”. Trochę tak, jak dziś na froncie w Donbasie, Rosjanie. W czerwcu 1916 roku Rosjanie rozpoczęli Ofensywę Brusiłowa, a 1 lipca rozpoczęła się Bitwa nad Sommą. Te dwa uderzenia państw Entanty, które do pewnego stopnia ze strategicznego punktu widzenia przypominają dzisiejszą „ofensywę” na Chersońsczyźnie i operacje zaczepne w okolicy Charkowa, zmusiły niemiecki Sztab Generalny latem 1916 roku do przegrupowania sił, co pozbawiło ich przewagi ogniowej pod Verdun i w gruncie rzeczy oznaczało załamanie tej operacji. Nieskuteczność niemieckiej ofensywy doprowadziła latem 1916 roku do odwołania von Falkenhayna na miejsce którego przyszli Hindenburg i Ludendorff. I w tym wypadku też mamy do czynienia z uderzającymi analogiami, bo w ostatnich dniach pojawiły się nieoficjalne informacje napływające z Moskwy, że Szojgu znajduje się w niełasce u Putina, który osobiście zaczął dowodzić „specjalną operacją” na Ukrainie.
„Pat strategiczny”
W drugiej połowie 1916 roku, nastąpił na zachodnim froncie I wojny światowej „pat strategiczny”, a odwoływanie się walczących do nowych rodzajów broni w rodzaju gazów bojowych czy nowych form walki (podkopy pod pozycje przeciwnika) niewiele dały. Jak argumentuje Purssell rozpowszechnione przed wybuchem wojny w środowisku wojskowych przekonanie, że starcie militarne będzie miało przede wszystkim charakter manewrowy, na polach Verdun załamało się, przebieg wojny został zdominowany przez obronę, żadna z walczących stron nie miała potencjału aby zbudować na tyle istotną przewagę, która pozwoliłaby jej zadać przeciwnikowi decydujący cios. Ta sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero w 1918 roku, kiedy na polu walki w większej liczbie zaczęły pojawiać się czołgi, ale rok 1917 oznaczał sytuację patową na frontach i odwołanie się walczących do nowych form walki i nowych teatrów wojny.
Właśnie z tego względu, że nie byli w stanie osiągnąć przewagi na polu walki, Niemcy podjęli decyzję o rozpoczęciu nieograniczonej wojny morskiej angażując łodzie podwodne. Chodziło o przerwanie kanałów zaopatrzenia sił Entanty. Równolegle Berlin postanowił destabilizować sytuację wewnętrzną w Rosji i w tym celu Niemcy wysłali ze Szwajcarii w zamkniętym wagonie Lenina z towarzyszami. Jak argumentuje amerykański analityk „obie te kroki miały głęboki wpływ na wojnę. Nieograniczona wojna okrętów podwodnych doprowadziła do wejścia Stanów Zjednoczonych do konfliktu w kwietniu 1917 r.” z kolei wysłanie Lenina skutecznie zdestabilizowało sytuację w Rosji, co w efekcie w marcu 1918 roku doprowadziło do podpisania przez Bolszewików Pokoju Brzeskiego.
Wyzwania dla rosyjskiego przywództwa
Dzisiejszy pat strategiczny na linii frontu wojny ukraińsko – rosyjskiej stawia przywództwo rosyjskie przez podobnymi, do tych które latem 1916 roku musiano rozwiązywać w Berlinie, dylematami strategicznymi,. W opinii Purssella nie mogąc przeważyć na polu boju Moskwa ma obecnie przed sobą trzy opcje. Po pierwsze znacząco ograniczając lub w ogóle blokując dostawy surowców energetycznych do Europy, może działać na rzecz destabilizowania sytuacji wewnętrznej w obozie sojuszniczym Ukrainy (umowna opcja Lenin), po drugie znacząco zwiększyć intensywność prowadzonej wojny, co musiałoby zostać poprzedzone ogłoszeniem mobilizacji i po trzecie może rozszerzyć teatr działań wojennych, zarówno doprowadzając do incydentu nuklearnego np. w elektrowni w Zaporożu, jak i angażując państwa trzecie, choćby przyjmując propozycję Korei Płn., o której mówi się od pewnego czasu, wysłania na front sojuszniczego kontyngentu wojskowego.
Co może zrobić Zachód?
Ze strategicznego punktu widzenia mamy jednak do czynienia przede wszystkim z decyzjami o charakterze politycznym, nie wojskowym. I w opinii Purssella przed podobnymi decyzjami staje obecnie blok państw Zachodu. Jakie są leżące na stole opcje? Jeśli obecne dostawy broni nie doprowadzą do przełamania, na korzyść Ukrainy, obecnego pata strategicznego, albo jeśli Rosjanie osiągną taktyczną przewagę, to wówczas wchodzą w grę trzy możliwości. Po pierwsze Zachód może zaostrzyć sankcje i zacząć restrykcyjnie kontrolować ich realizację. Możliwości ku temu jest wiele, choćby ograniczenie kooperacji między rosyjskim sektorem naftowym a greckimi armatorami, bo przecież nie jest tajemnicą, że obecnie niemal połowa rosyjskiego eksportu ropy naftowej jest przewożona przez greckie tankowce. Drugą opcją jest dostawa dla ukraińskich sił zbrojnych systemów pozwalających na zdobycie dominacji w przestrzeni powietrznej i po trzecie, Zachód, może działać na rzecz zwiększenia skali i intensywności wojny partyzanckiej na okupowanych przez Moskali terenach.
Obie strony mają również możliwość odwołania się do bardziej ryzykownych posunięć, w rodzaju taktycznego ataku nuklearnego czy inicjowania ruchów separatystycznych w samej Rosji. W grę, po stronie Zachodu, wchodzi też działanie przypominające 14 punktów Wilsona, czyli określenie wspólnych celów wojennych. W tym wypadku, o czym Purssell nie pisze, ale wydaje się to oczywiste musiałyby one obejmować gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy i określać jej przyszłość, tak jak Wilson formułował cele związane z kształtem powojennego świata.
Te ciekawe analogie historyczne sprowadzają się w gruncie rzeczy do jednej konstatacji. Z wojskowego punktu widzenia nie ma obecnie perspektywy na rozstrzygnięcie wojny rosyjsko – ukraińskiej. Nie oznacza to, że sytuacja pata strategicznego będzie trwała długo. Jednak aby przełamać obecną sytuację przynajmniej jedna ze stron będzie zmuszona podjąć decyzje bardziej o charakterze politycznym niż wojskowym. Mowa jest albo o politycznym rozszerzeniu konfliktu (wspólne cele wojenne lub destabilizacja wewnętrzna), albo gospodarczym (zaostrzenie sankcji) albo wojskowej eskalacji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/613042-wojna-na-ukrainie-wchodzi-w-faze-verdun