Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem komentarz mojego drogiego kolegi Jakuba Maciejewskiego na tekst, który historyk Łukasz Drybłak opublikował w nowym numerze Dwumiesięcznika Arkana.
Chodzi o artykuł pod tytułem „Co się dzieje na Watykanie?”, w którym Drybłak, jak informuje nas Maciejewski, przedstawia kilka niezwykle interesujących tez.
Jedna z nich jest dla mnie szczególnie ważna.
Chodzi o ideę stworzenia przez polski episkopat konkretnej wizji duchowej odnowy Kościoła w Europie. Pomysłu, który byłby alternatywą dla tego proponowanego przez Kościół w Niemczech oraz jego skrajnie liberalną Drogę synodalną.
Oto cytat z tekstu Drybłaka:
Rejterując z pola walki o jego kształt (Kościoła Katolickiego, cyt. red.), oddajemy jego los w ręce niemieckie. Tymczasem, tak jak państwo realizuje strategię Trójmorza, czy Trójkąta Lubelskiego, tak polski episkopat powinien mieć własny – konkurencyjny wobec szykowanej przez Niemców schizmy – pomysł na odnowę duchową Kościoła. Polska nie wygra politycznej rywalizacji z Niemcami, przegrywając duchową.
Jako katolik, który czuje jednoczesny związek ze wspólnotami narodowymi Chorwacji i Polski, mogę na to powiedzieć tylko jedno wielkie - tak! My, katolicy Europy Środkowej, potrzebujemy wizji polskiego episkopatu.
Czas turbulencji i niestabilności
Żyjemy w czasach, gdy Europa Środkowa przechodzi wielkie zmiany polityczne i duchowe. To czas turbulencji i niestabilności. W takim czasie, w Kościele niemieckim ma miejsce proces, prowadzący do niestabilności, który, możemy śmiało powiedzieć, grozi schizmą.
Niemcy, co jest rzecz oczywista, chcą rozszerzyć swój program teologiczno-polityczny na inne Kościoły w Europie Środkowej. Aktywnie nad tym pracują, finansując za pośrednictwem swoich organizacji wszystkie projekty w Kościele, które wpisują się w ten program.
W takiej sytuacji, i w tym Drybłak ma absolutną rację, polscy biskupi powinni zająć bardziej aktywne stanowisko. Powinni zaproponować inny pomysł o przyszłości Kościoła niż Niemcy. Nie przesadzam, gdy mówię, że w krajach Europy Środkowej, w tym w mojej Chorwacji, jest dużo wierzących – konsekrowanych i świeckich – którzy czekają na ich inicjatywę.
CZYTAJ TAKŻE: Papież nie rozumie wojny na Ukrainie
Jednocześnie należy mieć świadomość, że istnieją również okoliczności obciążające. Z punktu widzenia Kościoła w Chorwacji, zwłaszcza instytucjonalnego, nadal nie ma on wystarczającego związku z Kościołem w Polsce. Za mało współpracujemy, za mało się znamy, a nasz Kościół jest znacznie bliższy niemieckiemu. Ta bliskość jest jednak bardziej formalna niż teologiczna i duchowa. Ale faktem jest, że Niemcy wspierają finansowo wiele projektów w chorwackim Kościele, a niemiecka teologia ma wpływ na nasze katolickie uniwersytety.
Jednak wszystkie te trudności można łatwo przezwyciężyć.
A to z tego prostego faktu, że aktualny sensus fidei katolików polskich i chorwackich jest identyczny. Opiera się na dwóch ważnych elementach: wierności teologii z czasów pontyfikatu św. Jana Pawła II i Benedykta XVI oraz na poczuciu przynależności do historycznego i duchowego losu Europy Środkowej. To wyznaczniki wspólnej tożsamości tych dwóch narodów, a według mojej oceny nadal należą do niej katolicy ze Słowacji, Węgier, Słowenii, a nawet Czech.
W przypadku Chorwatów jest jeszcze jeden czynnik, którego znaczenia nie mogę pominąć. To postać i dzieło św. Jana Pawła II. Często pisałem o wielkiej wdzięczności i miłości, jaką my, Chorwaci, czujemy do papieża Polaka. Co więcej, obecne wydarzenia na Ukrainie pokazały, że gdyby Wojtyły nie było w Rzymie, kiedy walczyliśmy o niepodległość, nie jestem pewien czy cieszylibyśmy się dzisiaj z wolności. Wielu z nas zdaje sobie z tego sprawę.
CZYTAJ TAKŻE Św. Jan Paweł II i Chorwaci. Rozumiał nas i nam pomagał. Papież z Polski wniknął do naszych serc i umysłów
Wiele można zbudować na naszej miłości do duchowego dziedzictwa św. Jana Pawła II. I myślę, że podobnie jest w innych krajach Europy Środkowej.
Tworząc swoją wizję, episkopat polski nie musi wymyślać niczego nowego. Wystarczy wrócić do tej autentycznej katolickiej tożsamości, którą częściowo utraciliśmy. Nie zgadzam się się jednak z tezą niektórych, którzy uważają, że jest ona „martwa”. Nie jest ona kreacją człowieka, lecz Boga i działa według zasad Ducha Świętego, a nie socjologicznych statystyk. Musimy tylko otworzyć drogę dla Ducha Świętego.
I na koniec: nie chodzi tu o jakikolwiek „mesjanizm” Kościoła w Polsce. Rzecz dotyczy znaku czasu, na który trzeba zareagować i na niego odpowiedzieć.
Czy nam się to uda, zależy tylko od jednego: jak bardzo chcemy umieścić w centrum naszych działań Jezusa Chrystusa, władcę historii. Tej historii, w której żyjemy i na której wyzwania musimy wspólnie odpowiedzieć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/611047-tak-kosciol-w-europie-potrzebuje-wizji-polskich-biskupow