Dzisiejsza, dwugodzinna, rozmowa Joe Bidena z Xi Jinpingiem wzbudza słabo skrywany niepokój w Rosji. Zapewne również dlatego, że jak powiedział John Kirby obok kwestii dwustronnych miała ona dotyczyć również kwestii „związanych z chińską reakcją na rosyjską agresje wobec Ukrainy”.
Sprawy dwustronne są nie mniej ważne, zwłaszcza w sytuacji przyjęcia niedawno przez Kongres nowych regulacji, których celem jest skłonienie międzynarodowych inwestorów aby swe fabryki mikroprocesorów przenieśli z Chin do Stanów Zjednoczonych, co dla coraz wolniej rozwijającej się gospodarki Państwa Środka, zwłaszcza przed jesiennym zjazdem KPCh, nie jest dobrą wiadomością a w ostatnich dniach w związku z planowaną wizytą Nancy Pelosi relacje między Pekinem a Waszyngtonem uległy zaostrzeniu. O zaniepokojeniu Moskwy wynikami ewentualnego dialogu między Bidenem a Xi Jinpingiem świadczy i to, że rosyjska dyplomacja zadbała o to aby w tym samym czasie kiedy zaczynała się telefoniczna rozmowa obydwu prezydentów przebywający w Taszkiencie Sergiej Ławrow spotkał się z Wang Yi, szefem chińskiej dyplomacji. Z oficjalnego i jak zwykle lakonicznego komunikatu zamieszczonego na stronie rosyjskiego MSZ-u niewiele wynika, wspomina się tam jedynie, że „strony wymieniły się ocenami aktualnego stanu rzeczy na Ukrainie i wokół niej” ale nie przebieg i treść rozmowy a sam fakt jej odbycia jest w tym w momencie istotny. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy w ostatnich dniach do Moskwy napływały nieprzyjemne informacje z Chin. I tak dziennik South China Morning Post poinformował ,że wart 50 mld dolarów sztandarowy, wspólny projekt samolotu odrzutowego CR-929 może zostać wstrzymany. Chodzi o kontrowersję między obiema stronami w związku z proponowanym przez Chińczyków udziałem w przedsięwzięciu zachodnich dostawców części, szczególnie silników, bo do rosyjskich konstrukcji w Pekinie nie mają wielkiego zaufania. Z opinii rosyjskich ekspertów na których powołują się media, wynika jednak, że istotną przyczyną sporu jest brak zgody Chińczyków na dzielenie się z Moskwą dochodami ze sprzedaży samolotów na wewnętrznym, chińskim rynku, na potrzeby którego samolot jest w gruncie rzeczy konstruowany. Perspektywa znalezienia na tę konstrukcję nabywców w innych krajach jest iluzoryczna, co oznaczałoby, że Rosjanie ponieśli koszty prac przygotowawczych a perspektywy zysków są dość iluzoryczne. Niemal w tym samym czasie dziennik Financial Times podał, że tegoroczne inwestycje chińskich firm w Rosji realizowane w ramach projektów Pasa i Szlaku spadły do zera. Ma to być wynikiem obaw chińskich firm przed wtórnymi sankcjami ze strony Zachodu, ale również niechęcią do angażowania się w przedsięwzięcia ryzykowne, na których można stracić, a tak obecnie należy traktować inwestowanie w Rosji. Na marginesie warto zauważyć, że Pekin słabo radzi sobie z rozwiązywaniem sytuacji kryzysowych w państwach uchodzących za sojuszników Chin. Świadczy o tym redukowanie chińskiej obecności w państwach Afryki Wschodniej, bezczynne przyglądanie się Pekinu na to co działo się w ostatnich tygodniach na Sri Lance czy teraz zastanawiająca bezradność wobec rozwoju sytuacji w Pakistanie. Może to być też oczywiście wynik chińskich priorytetów, skoncentrowania się na własnych sprawach i poszukiwania rozwiązań dla siebie najkorzystniejszych. Jaki to ma związek z Rosja i Ukrainą? Dość zasadniczy. Otóż, jak się wydaje, Chiny chętnie kupują tanie rosyjskie surowce, wykonują niewiele ich kosztujące gesty solidarności pod adresem Moskwy, ale kiedy przychodzi do ryzykowania własnego interesu, to już mamy do czynienia z powściągliwością i ostrożnością chińskiej dyplomacji. Z perspektywy Moskwy oznacza to, że w tym rachunku korzyści oferta Rosji może zostać przelicytowana przez Waszyngton i Zachód, co stanowi, potencjalnie, wielkie ryzyko. Tym bardziej, że w trakcie ostatniej prestiżowej konferencji poświęconej kwestiom bezpieczeństwa w Aspen, chiński ambasador jednoznacznie opowiedział się za rozpoczęciem rozmów kończących gorąca fazę konfliktu na Ukrainie. Z perspektywy rosyjskiej sytuacja, nawet jeśli uznać, że jest to scenariusz mniej prawdopodobny, może ewoluować w złą stronę, a to wskazywałoby na konieczność możliwie szybkiego rozstrzygnięcia tej fazy wojny na Ukrainie.
Odblokowanie transportów ukraińskiego zboża
W opinii ukraińskich dziennikarzy opisujących niedawne rokowania w sprawie odblokowania transportów ukraińskiego zboża, które odbywały się w Stambule, mamy obecnie do czynienia z pewną istotną zmianą rosyjskiego stanowiska negocjacyjnego. Otóż jak piszą , powołując się na przecieki z kręgów ukraińskiej dyplomacji ostatnie zaostrzenie retoryki Rosjan paradoksalnie wskazują na gotowość Moskwy do rozpoczęcia rozmów „na poważne”. Chodzi w tym wypadku o deklaracje Ławrowa na temat rozszerzenia rosyjskich celów wojennych, wypowiedzi Szojgu o rozpoczęciu ofensywy na wszystkich możliwych kierunkach czy prognozy Miedwiediewa na temat faktycznego rozbioru Ukrainy. Towarzyszą temu nasilone w ostatnich dniach ataki rakietowe na cele znajdujące się w głębi Ukrainy, w tym wznowienie ostrzałów Kijowa i rzeczywiste zwiększenie liczby ataków w Donbasie. Jak argumentują przedstawiciele strony ukraińskiej celem tego działania Moskali jest zbudowanie przekonania po drugiej stronie, że „czas nie pracuje” na rzecz Kijowa, który jeśliby przyjął warunki Moskwy już w kwietniu, zanim rozmowy zamarły, to mógłby uzyskać więcej niż obecnie. Wówczas, jak dają do zrozumienia Rosjanie kwestia Chersońszczyzny i Zaporoża była otwartą, teraz już Kijów musi się liczyć z utratą tych terenów. A zatem jeśli szybko nie usiądą, najlepiej dzisiaj, do stołu rokowań i nie osiągną z Rosją modus vivendi, to kontynuowanie wojny oznaczać będzie utratę przez Ukrainę kolejnych terytoriów. Rozmowy w Stambule, które toczyły się zresztą na kilku płaszczyznach, również z udziałem przedstawicieli sił zbrojnych i wywiadów obydwu państw dotyczyły oczywiście kwestii transportu ukraińskiego zboża, ale równocześnie spraw znacznie poważniejszych. Były mianowicie testem czy jakiekolwiek porozumienie między Moskwą a Kijowem jest w ogóle możliwe, zwłaszcza po tym, jak oba państwa rozszerzyły swe cele wojenne po Irpieniu i po Buczy. W kwietniu, jak argumentują dziennikarze Ukraińskiej Prawdy, zręby porozumienia kończącego działania wojenne były już gotowe, ale później mieliśmy do czynienia z zamrożeniem kontaktów i faktycznym zamarciem rozmów. Nie zmienia to faktu, że jak wynika z wypowiedzi Dawida Arachimii, szefa delegacji ukraińskiej, Kijów sformułował przed kilku tygodniami, pod adresem państw sojuszniczych, swe oczekiwania w zakresie gwarancji bezpieczeństwa, co oznaczałoby, że cały proces ucierania stanowisk nie zmarł. Tylko, że, póki co, Kijów nie otrzymał odpowiedzi, co może zarówno oznaczać przedłużający się proces konsultacji między państwami Zachodu jak i brak gotowości aby gwarantować Ukrainie bezpieczeństwo. W tym sensie niedawne deklaracje, zarówno przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, jak i te które padły w czasie wizyty Scholza – Macrona – Draghi w Kijowie o tym, że warunki ewentualnego pokoju z Rosją ustalą sami Ukraińcy mogą być interpretowane dwojako. Zarówno jako podkreślenie suwerenności i tego, że ostatnie słowo mają obywatele Ukrainy, którzy w świetle ostatniego sondażu w olbrzymiej większości – 84 % nie zgadzają się na jakiekolwiek ustępstwa terytorialne na rzecz Rosji jak i jako faktyczne „umycie rąk” jeśli chodzi o to kiedy i na jakich warunkach zakończy się wojna. Jeśli Zachód nie jest gotów na udzielenie gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy to przedłużający się konflikt jest mu paradoksalnie na rękę, bo jakieś rozstrzygnięcia na polu boju nastąpią i Kijów albo umocni swa pozycję jeśli działania w polu będą przebiegały po jego myśli, albo będzie musiał zająć bardziej spolegliwe stanowisko jeśli Rosjanie zaczną przeważać.
Rokowania w Stambule, jak pisze Ukraińska Prawda, powołując się na anonimowego członka ukraińskiej delegacji zakończyły się sukcesem „nie ze względu na ONZ czy Turcję. Rosja miała prawdziwą chęć do negocjacji. I to jest kluczowe. Udało nam się przekazać całemu światu, że Putin może zagłodzić Afrykę i Bliski Wschód. I dlatego zdecydował się, że mógłby wyjść z tej sytuacji jako „zbawca”. „ Ukraińscy dyplomaci mówią też, że w ostatnim czasie Roman Abramowicz, który uczestniczył w negocjacjach w Stambule i który podobno regularnie spotyka się z Putinem, przekazywał sygnały ze strony Rosji, że Moskwa zainteresowana jest poważnymi rozmowami pokojowymi. Tylko, że w Kijowie obecnie panuje przekonanie, iż jest na nie, póki co, zdecydowanie zbyt wcześnie. Gdyby nastąpiły one teraz, to raczej należałoby mówić o kapitulacji Ukrainy, bo jakakolwiek formuła zamrożenia wojny oznaczałaby faktyczną utratę znacznych terytoriów. To z tego powodu kilkanaście dni temu Zełenski polecił oswobodzenie południowych obszarów Ukrainy. Ofensywa na Chersoń faktycznie już się rozpoczęła, rosyjskie linie komunikacyjne są ciągle atakowane a zniszczenie jednego z trzech mostów na Dnieprze (pozostał jedynie kolejowy a trzeci w Nowej Kachowce jest zbyt oddalony od Chersonia aby na tej przeprawie oprzeć cały system zaopatrzenia) powoduje, iż strona rosyjska znalazła się, z wojskowego punktu widzenia, w trudnej sytuacji. Przedstawiciele ukraińskich sił zbrojnych mówią, że do końca lata, czyli jak się przypuszcza w ciągu najbliższych 4 – 6 tygodni, strona ukraińska może wyzwolić Chersoń. O rozpoczynającej się ukraińskiej ofensywie na tym kierunku donosi też brytyjski wywiad . Jak się wydaje taki jest właśnie wojskowo – polityczny plan Kijowa. Nie będąc w stanie, bo skala dostaw broni z Zachodu na to nie pozwala, przeprowadzić wielkiej ofensywy, która pozwoliłaby wyprzeć Rosjan na linię z 24 lutego, Ukraińcy chcą odnieść „odcinkowy”, ale prestiżowy sukces zdobywając ten port. Odsuwałoby to zagrożenie z jakim nadal musi liczyć się Odessa, a jednocześnie udowadniało Moskalom, że Kijów jest w stanie przeprowadzać bardzo dla nich bolesne zaczepne operacje w różnych miejscach liczącego niemal 2,5 tys. km frontu. Oczywiście sukces na Chersońszczyźnie znacznie poprawiałby pozycje negocjacyjną strony ukraińskiej i uprawdopodabniał perspektywę rozmów pokojowych, tym razem prowadzonych, po obu stronach, na serio. Scenariusz ten ma jednak kilka słabych punktów, o których musimy pamiętać. Po pierwsze sukces ukraiński nie jest wcale oczywisty, nawet jeśli wydaje się być prawdopodobnym. Po drugie Kijów też odczuwa braki, nie tylko w sprzęcie ale również kadrowe. Po trzecie, wreszcie, z ostatnich analiz amerykańskiego Institute for the Study of War wynika, że Rosjanie co prawda nie są w stanie atakować na wszystkich, jak zapowiedział Szojgu, kierunkach operacyjnych, ale na dwóch już tak, co oznacza, że strona ukraińska musi również dokonać rozdzielenia sił.
Decyzje Moskwy
Ostatnie decyzje Moskwy w sprawie kolejnego ograniczenia transportu gazu do Niemiec za pośrednictwem gazociągu Nord Stream 1, wydają się również świadczyć, że najważniejsza rozgrywka będzie miała miejsce w czasie najbliższych kilku tygodni. Obecnie Rosjanie zredukowali dostawy do poziomu 20 % możliwości przesyłowych, co oznacza, jak skrupulatnie wyliczyli eksperci, że plany Unii Europejskiej aby podziemne zbiorniki gazu były wypełnione w dniu 1 listopada w 80 % mogą okazać się wkrótce niewykonalnymi. Oczywiście, jeśli dostawy zostaną w ciągu najbliższego tygodnia podwojone, to harmonogram ten, z pewnym opóźnieniem uda się zrealizować. Co to oznacza z politycznego punktu widzenia? Otóż gazowa presja jaką Rosja wywiera na Europę ma na celu wymuszenie korzystnych dla Moskwy rozwiązań, ale jest w stanie oddziaływać jedynie przez ograniczony czas. Już za 6 – 8 tygodni może się okazać, że gazu Europie nie wystarczy aby przetrwać bezproblemowo zimę, w związku z tym będą uruchamiane scenariusze awaryjne. To z oczywistych względów zmniejszy siłę rosyjskiego szantażu, bo jeśli „kryzys jest i tak nieuchronny” to w imię czego teraz czynić koncesje polityczne? A te wszystkie czynniki razem wzięte oznaczają, że zmierzamy, jak się wydaje, do poszukiwania politycznego rozwiązania, lub choćby zamrożenia wojny na Ukrainie, a obecne ofensywy traktować należy w kategoriach, zresztą w przypadku obydwu stron, działania na rzecz poprawy swojej pozycji negocjacyjnej. W najbliższym czasie dyplomacja, i to na wielu płaszczyznach i w wielu formatach, będzie miała coraz więcej do powiedzenia, co oczywiście nie oznacza, że w trybie negocjacyjnym uda się cokolwiek uzyskać. Wydaje się jednak, że teraz są na to większe szanse niźli w ostatnich tygodniach. Wkrótce się przekonamy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/608473-jak-kijow-chce-poprawic-swa-pozycje-negocjacyjna