„Winny jest łatwy dostęp do broni. W Polsce też byłyby takie strzelaniny, gdyby dostęp był równie prosty” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog Artur Wróblewski, wykładowca Uczelni Łazarskiego, w kontekście ostatniej masowej strzelaniny w Stanach Zjednoczonych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Policja zatrzymała domniemanego sprawcę strzelaniny na przedmieściach Chicago. Mężczyzna zabił sześć osób i ranił 31
CZYTAJ TAKŻE: Trzy ofiary śmiertelne strzelaniny w centrum handlowym w Kopenhadze. Jest też wielu rannych. Kim był napastnik?
wPolityce.pl: 4 lipca podczas parady z okazji amerykańskiego dnia niepodległości doszło do kolejnej, tragicznej w skutkach strzelaniny. Zginęło 6 osób, a 30 zostało rannych. Z danych organizacji Gun Violence Archive wynika, że w Stanach Zjednoczonych doszło do 254 masowych strzelanin (gdy ranne bądź martwe są co najmniej 4 osoby). Czy może Pan powiedzieć, jakie są korzenie tego zjawiska? Czy jest ono stosunkowo młode czy raczej mówimy o czymś, co zawsze miało miejsce w USA?
Artur Wróblewski: Problem „mass shootings”, bo o tym mówimy, czyli masowych mordów z użyciem broni wiąże się z liberalnym prawodawstwem dostępu do broni i ma to swoje zakorzenienie w tradycji amerykańskiej, a dokładnie w drugiej poprawce do konstytucji. Co więcej, były spory czy ta druga poprawka do konstytucji, która gwarantuje prawo „to bear arms”, czyli prawo do noszenia przy sobie broni odnosi się również do zwykłych obywateli. Historycznie druga poprawka do konstytucji wymienia tzw. well regulated militia, czyli zorganizowane milicje stanowe, które w XVIII wieku wywalczyły niepodległość USA. Od tego czasu (rewolucji) Amerykanie poprzez to, że sami wywalczyli sobie wolność w tych milicjach, uznali, że mają prawo do noszenia broni, tym bardziej, że na zachodzie tworzyły się nowe stany i ludzie musieli nosić broń, żeby bronić się przed Indianami, czy też złodziejami bydła. Tak powstała tradycja noszenia broni.
Obecnie powstał spór, czy w XXI wieku można wciąż mieć takie liberalne podejście donoszenia broni. Po pierwsze dziś mamy broń automatyczna, półautomatyczną oraz magazynki dużej ładowności. Po drugie mamy prawie 350 mln ludzi w USA, a nie tak jak powstawały Stany Zjednoczone, około 3 mln. Po trzecie mamy policję, wojsko i inne służby, które chronią obywateli, więc pytanie, czy potrzeba takiego dostępu do broni.
W międzyczasie pojawiło się wzmożone zjawisko zaburzeń psychicznych, odreagowywanie młodych ludzi podczas dojrzewania itp., chociażby ostatnia strzelanina, którą zainicjował 22 latek. Słynnych strzelanin było dużo już od lat 90-tych. Pytanie, jak to teraz interpretować. Tak jak wspominałem, dziś pojawiają się pytania, czy zapis drugiej poprawki w ogóle odnosi się do osób indywidualnych. To Sąd Najwyższy ma ostateczną władzę interpretowania konstytucji w tych kwestiach i w 2008 roku stwierdził, że druga poprawka broni prawa do noszenia broni przez osoby indywidualne.
Drugą kwestią jest to, czy Stany mają prawo do ograniczania posiadania broni, nie na poziomie federalnym, tylko ogólnym. W 2010 roku Sąd Najwyższy w zasadzie rozszerzył możliwości noszenia przy sobie broni. W skrócie – według SN masz broń, możesz ją nosić.
Te sprawy są kluczowe dla zrozumienia podejścia do prawa ograniczającego dostęp do broni. Decyzje SN sprawiają, że po prostu jest w USA dostęp do broni. Przy obecnym zestawie sędziów Sądu Najwyższego, 6 konserwatywnych, w tym 3 mianowanych przez prezydenta Trumpa, każde prawo ograniczające dostęp będzie anulowane i uznane za niezgodne z konstytucją. Tych dziewięciu sędziów możemy nazwać „bogami”.
Czy przegłosowana pod koniec czerwca ustawa dotycząca ograniczenia dostępu do broni palnej ma szansę faktycznie coś zmienić i zmniejszyć liczbę podobnych tragedii?
Ma w tym sensie, że jeśli mieści się w tych parametrach ustalonych przez SN, a więc nie ogranicza mocno prawa konstytucyjnego potwierdzonego przez Sąd to ma szansę przetrwać. Jeśli dokładnie przyjrzymy się jej zapisom, to okazuje się, że w zasadzie nie ogranicza ona dostępu do broni, a raczej skupia się na finansowaniu interwencyjnych programów dotyczących kryzysu młodzieży poprzez „medicare”, czyli opiekę zdrowotną. Chodzi o rozwiązywanie problemów psychicznych dzieci i nastolatków. Czyli, jak widzimy zagubioną młodzież, to będą pieniądze, aby jej pomóc. Programy pomocowe obejmą również młodocianych przestępców, ale nie tylko. Ustawa rozszerza także tzw. background checks, czyli dokładne sprawdzanie przeszłości kryminalnej oraz stanu mentalnego kupujących (ustawa wprowadzona w 1993 r.).
Zwiększy się również kara za obchodzenie przepisów i umożliwienie nielegalnego zakupu/przekazania broni – od 15 do 25 lat więzienia.
Kolejnym elementem jest wyeliminowanie „loopholes” – dziur w systemie prawnym. Takie przykłady można było znaleźć w kontekście ograniczenia dostępu do broni przez sprawców przemocy domowej. Rozchodziło się o małżonków, konkubinat i same związki, prawo było niedokładne w tych kwestiach.
Ustawa z 23 czerwca jedynie „uszlachetnia” i wzmacnia system nadzoru, który już istniej w Stanach, natomiast nie wprowadza ona niczego rewolucyjnego. Nie zmieni ona sytuacji na amerykańskich ulicach. Dalej to będzie bardzo łatwy dostęp do broni. Jest to raczej symboliczny gest Biden’a, który obiecał coś w tej sprawie zrobić. Czy coś radykalnego może wyniknąć z tej ustawy? Nie.
Można mówić o konkretnym profilu sprawcy czy też każdy przypadek należy traktować indywidualnie?
Myślę o modelu młodocianego przestępcy, który buntuje się, tak, jak w przypadku ostatniego zamachowca, przeciwko rzeczywistości, gra w gry komputerowe, jest prześladowany przez rówieśników. Tak, jak podczas strzelanin w latach 90-tych, czy też w roku 2012, były to osoby młodociane, z problemami z adaptacją, wyizolowane, pogrążone we własnym świecie, świecie gier komputerowych.
Oczywiście motywów było również wiele innych. Tak naprawdę wydaje się, że możemy mówić o pewnym modelu sprawcy, ale wiele jest różnych motywów, które kryją się za takim działaniem.
Winny jest łatwy dostęp do broni. W Polsce też byłyby takie strzelaniny, gdyby dostęp był równie prosty.
Odbiegając od tematu Stanów Zjednoczonych. W niedzielę doszło do ataku w centrum handlowym w Kopenhadze, znów sprawcą strzelaniny był młody, 22-letni mężczyzna. Czy uważa Pan, że w podobnie jak w USA możemy się spodziewać większej ilości takich zdarzeń w Europie?
Wydaje się, że jeśli mówimy o „mass shooting”, czyli tam gdzie ginie, bądź jest rannych więcej niż 4 osoby, to jest to problem społeczny, ograniczony do USA. W moim przekonaniu nie będzie tego typu zjawiska w Europie dlatego, że nie mamy masowego dostępu do broni. W Stanach Zjednoczonych jest więcej broni niż obywateli. To powoduje, że tak naprawdę każdy problem związany z psychicznym stanem osoby, czy młodocianej dojrzewającej, czy też starszej, rozczarowanej związkiem, sfrustrowanej, może przerodzić się w przemoc z użyciem broni. Co więcej, jest tam dostęp do broni półautomatycznej, mimo zakazu, który funkcjonował między 1994 a 2004 r. za czasów Clintona.
U nas w Europie takie sytuacje miały miejsce sporadycznie i dalej tak będzie. Proszę zauważyć, około miesiąc temu w Warszawie ostrzelano z wiatrówki tramwaj,autobus i samochody. Widzimy zatem, że to łatwy dostęp do broni jest głównym faktorem. Gdyby prawo było inne, to być może użyto by prawdziwej broni, a nie wiatrówki.
Na pewno będziemy mieli problem choroby, epidemii przemocy w Europie i USA, nie w Polsce. Biden nazwał ten problem epidemią, tak jak COVID. Ten problem będzie się pogłębiał, bo stan psychiczny społeczeństwa na skutek ostatnich kryzysów drastycznie się pogorszył.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jakub Mierecki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/605516-wroblewski-polsce-nie-groza-masowe-strzelaniny-jak-w-usa