Wielu chrześcijan na świecie cieszy się z orzeczenia Sądu Najwyższego USA w sprawie Dobbs versus Jackson Women’s Health Organization. Oznacza on bowiem anulowanie orzeczenia tego samego Sądu z 1973 roku w sprawie Roe versus Wade, które zalegalizowało aborcję na terenie Stanów Zjednoczonych. Wspomniana decyzja wywołała radość wśród obrońców życia, jednak nie zamyka on sprawy, lecz raczej otwiera wiele nowych frontów.
Demokracja versus nomokracja
Musimy mianowicie uświadomić sobie, że ostatnia decyzja Sądu Najwyższego USA oznacza przede wszystkim triumf demokracji, a nie zasad chrześcijańskich. Sędziowie nie stwierdzili bowiem, że życie ludzkie powinno być chronione przez prawo od momentu poczęcia, ale że decyzja w tej sprawie powinna należeć do legislatur: stanowych lub federalnej. Ich zdaniem orzeczenie w sprawie Roe versus Wade nie miało podstaw konstytucyjnych, co oznacza, że Sąd Najwyższy w 1973 roku przekroczył swoje uprawnienia. Nie ograniczył się bowiem do wykładni obowiązującego prawa, lecz ustanowił nowe prawo, legalizując aborcję. Tym samym władza sądownicza uzurpowała sobie kompetencje, które w ustroju demokratycznym powinny należeć wyłącznie do władzy ustawodawczej. W ten sposób naród przestał być suwerenem, a stała się nim grupa sędziów. Demokrację zastąpiła nomokracja.
Ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego USA odwraca ten stan rzeczy, przywracając demokratyczny porządek. Sędziowie uznali mianowicie, że naród amerykański poprzez wybranych przez siebie przedstawicieli nigdy nie opowiedział się za legalizacją aborcji. Kongres nigdy nie przegłosował takiej ustawy. Decyzję o pozbawieniu dzieci poczętych prawnej ochrony życia przez państwo podjęło zaledwie siedmiu sędziów, nie mając ku temu żadnych podstaw konstytucyjnych. Konstytucja USA ani słowem nie wspominała bowiem o takiej możliwości. Tym samym sędziowie w 1973 roku nadużyli swoich uprawnień.
Inaczej było w przypadku wyroku polskiego Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku. Sędziowie TK dokonali wówczas wykładni Artykułów 30 i 38 Konstytucji Rzeczypospolitej, które zapewniają każdemu człowiekowi prawną ochronę życia przez władze publiczne. Zgodnie z tą wykładnią ochrona przez państwo przysługuje także dzieciom chorym w prenatalnej fazie rozwoju. W tym przypadku sędziowie TK respektowali wolę suwerena, wyrażoną w ustawie zasadniczej z 1997 roku. Przypomnijmy, że konstytucja RP, zawierająca powyższy artykuł, została uchwalona przez Zgromadzenie Narodowe, przyjęta w referendum powszechnym i podpisana przez prezydenta.
Demokracja versus chrześcijaństwo
Wróćmy jednak do Stanów Zjednoczonych. Sąd Najwyższy USA uznał właśnie, że o sprawie ochrony życia nienarodzonych nie mogą decydować sędziowie, lecz naród poprzez swoich przedstawicieli. Oznacza to, że już wkrótce w poszczególnych stanach uruchomione zostaną procedury demokratyczne, by rozstrzygnąć tę kwestię.
W tym momencie pojawia się jednak konflikt między chrześcijaństwem a demokracją, który jest nieusuwalny na płaszczyźnie zasad. W demokracji bowiem najwyższym prawem jest wola większości obywateli, zaś w chrześcijaństwie objawienie Boże i prawo naturalne. Ten konflikt może zostać usunięty tylko na płaszczyźnie faktów. W przypadku aborcji będzie to możliwe, gdy większość opowie się za obowiązywaniem w życiu publicznym piątego przykazania Dekalogu: „Nie zabijaj!”
Może jednak zdarzyć się tak, że prawna dopuszczalność aborcji zostanie przegłosowana albo przez parlamentarzystów, albo przez większość obywateli w referendum powszechnym, tak jak stało się to w Irlandii w 2018 roku. Wówczas dojdzie do kolizji między zasadami chrześcijańskimi a normami demokratycznymi.
Ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego USA oznacza więc połowiczne zwycięstwo obrońców życia. Teraz rozpocznie się nowa batalia, w której nie będą decydować już sędziowie, lecz przedstawiciele narodu wybrani przez obywateli podczas głosowania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/604155-orzeczenie-sadu-najwyzszego-usa-to-triumf-demokracji-ale