Daniel Kochis, analityk z konserwatywnego think tanku Heritage Foundation, w artykule opublikowanym na łamach specjalistycznego portalu RealClear Defence wzywa nowy niemiecki rząd, który skonstruowany zostanie według wszelkich znaków na niebie i na ziemi przez Socjaldemokratów, Zielonych i FDP, do wywiązania się z obietnic, jakie Berlin złożył NATO. Chodzi oczywiście o zwiększenie wydatków na obronność do poziomu 2 proc. PKB, co w świetle zarówno wypowiedzi jeszcze urzędującej minister obrony wywodzącej się z CDU, jak i deklaracji tych, którzy mają przejąć władzę w Niemczech odsuwa się w odległą przyszłość.
Nowy rząd może być w tym względzie jeszcze ostrożniejszy, na co wskazywać może analiza opublikowanego niedawno 12 stronnicowego dokumentu, w którym kwestie bezpieczeństwa znalazły się dopiero w ostatnim 10 punkcie. Co więcej, potraktowano je niezwykle lakonicznie. Negocjujący liderzy partii idących po władzę w Niemczech podkreślili w tym dokumencie, że „NATO jest fundamentem bezpieczeństwa” i w kolejnym zdaniu napisali o woli modernizacji sprzętu, którym dysponują niemieckie siły zbrojne. Można od biedy wyciągnąć z tego rodzaju zapisów wniosek, że Berlin kupi nowe samoloty niezbędne, aby Niemcy mogły nadal uczestniczyć w programie nuclear sharing, ale niewiele więcej. Kochis przypomina, że już w 2006 w NATO dyskutowano o konieczności zwiększenia wydatków na obronność do poziomu 2 proc., z czego co najmniej 20 proc. miało być przeznaczone na „duże” projekty modernizacji sprzętowej, stosowne ustalenia przyjęto na szczycie Sojuszu Północnoatlantyckiego w Walii w 2014 roku. Wówczas też poczyniono ustalenie, że państwa członkowskie wywiążą się z tych zobowiązań do roku 2024. W przypadku Niemiec jest to kompletnie nierealne, bo Berlin jeszcze przed pandemią, w 2019 roku, mając co warto zauważyć, nadwyżkę budżetową, oświadczył, że będzie w stanie osiągnąć 2 proc. cel dopiero w roku 2031. Oczywiście nie oznacza, to, że Berlin nie zwiększył swoich wydatków wojskowych – dziś na obronność Niemcy asygnują 25 mld dolarów więcej niźli w 2015 roku, co nie zmienia faktu, że jest to nadal tylko 1,53 proc. PKB kraju.
Analityk Heritage Foundation jest zdania, że nawet perspektywa roku 2031, kiedy Niemcy mają wedle ostatnich deklaracji wywiązać się z przyjętych zobowiązań, jest poważnie zagrożona. Przede wszystkim z tego względu, że po pierwsze nowa koalicja rządowa opowiada się za znacznym zwiększeniem wydatków o charakterze socjalnym, co może skłonić ją do szukania oszczędności w budżecie wojskowym. Drugim czynnikiem, jak pisze, może okazać się narastające w niektórych krajach europejskich przekonanie, że wraz z przyjściem do władzy administracji Bidena, silnie akcentowana przez Trumpa „kwestia 2 proc.” nie ma już takiego znaczenia. Jeśli te obawy się potwierdzą, to w opinii Kochisa „taki sygnał zostałby zinterpretowany w Moskwie jako słabość, a w Europie Wschodniej jako niefrasobliwość. W USA dałoby to amunicję tym, którzy uważają, że niskie europejskie wydatki na obronę są wystarczającym powodem dla USA aby ‘zostawiły’ Europę”.
Amerykański analityk napisał też, że nie ma czasu na zwłokę. Nie tylko dlatego, że sytuacja w zakresie bezpieczeństwa w Europie pogarsza się, choć to też, ale również, z tego powodu, iż jak argumentuje „Niemcom zajmie trochę czasu, aby odbudować swoje zdolności”.
Tego rodzaju uwaga zmusza nas do postawienia pytania o rzeczywisty stan niemieckich sił zbrojnych. W Polsce bowiem, jak się wydaje, utrwaliło się przekonanie, że kraj wydający w 2020 roku na bezpieczeństwo tak jak Niemcy 58,9 mld dolarów, liczonych według metodologii NATO, a zatem bez wydatków na wojskowe emerytury, musi mieć znaczące możliwości w zakresie obronności. „Na papierze” liczebność niemieckich sił lądowych, według brytyjskiego think tanku IISS, który każdego roku wydaje The Military Balance, opisujący stan sił zbrojnych każdego państwa świata, jest niewiele większa niźli polskich. Niemcy mają 62 150 żołnierzy i oficerów, my 58 500. W przypadku lotnictwa siły niemieckie to 16,6 tys., nasze 14,3 tys. Mają sporo liczebniejsza marynarkę wojenną, my za to zdecydowanie silniejszy komponent wojsk specjalnych. Jeśli „papierowe stany” niemieckich sił zbrojnych niewiele odbiegają od naszej armii, to może górują wyposażeniem w sprzęt, wyszkoleniem, stopniem gotowości? Chcąc uzyskać odpowiedź na to pytanie odwołajmy się do opublikowanego właśnie przez Heritage Fundation raportu Index of Military Strenght, którego częścią jest analiza środowiska operacyjnego, w tym możliwości głównych amerykańskich sojuszników w świecie. Nieco uwagi w tym opracowaniu poświęcono też potencjałowi militarnemu Niemiec. Oddajmy zatem głos amerykańskim analitykom.
Otóż w ich opinii „niemiecki siły zbrojne pozostają niedofinansowane i są źle wyposażone”. Autorzy opracowania powołują się przy okazji na wypowiedź anonimowego dyplomaty niemieckiego cytowaną przez dziennik Financial Times, który miał powiedzieć, że „Niemcy powinny podwoić swój budżet obronny do poziomu 3,0 – 3,5 proc. PKB, w przeciwnym razie ryzykują, że będą kompletnie głusi, ślepi i bezbronni”. W ich opinii niemieckie siły zbrojne, które podejmują się nowych obowiązków ekspedycyjnych, są bowiem obecne nie tylko w Litwie, Albanii, czy Kosowie, nadal pozostają na niskim stopniu gotowości bojowej, który dziś wynosi 74 proc. Międzynarodowa obecność niemieckich sił zbrojnych, tak było zarówno w przypadku misji w Mali, jak i ma miejsce w związku np. z patrolowaniem przestrzeni powietrznej Państw Bałtyckich, jest możliwa, zdaniem amerykańskich analityków, tylko dlatego, że „ogołacane” po to, aby być w stanie realizować misje, ze sprawnego sprzętu są niemieckie siły operacyjne, co negatywnie odbija się na ich sprawności i szkoleniu. Skalę problemów ujawnił też ostatni, z tego roku, raport Bundestagu w którym stwierdzono m.in., iż jedynie 13 czołgów LEOPARD 2, zamiast 35, niezbędnych w szkoleniu było sprawnych. Nie rozwiązano również problemów kadrowych. Braki dotyczą zresztą nie tylko sił lądowych, bo jak zauważają: „Prawie połowa pilotów Luftwaffe nie jest w stanie sprostać wymogom szkoleniowym NATO, ponieważ brak dostępnych samolotów spowodował niemożność wypełnienia kryteriów w zakresie liczby godzin w powietrzu”. Nie ma zresztą pilotów, bo tylko 106 z 220 etatów dla pilotów myśliwców bojowych jest obsadzonych, w przypadku śmigłowców ten wskaźnik wygląda podobnie – 44 pilotów służy, na potrzebnych 84. Sytuacja w niemieckiej marynarce wojennej nie jest lepsza, nie tylko ze względu na braki kadrowe, ale również na fakt wycofywania jednostek ze służby. Zresztą jak ujawniono w marcu 2021 roku ponad 100 niemieckich jednostek, w tym okręty podwodne, posługuje się rosyjskimi systemami nawigacyjnymi, które nie spełniają NATO-wskich standardów. Jak napisano istnieje możliwość ich „shakowania”, co może pozbawić znakomitą część niemieckiej marynarki wojennej „zdolności operacyjnych”.
Niemcy chcą rozbudować liczebność swoich sił zbrojnych, głównie komponentu rezerwowego, ale jak oceniają eksperci Heritage Fundation plany te, choć należy uznać je za celowe, są realizowane z trudnością. W 2020 roku liczba ochotników, którzy zadeklarowali chęć udziału w szkoleniu, spadła o 19 proc. i nadal w niemieckich siłach zbrojnych jest 20,2 tys. wakatów. Średni wiek żołnierza wzrósł o 3 lata od roku 2012 i dziś jest to 33,4 lata.
W marcu 2021 r. Bundestag zaakceptował udział Niemiec we wspólnym europejskim programie budowy dronów (uczestniczą w nim również Francja, Włochy i Hiszpania), ale zakazał zakupu uzbrojenia a ich operatorzy nie będą mogli ćwiczyć posługiwania się dronami w charakterze „broni taktycznej”, co powoduje, że i w tym obszarze niemieckie siły zbrojne pozostaną najprawdopodobniej w tyle.
We wrześniu specjalny raport poświęcony możliwościom niemieckich sił zbrojnych opublikował również szwedzki think tank wojskowy FOI. Nie ma sensu powtarzać wszystkich ustaleń, bo w większej części pokrywają się one z tym co napisali amerykańscy eksperci. Warto jednak zwrócić uwagę, że zdaniem Autorów opracowania, Niemcy w razie wojny byliby w stanie wystawić, w terminie do tygodnia od umownej „godziny W” jedynie 3 do 4 batalionów zmechanizowanych, i to jeszcze w miejscach ich stałej dyslokacji oraz dodatkowo 2, może 3 lżej uzbrojone bataliony lekkiej piechoty, która może być przerzucona w rejon działań drogą lotniczą. Nie jest to imponujący potencjał, z pewnością nie taki, który wystraszyłby Moskwę i skłonił rosyjskie elity do rezygnacji z ewentualnych agresywnych posunięć. Ambicją niemieckiego resortu obrony jest to, aby w umownym 2031 roku mieć możliwość „rzucenia do boju” trzech pełnych dywizji sił lądowych w terminie do trzech miesięcy od dnia rozpoczęcia wojny.
Z naszej perspektywy komunikat jest jasny. Nawet jeśli Berlin zrealizuje swe plany i wreszcie wywiąże się z przyjętych w 2014 roku zobowiązań, to niemiecka „odsiecz” może przyjść dopiero w 3 miesiące od rozpoczęcia wojny na wschodniej flance. Oczywiście o ile te „ambitne” zamierzenia nie zostaną przez nową koalicję zablokowane i jeśli w Berlinie zapadnie decyzja aby walczyć z Rosją.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/572905-troche-prawdy-o-niemieckim-potencjale-militarnym