Zarówno studenci, jak i wykładowcy brytyjskich uczelni, którzy w sposób otwarty wyznają swoją wiarę oraz opowiadają się przeciw szeroko rozumianej cywilizacji śmierci są prześladowani. Agresja środowisk aborcyjnych i genderowych jest tak duża, że niektórzy chrześcijanie obawiają się o życie. Co ciekawe, sprawcy aktów przemocy – mimo niezbitych dowodów ich winy – często pozostają bezkarni.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Dyktatura poprawności. Krytykujesz gender? Amazon usunie twoją książkę z oferty, bo „zawiera treści uważane za obraźliwe”
W sierpniu bieżącego roku głośno było w Wielkiej Brytanii o sprawie katolickiego księdza Davida Palmera, którego nominację na kapelana Uniwersytety Nottingham zablokowano ze względu na wyznawane przez niego poglądy pro-life. Kapłan często wypowiadał się w mediach społecznościowych przeciwko aborcji oraz eutanazji.
W tych czasach, prawie niemożliwe jest bycie katolikiem na uniwersytecie, jeśli otwarcie wyznaje się swoją wiarę
— przyznał duchowny odnosząc się do sprawy.
Odrzucenie tego księdza z funkcji uniwersyteckiego kapelana jest wskaźnikiem szerszego kryzysu wolności słowa oraz rosnącej wrogości względem społeczności pro-life
— mówił wówczas Michael Robinson z organizacji pro-life, Society for the Protection of Unborn Children’s (SPUC).
Wprawdzie wskutek interwencji biskupa Nottingham Patricka McKinney’a oraz Stowarzyszenia Wolnego Słowa, które zagroziło uczelni podjęciem kroków prawnych, David Palmer został mianowany kapelanem, ale jedynie na okres próbny. Skargi zwolenników lewicowych ideologii w każdej chwili mogą doprowadzić do jego usunięcia z pełnionej posługi.
Polska studentka wywalczyła odszkodowanie
Głośnym echem odbiła się sprawa Julii Rynkiewicz, polskiej studentki położnictwa, która została wyrzucona z praktyk – co w zasadzie uniemożliwiło jej dalszą edukację – gdy władze uczelni odkryły, że należała ona do studenckiej grupy pro-life. Rynkiewicz zaskarżyła wówczas swoją uczelnię, uzyskała przeprosiny i odszkodowanie.
Nie lepiej sytuacja wygląda na innych brytyjskich uniwersytetach. W Oxfordzie, studenci biorący udział w targach studenckich zniszczyli stoisko pro-life i wyrzucili wszystkie materiały. Do akcji musiały wkroczyć służby porządkowe, aby opanować agresję lewicowych żaków.
Po tych wydarzeniach Anna Fleischer, przewodnicząca ruchu pro-life na Uniwersytecie Oxfordzkim, stała się obiektem fizycznych i słownych aktów agresji oraz internetowego hejtu.
Nie była to konstruktywna krytyka, ale pełne wulgaryzmów wpisy. Niektóre z nich można by uznać za groźby karalne i namawianie do przemocy
— relacjonowała Fleischer.
Jak zareagowały władze uczelni? - wyraziły ubolewanie, ale kroków dyscyplinarnych nie podjęły, mimo że nazwiska agresorów są powszechnie znane, a dowody - zarejestrowane na filmie.
Na uniwersytetach nie ma przestrzeni do debaty
Do podobnych aktów agresji dochodziło również na innych brytyjskich uczelniach, w tym na Uniwersytecie Exeter.
Uniwersytety powinny być miejscami intelektualnej debaty, tymczasem stale rosnąca nienawiść i nawoływanie do przemocy w stosunku do osób o odmiennych poglądach, nie ma nic wspólnego z ideą uniwersytetu, jest bardzo alarmująca i nie powinna być tolerowana przez władze uczelni
— ubolewała Madeline Page z organizacji zrzeszającej brytyjskich studentów pro-life.
W jej ocenie wolność słowa na wielu brytyjskich uczelniach jest dziś postrzegana jako zagrożenie, a nie wartość, natomiast same uniwersytety stają się siedliskiem nowych i destrukcyjnych ideologii, które są całkowicie sprzeczne z wolnością i osłabiają demokrację.
Nie tak powinny wyglądać kuźnie elit i przyszłych liderów życia publicznego
— uważa Madeline Page.
Anglikanie też nie mogą czuć się bezpieczni
Wykładająca filozofię na Uniwersytecie Sussex Kathleen Stock, skądinąd feministka, ale nieprzychylna dla ideologii gender, w styczniu bieżącego roku została zaatakowana przez członków swojego własnego związku zawodowego. Powód? Krytyczny stosunek do neomarksistowskiej teorii płci kulturowej.
Agresja zarówno innych wykładowców, jak i studentów zmusiła ją do przeniesienia zajęć do internetu. Część studentów groziła jej śmiercią. Rozwieszano też plakaty z apelem do władz uczelni, aby zwolniła Stock. Znamienne, że związek zawodowy University and College nie tylko odmówił jej obrony, ale… skrytykował uniwersytet za brak poparcia dla inicjatywy oplakatowania kampusu.
Agresja, której doświadczają chrześcijanie w Wielkiej Brytanii ze strony zwolenników ideologii gender demaskuje charakter i cele tego środowiska, które nie tylko że nie jest ani pokojowe, ani prześladowane, jak usiłuje wmawiać opinii publicznej, ale agresywne i prześladujące każdego, kto tylko odważy się mieć inne poglądy, bądź poddać rzeczowej krytyce tęczową agendę.
CZYTAJ TAKŻE:
aw/LifeSiteNews/gosc.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/571639-genderowa-wolnosc-slowa-chrzescijanie-boja-sie-o-zycie