„Białoruś jest traktowana przez Putina jako poligon doświadczalny ws. walki z opozycją i przesuwania granic” – mówi redaktor Grzegorz Kuczyński w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Białoruski reżim opublikował „wywiad” z Romanem Protasiewiczem. Zobaczyliśmy złamane torturami opozycjonistę. Czy należy się spodziewać kolejnych tego typu działań ze strony ludzi Łukaszenki?
Grzegorz Kuczyński, autor książki „Jak zabijają Rosjanie: ofiary rosyjskich służb od Trockiego do Litwinienki”: Powinniśmy spodziewać się, że zobaczymy więcej tego typu obrazków. Najpierw na Białorusi, następnie w Rosji. Białoruś jest traktowana przez Putina jako poligon doświadczalny ws. walki z opozycją i przesuwania granic. Reżim bada, na ile może sobie pozwolić, nie ryzykując poważniejszej reakcji Zachodu. A jak widzimy w przypadku Białorusi, ta reakcja jest taka, że granice będą przesuwane przynajmniej do połowy czerwca, gdy dojdzie do spotkania Bidena z Putinem. Zobaczymy jakie będą tego spotkania skutki, czy Białoruś i Rosja dostaną wolną rękę w niszczeniu opozycji.
Jaki to może mieć wpływ na demokratyczną opozycję na Białorusi?
Zwolennicy opozycji nie uwierzą w to, że Protasiewicz mówił to, co myśli. Zdają sobie sprawę, że mówił tylko co, kazano mu powiedzieć. Nie uwierzą w bajki, które KGB włożyły w usta maltretowanego więźnia. Inny problem to kwestia zastraszenia przeciwników władzy. Działania reżimu od jesieni ubiegłego roku, to kolejny dowód na to, że mamy do czynienia z zamordystycznym państwem autorytarnym. Sam fakt, że udało im się porwać Protasiewicza i zmusić go do powiedzenia tych słów, to sygnał dla przeciwników Łukaszenki, że Zachód może straszyć sankcjami, a gdy przyjdzie co do czego, to brutalne służby rosyjskie czy białoruskie są w stanie osiągnąć swój cel. Największym negatywnym skutkiem tej operacji i nie chodzi tu o sam ten pseudowywiad, ale też sam fakt porwania, będzie zastraszenie przeciwników reżimu.
Pojawiają się głosy, by zaniechać ewentualnych sankcji ekonomicznych wobec Białorusi, bo doprowadzi to do zubożenia białoruskiego społeczeństwa i dalszego wpychania tego kraju w ręce Rosji.
I bez tych sankcji Białoruś coraz bardziej przesuwa się w stronę Rosji. Równie dobrze można zadać pytanie, czy ekonomiczne sankcje nałożone przez Stany Zjednoczone i kraje zachodnie na Polskę Ludową po wprowadzeniu stanu Wojennego, które odczuli też obywatele, miały sens. Oznaczałoby to, że cywilizowany świat nie powinien nakładać sankcji na żaden autorytarny reżim. Nie chodzi o to, by uderzyć w zwykłych ludzi, ale we władze. Gdy pogarsza się sytuacja ekonomiczna, wzrasta niezadowolenie wobec ludzi, którzy rządzą. Jest to jakaś droga do próby osłabienia lub obalenia reżimy. Nienakładanie sankcji oznaczałoby, że przez najbliższe lata Łukaszenka będzie mógł bezkarnie terroryzować społeczeństwo Białorusi. Od początku twierdziłem, że należy wziąć pod uwagę poważne sankcje ekonomiczne. Nie ma innego wyjścia, skoro Zachód nie jest nawet w stanie namierzyć majątku Łukaszenki czy jego ludzi. A wiadomo, że nie trzymają swoich pieniędzy na Białorusi czy w Rosji. Obecnie stosowane półśrodki niczego nie dają.
Reżim Putina stać na to, by utrzymywać Białoruś Łukaszenki?
Rosję stać na to, by przez pewien czas dopłacać do Białorusi. Rosjanie odłożyli w swoich funduszach pieniądze pochodzące z nadwyżek ze sprzedaży ropy naftowej. Dlatego krótkoterminowo jest to możliwe.
Czego ws. Białorusi możemy spodziewać się pod spotkaniu Biden-Putin?
Najważniejsze jest to, czy sprawa Białorusi w ogóle zostanie przez Bidena poruszona. Nie jestem przekonany, by kruszył kopię o ten kraj. Kwestia Białorusi będzie testem intencji prezydenta Stanów Zjednoczonych. Demokraci mają w zwyczaju opowiadanie o obronie praw człowieka, a póki co nie widać zdecydowanych działań Bidena chociażby w sprawie Nawalnego czy Protasiewicza.
Jaki plan związany z Białorusią ma Władimir Putin?
Jest oczywistym, że z czasem Putin będzie chciał wymienić Łukaszenkę. Długofalowym celem Rosji jest doprowadzenie do zmiany reżimu na Białorusi. Szczególnie teraz, gdy ma on złą prasę na Zachodzie i wśród własnych obywateli. Chodzi o stworzenie czegoś w rodzaju demokratycznej transformacji. Odbędą się wybory, w których zwycięży obóz prorosyjski. Nawet bardziej prorosyjski niż sam Łukaszenko, bo on utrzymuje taką postawę, by utrzymać się przy władzy. Rosja pokaże Zachodowi, że pozbyła się dyktatora, przeprowadzono demokratyczną transformację. Wtedy otworzy się możliwość prywatyzacji białoruskiej gospodarki i przejęcia najlepszych kąsków przez rosyjskich oligarchów. Nie wydaje mi się, by celem Putina była aneksja Białorusi. Rosji bardziej opłaca się formalnie suwerenna Białoruś, którą rządzić będzie jeszcze bardziej prorosyjska ekipa. Będzie się to bardziej opłacało Rosji, również ekonomicznie. Trzeba jednak zastrzec, że ta wersja demokratyzacji Białorusi niesie też ryzyko dla Rosji. Jeżeli nie będzie takiego zamordyzmu, to może się pojawić taki problem, że ludzie coraz chętniej będą głosowali na partie niekoniecznie opowiadające się za bliskim sojuszem z Rosją. Gdyby Putin chciałby zrobić z Białorusi kraj demokratyczny, ale bardziej prorosyjski, to powinien się pospieszyć z wymianą Łukaszenki. Im dłużej go wspiera, tym więcej Białorusinów zmienia nastawienie do Rosji. O ile kiedyś społeczeństwo tego kraju było najbardziej prorosyjskie w całej przestrzeni postsowieckiej, to wsparcie Putina dla Łukaszenki powoduje zmianę nastrojów.
not. TK
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/553576-nasz-wywiad-kuczynski-proba-zastraszenia-opozycji