Demokrata Joe Biden to przyzwoity facet. Według mainstreamowych mediów za Oceanem i jego samego. „Powinienem się cieszyć, że ludzie przychodzą bo jestem przyzwoitym facetem” – tak „sleepy Joe” odpowiedział na pytania dziennikarzy o nielegalnych migrantów szturmujących obecnie amerykańską granicę. Były to najbardziej niewygodne pytania, jakie mu zadano podczas jego pierwszej konferencji prasowej – zorganizowanej wczoraj, aż 64 dni po objęciu przez niego urzędu prezydenta. Dziennikarze byli starannie dobrani, i zadawali starannie przygotowane pytania. Miało być spokojnie i miło (inaczej niż podczas czasami burzliwych konferencji prasowych Donalda Trumpa). I było, ale to i tak niewiele pomogło. Biden czytał z kartek, gubił się, kluczył.
Bzdury o migracji
Zapytany przez dziennikarkę Univision Janet Rodriguez o tysiące latynoskich dzieci, które Demokraci przechowują w – jak sami je określili za czasów Trumpa – „obozach koncentracyjnych” Biden zaczął mówić o „ludziach w Gwatemali siedzących przy ręcznie plecionych stołach i myślących, że byłoby fajnie emigrować do USA”, a potem nie wiedział czy chodzi mu o kilka czy kilkaset tysięcy przybyszy z Ameryki Południowej. Nie było to odpowiedzią na zadane pytanie, i oględnie mówiąc, bez sensu. Kolejne pytanie zadała Cecilia Vega z ABC News, relacjonując sytuację 9-letnigo chłopca z Hondurasu,, który pieszo dotarł do USA. Jego matka, skontaktowana przez ABC News zadeklarowała, że wysłała go do Stanów Zjednoczonych, bo była przekonana, że „Biden go wpuści”. Na co prezydent odparł, że „należy go odesłać do matki”. To jest dokładnie to, co robił Trump, i jak pisze „National Review” tę praktykę Biden zlikwidował, jako „nieludzką”. Zamiast tego nieletni migranci gnieżdżą się w zamkniętych ośrodkach deportacyjnych, by potem zostać m.in. umieszczonym w rodzinach zastępczych. Na dodatek prezydent USA okłamał Amerykanów, mówiąc, że obecny, nasilony napływ migrantów jest wydarzeniem „cyklicznym”, czyli występującym co roku o tej samej porze. Migranci – przekonywał – korzystają z niskich temperatur by przedostać się do USA. Według dziennika „Washington Post” to nieprawda, bo „obecny napływ migrantów jest największym na przestrzeni ostatnich 20 lat”.
Strumień banałów
Dalej nie było wiele lepiej. Biden zabawiał dziennikarzy banałami. Mówił, że został wybrany by rozwiązywać problemy, że „tak wiele jest jeszcze do zrobienia”. Planować kilka lat do przodu jednak „nie potrafi”. I mówił to prezydent, który w 2024 r. liczy na reelekcję. Były też prztyczki w kierunku „republikanów”, którzy są jego zdaniem „chorzy” i nie chcą z nim współpracować. Następnie stwierdził, że „należy wrócić do czasów kiedy zostałem członkiem Senatu, 120 lat temu”. Groził nawet, że powie coś „skandalicznego”, ale koniec końców z tego zrezygnował. Pytanie o zaostrzenie przepisów związanych z posiadaniem broni zignorował, mówiąc zamiast tego o infrastrukturze. Przez kilka minut sczytywał z kartki statystyki o zepsutych mostach i rurach w USA. Było też kilka pytań o politykę zagraniczną, ale także i tu Biden uciekał się do ogólników. Amerykańskie wojska, przekonywał, wyjdą z Afganistanu, pytanie kiedy. On sam najwyraźniej nie wie. Odnośnie Chin mówił o „twardej konkurencji”, zamiast konfliktu, i długo dywagował o tym „jak długo już zna Xi Jinpinga”. „Chiny chcą być najbogatszym i najpotężniejszym państwem świata. Nie póki ja jestem prezydentem” – przekonywał. A to, sądząc po wczorajszej konferencji prasowej, może nie być zbyt długo.
Plotki o rzekomej demencji Bidena dalej krążą, i chociaż poradził sobie podczas tego występu lepiej niż podczas innych w ostatnim czasie, to nie zabrakło długich przerw podczas których grzebał w kartkach, lub po prostu gubił myśl. „Kiedy na czymś ci bardzo zależy, jeśli chcesz być w stanie, …dobra, …nieważne…..” – powiedział w pewnym momencie, patrząc w sufit. Na jego korzyść gra oczywiście przychylność większości mediów, które entuzjastycznie uznały, że jego występ był „fantastyczny” i „racjonalny”. W końcu było miło. Czy prezydent musi być dynamiczny, i błyszczeć intelektem? Nie, wystarczy, że jest „właściwy”. Przynajmniej na jakiś czas.
Na koniec konferencji, zapytany o Trumpa, Biden zauważył ironicznie, że za nim tęskni. Jak tak dalej pójdzie to i Amerykanie zaczną. Oczekiwania wobec prezydenta są obecnie – jak pisze Matt Lewis na portalu „Daily Beast” – dość niskie, ale w obliczu poważnego kryzysu na granicy, pandemii Covid-19 i rosnącej rywalizacji z Chinami, by wymienić tylko kilka powodów, z czasem wzrosną. A Biden po prostu nie wygląda na kogoś kto potrafiłby sobie z nimi poradzić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/544676-pierwsza-konferencja-prasowa-joe-bidena-czyli-reality-show