„Pani Harris jako osoba młodsza, energiczna będzie prawdopodobnie w stanie wywierać dość duże naciski na prezydenta Bidena, któremu ani młodości, ani energii nie można zarzucić. Ten niewielki ułamek głosów, który spowodował, że Biden jest przy prezydenturze, to jest właśnie ułamek tej radykalnej lewicy” - mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Grzegorz Długi, były konsul w Chicago i Waszyngtonie oraz były poseł Kukiz‘15.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Napisał pan na Twitterze, że w obecnej sytuacji „jest w polskiej racji stanu”, aby Joe Biden przez najbliższe 4 lata był zdrowy. Co miał pan na myśli?
Grzegorz Długi: Jeżeli Joe Biden – życzę mu oczywiście zdrowia – by odszedł, wówczas prezydentem zostaje pani Kamala Harris. Otwarta marksistka – osoba, która jest przepełniona różnymi negatywnymi uczuciami do niektórych grup społecznych, do niektórych sposobów zachowania i niewątpliwie nie jest sympatyczką Polski.
Znane są jakieś dotychczasowe wypowiedzi pani Harris na temat naszego kraju?
Nie, nie jestem przekonany, czy ona wie, gdzie leży Polska, ale w momencie, gdy będzie wiceprezydentem – a później ewentualnie prezydentem – będzie podejmować rożnego rodzaju decyzje, to się dowie. To nie jest takie trudno. Jest to realne niebezpieczeństwo nie tylko dla Polski, ale również dla pewnego sposobu myślenia, które teraz być może jest w odwrocie, ale jest jednak tym sposobem myślenia, w którym my jesteśmy wychowani.
Stąd biorą się nadzieje niektórych mediów i polityków na to, że po wygranej Bidena zmieni się podejście amerykańskiej administracji do Polski?
Nie sądzę, że to są nadzieje. Myślę, że tego należy się spodziewać. Były wiceprezydent Biden kilkukrotnie wypowiadał się na tematy polskie i oceniał – nie tyle konkretne pociągnięcia władz polskich, co oceniał to, kto rządzi w naszym kraju. Robił to zarówno jako jeden z senatorów – podpisując różnego rodzaju dokumenty – jak i w wypowiedziach. Ostatnia nie była tak dawno. Biden uznał w niej, że w Polsce nie ma demokracji, a jeżeli jest, to na zasadzie białoruskiej. Przy całym moim dystansie do obecnej władzy w Polsce, to jednak nie można twierdzić, że w Polsce władza została wybrana niezgodnie z zasadami demokracji czy też że w Polsce dzieje się coś strasznego. Nawet jeżeli o takich, czy innych decyzjach polskich władz można dyskutować czy też uważać, że nie są najlepsze, to nie oznacza, że jesteśmy Białorusią. Uważam, że pewne skróty myślowe, które stosuje pan Biden, mu pozostaną, tak jak mu pewnie radzono swego czasu. Pozostaną mu w podświadomości i jestem przekonany, że relacje polsko-amerykańskie nie będą takie, jak były. Wiele osób uważa, że pragmatyzm amerykański spowoduje, że jednak będzie zwrócenie uwagi przede wszystkim na amerykańskie interesy – patrząc na to, że robimy spore zakupy w USA. Amerykański pragmatyzm to pewien stereotyp myślenia o Amerykanach, a on nie istnieje już od dłuższego czasu. Wybory, nie zawsze podyktowane pragmatyzmem, są w Stanach Zjednoczonych już od jakiegoś czasu podejmowane i taki sposób myślenia rośnie. Zresztą same wybory prezydenckie tego dowodzą. Wybory, w których wygrywa Joe Bidena, a przegrywa Donald Trump, który: obniżył podatki dla wszystkich – dla najbiedniejszych też, podwyższając progi podatkowe; miał spore sukcesy gospodarcze. To oznacza, że nie pragmatyka się liczy, a pewne kwestie ideologiczne. Trump nie był akceptowany ideologicznie, więc musiał odejść.
Zmieni się głównie retoryka w stosunku do Polski, czy mogą za tym pójść konkretne decyzje?
Możliwe, że konkretne decyzje. Proszę zauważyć, co zrobił prezydent Trump czy obecna administracja amerykańska. Nie chodzi mi w tej chwili o stałą obecność w Polsce, o odwrócenie tego, co zrobił Barack Obama, czyli jednak budowę na naszym wybrzeżu stacji ostrzegania i podobnej w Rumunii i w Czechach itd. Tu nie chodzi nawet o to, że było to odwrócenie trendu, który rozpoczął Barack Obama. Natomiast jeżeli założymy, że zagrożeniem dla naszej niepodległości, dla polskich interesów jest polityka naszego wschodniego sąsiada, to administracja amerykańska spowodowała – swoimi decyzjami – znaczący spadek cen ropy naftowej na świecie, a co za tym idzie, również gazu. Tym samym znacznie uszczupliła dochody budżetu rosyjskiego. To spowodowało, że Rosja dużo mniej może wydawać na zbrojenia, na taką politykę, która niekoniecznie nam się podoba. To po pierwsze. Po drugie, nikt inny jak obecna administracja amerykańska spowodowała, że na rynku europejskim pojawiła się znacząca konkurencja dla rosyjskich źródeł energii. Zapomina się o tym, że amerykańska administracja zapewniła dostawy, rozpoczęła dość mocną politykę w celu ograniczenia lub też niedopuszczenia do otwarcia Nord Stream 2. To są rzeczy których Barack Obama nie tylko nie blokował, ale wspierał. Wobec tego Joe Biden wróci raczej w tym zakresie do polityki Baracka Obamy, również energetycznej. Weźmy pod uwagę, że Ameryka stała się potęgą energetyczną dlatego, że rozpoczęła eksploatację swoich złóż metodą crackingu. Ta metoda w kołach lewicowych w USA nie jest akceptowana. Joe Biden ją reprezentuje, więc jest oczywiste, że będzie zmniejszenie produkcji amerykańskiej energii, a co za tym idzie ceny energii na światowych rynkach pójdą w górę. Siłą rzeczy konkurencyjność rosyjskiej energii i jej cena również wzrosną. Jak by na to nie patrzeć Rosja była żywotnie zainteresowana tym, aby wynik wyborów amerykańskich był taki, jaki jest. Nie wiemy na ile prawdziwe są doniesienia m.in. pana Tyrmanda, który ujawnił zawartość laptopa syna Bidena. To oczywiście wymagałoby wyjaśnienia i nie jestem pewien czy znajdzie się komisja senacka, która się tym zajmie w obecnej sytuacji, ale powinna. Chodzi zarówno o zarzuty finansowania z Rosji, z Ukrainy oraz Chin, bo jest kolejny element który na pewno się zmieni. Wbrew pozorom i wbrew nadziejom sporej części europejskich biurokratów Ameryka nie wróci do zainteresowania Europą Zainteresowania i zagrożenia amerykańskie są teraz w zupełnie innym miejscu – w Azji. Prezydent Trump tymi swoimi niedźwiedzimi ruchami, ale jednak próbował odwrócić bieg historii. Myślę, że prezydent Biden nie będzie tego robił. Z wielu powodów. To jest jednak ryzykowne, czasem może nawet oznaczać kłopoty, więc nie należy się tego spodziewać. Potęga chińska będzie wzrastała, potęga amerykańska będzie spadała. Czy to jest dla Polski korzystne? Chyba nie.
CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. Lewicki: Trump merytorycznie ma rację, chociaż trudno będzie do tego przekonać sąd. Zawsze jest jakaś szansa
A czy możemy powiedzieć, że jesteśmy już po wyborach w USA, czy ostatecznego rozstrzygnięcia dokona jednak Sąd Najwyższy, podobnie jak 20 lat temu?
Oczywiście może dojść do batalii sądowej, ale myślę, że Donald Trump jednak przegrał te wybory. Nie mnie oceniać czy przegrał je fair, czy nie fair, czy były uczciwe, czy były nieuczciwe. Media liberalne donoszą, że zarzuty zwolenników Trumpa, co do nieuczciwości wyborów, przede wszystkim głosów korespondencyjnych, nie są poparte żadnymi dowodami – czyli nie są poparte żadnymi dowodami, które publikowałyby media liberalne, a inne media w USA praktycznie nie istnieją. Wobec tego prawdopodobnie bardzo trudno byłoby odwrócić to, co się stało i trzeba zaakceptować, że kolejnym prezydentem będzie Joe Biden. Pytanie, czy następnym prezydentem będzie pani Harris, co dla mnie jest zagadką i z drżeniem rąk to przyjmuję. Tym bardziej, że nawet jeżeli Joe Biden będzie w dobrym stanie zdrowia i będzie kontynuował swoją prezydenturę, to trzeba brać pod uwagę, że wpływy pani wiceprezydent będą dużo większe, niż tradycyjnie wiceprezydent ma. Pani Harris reprezentuje bardzo silną w tej chwili w Ameryce tzw. radykalną lewicę – jak niektórzy ją nazywają – i ona nie może odejść od swojego zaplecza. To zaplecze polityczne będzie miało ogromny wpływ na obecną prezydenturę. Pani Harris jako osoba młodsza, energiczna będzie prawdopodobnie w stanie wywierać dość duże naciski na prezydenta Bidena, któremu ani młodości, ani energii nie można zarzucić. Ten niewielki ułamek głosów, który spowodował, że Biden jest przy prezydenturze, to jest właśnie ułamek tej radykalnej lewicy. Myślę, że zobaczymy zupełnie inne Stany Zjednoczone – nie te, do których przywykliśmy przez lata. Właśnie nie te pragmatyczne, tylko będzie to okres bardzo ideologicznie nastawionej Ameryki, której pewnie bliżej będzie do np. polityki Hiszpanii niż nawet polityki Wielkiej Brytanii. Czy to dobrze, czy to źle, to zależy od poglądów politycznych. Myślę, że polska lewica – jeśli taka istnieje, pewnie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu nie istnieje, ale ta obyczajowa będzie zadowolona. Natomiast jaki to będzie miało wpływ na nasze codzienne życie – obawiam się, że wzrost cen energii. Z kolei zmniejszenie nacisków na zrównoważenie sytuacji w Europie nie będzie dla nas korzystne i będzie oznaczało kolejne kłopoty.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/525607-wywiad-nastepczyni-bidena-dlugi-harris-to-marksistka