Tak uważa profesor prawa Elizabeth Bartholet w prestiżowym magazynie Harvard Magazine. W artykule „Ryzyka domowej edukacji” stawia szokującą dla wielu Amerykanów tezę: przywiązanie rodziców do chrześcijańskich przekonań może szkodzić dzieciom.
Dyrektorka program Harvard Law School’s Child Advocacy nawołuje wręcz do likwidacji domowej edukacji, która jej zdaniem uderza w prawo dzieci do „rzetelnej edukacji”. Bartholet pisze, że chrześcijańscy rodzice mogą dzieciom zaszczepiać „ekstremalne religijne ideologie”. “Wraz z ruchem domowej edukacji, rośnie ruch konserwatywnych ewangelików. Oni chcieli od dawna kształtować dzieci według swojego systemu wartości i zobaczyli, że system domowej edukacji jest sposobem na ucieczkę z laickich szkół.”- ogłasza w Harvard Magazine.
Prof. Bartholet dodaje, że inne kraje regulują lepiej niż Amerykanie system domowej edukacji. Jej zdaniem należy wymagać, by rodzicie mieli „stwierdzone kwalifikacje” do nauki swoich dzieci, po to by „uczyć fundamentalnych wartości amerykańskiego społeczeństwa”. Jeżeli te wartości są w sprzeczności z wiarą rodziców, zdaniem pani profesor, należy im uniemożliwić ich przekazywania w ramach systemu edukacji.
Artykuł Elizabeth Bartholet jest bardzo znamienny. Rzadko się zdarza by tak otwarcie nawoływano w prestiżowym amerykańskim magazynie do ograniczenia prawa religijnych rodziców do kształtowania edukacji ich dzieci. W USA system domowej edukacji jest bardzo liberalny. Przy epidemii COVID-19 wszedł on na kolejny poziom rozwoju. Coraz więcej rodziców przyznaje, że chciałoby go kontynuować nawet po pandemii.
Tekst w Harvard Magazine pokazał, że USA nie są wolne od zderzenia się laicyzmu z religijnością na płaszczyźnie znanej z Europy, gdzie władza państwa nie jest kwestionowana jak za oceanem. Bartholet podkreśla, że jedną z najważniejszych wartości amerykańskiego społeczeństwa jest nauka o tolerancji. Tolerancji pojętej w sposób również ideologiczny. Można zrozumieć pewne obawy Bartholet. Niektóre odłamy amerykańskich konserwatywnych ewangelików odrzucają zupełnie nauki o ewolucji czy datowania powstania naszej planety. Ich zdaniem ziemia ma 6 tysięcy lat, bo tak wynika z Pisma Świętego, a naukowcy są na froncie walki z chrześcijaństwem, więc fałszują informacje.
Dzieci nauczane wyłącznie przez rodziców o takich przekonaniach są pozbawione możliwości zderzenia przekonań ich rodziców z wiedzą naukową. Czy jednak nie taki jest po prostu koszt wolności do wychowania dzieci według własnych przekonań? Z drugiej jednak strony można zadać pytanie o to, czy pozostawienie przedstawicielom różnych groźnych sekt prawa do wyłącznego kształtowania ich dzieci, nie jest łamaniem prawa do rzetelnej edukacji. Tylko czym jest rzetelna edukacja? Kto ustala jej arbitralne normy? Warto patrzeć na USA, gdzie wojna światopoglądowa ma wciąż wymiar bardzo wolnościowy, a władza państwa jest wciąż ograniczona.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/501689-domowe-nauczenie-nie-dla-konserwatywnych-ewangelikow