Mark Trevor Phillips to weteran walki z rasizmem na wyspach. Pochodzący z brytyjskiej Gujany czarnoskóry polityk i dziennikarz radiowy w 2003 r. został szefem Komisji ds. Równości Rasowej (CRE), a następnie Komisji ds. Równości i Praw Człowieka (EHCR). Jak pisze publicysta Andrew Grice na łamach dziennika „The Independent” Phillips „wprowadził słowo islamofobia do słownika”, i przez 30 lat wiernie popierał brytyjska Partię Pracy. W 2006 r. z sukcesem lobbował za prawem chroniącym muzułmanów przed „rasowa nienawiścią”.
Teraz Laburzyści zawiesili go w prawach członka i chcą się go pozbyć ze swoich szeregów. Powód? Phillips stwierdził publicznie, że „muzułmanie są inni”. Sekretarz generalna Partii pracy Jennie Formby wysłała do niego 11-stronnicowy list, w którym wylicza wszystkie jego „werbalne grzechy”. W 2016 r. chociażby Phillips zauważył, że muzułmanie staja się „odrębnym narodem wewnątrz narodu” i nawoływał do tego, by porzucić wielokulturowość na rzecz bardziej zdecydowanego podejścia do integracji, gdzie „na pierwszym miejscu jest Brytyjskość”. To skandal – zdaniem Laburzystów, tym bardziej, że niektóre uwagi Phillipsa zostały podchwycone przez tzw. „skrajną” prawice, w postaci Tommy’ego Robinsona.
Laburzyści zarzucają mu także, że mówił, iż to gangi Pakistańczyków wykorzystywały przez lata seksualnie brytyjskie nastolatki, m.in. w mieście Rotherham. Zarzut jest na tyle bzdurny, że to prawda. Informowały o tym szeroko brytyjskie media i nikt tego faktu dziś już nie kwestionuje, z wyjątkiem kierownictwa Partii Pracy. Rada Muzułmanów Wielkiej Brytanii (MCB) dołączyła do krytyki Phillipsa, zarzucając mu, że „generalizuje”, wrzucając wszystkich muzułmanów do jednego worka. Zdaniem dawnego działacza antyrasistowksiego „niesłusznie”. „Prawdą jest, że gdy należysz do jakiejś grupy, do kościoła, czy klubu sportowego, identyfikujesz się określonym zestawem wartości, i go bronisz. Na tej podstawie jesteś następnie oceniany. To normalne” - argumentuje Phillips.
A muzułmanie są , jego zdaniem, inni. Na tym – przekonuje - polega także ich urok. Niewiele mu to zapewne pomoże, bo na wyspach – brexit czy nie – poprawność polityczna wciąż postępuje. Tydzień temu ruszyło śledztwo ws. islamofobii w Partii Konserwatywnej. MCB doliczyła się ponad 300 przypadków „obrażania muzułmanów”. A brytyjska Partia Pracy pod wodzą Jeremy’ego Corbyna, fana Rosji i Kuby Raula Castro, ostatnio wyraźnie skręciła w lewo. Nie ma w niej już miejsca na poglądy odbiegające od lewicowego mainstreamu. O dziwo Francuzi docenili myśli Phillipsa na temat segregacji i gettoizacji w aglomeracjach miejskich. Francuski rząd zatrudnił go po zamieszkach w 2005 r. jako doradcę i dwa lata później przyznał mu Order Legii Honorowej.
Przykład Phillipsa pokazuje, że każdy może paść ofiarą poprawności politycznej, nawet ci, którzy ją przez lata sami utrwalali. „Polityczny język jest przeznaczony ku temu, aby kłamstwa wyglądały prawdziwie, a mordercy szacownie, aby wiatr stwarzał wrażenie solidności” – napisał w świetnym eseju „Polityka i język angielski” autor „Roku 1984” i „Folwarku zwierzęcego” George Orwell. Takie określenia o zdumiewającej karierze towarzyskiej, jak „feminizm”, „poprawność polityczna”, „sprawiedliwość społeczna”, są jak kule, którymi inwalidzi umysłowi podpierają się, idąc przez życie. Całe życie publiczne na Zachodzie stoi na określeniach pozbawionych desygnatów, których znaczenia nie rozumieją ani ci, którzy ich używają, ani ci, którzy tego bełkotu słuchają z rozdziawionymi gębami, potakując bezmyślnie. Nawet prawda -o gangach Pakistańczyków – staje się kłamstwem, gdy trzeba się przypodobać, n.p. muzułmańskiemu elektoratowi. Debata zostaje zduszona w zarodku.
W przypadku Phillipsa istnieje oczywiście jeszcze jeden powód dlaczego Laburzyści mogą chcieć się go pozbyć- poparł on śledztwo ws. antysemityzmu w partii. Jeremy Corbyn nie jest przyjacielem Izraela i dawał temu nie raz wyraz, w mniej lub bardziej elegancki sposób. Sprawa dawnego działacza antyrasistowskiego obnażyła przy okazji absurdalny sposób w jaki lewica traktuje różnice kulturowe: jako coś nieistotnego, na poziomie doznań estetycznych. My lubimy ziemniaki, a oni kuskus, poza tym jesteśmy tacy sami. Wiara, wartości, liczące setek lat tradycje, stosunek do demokracji, rodziny, do kobiet– nieważne. Według lewicy to taki płaszczyk, który imigrant z siebie zdejmuje w chwili gdy przybywa do Europy. Nic nie może być dalsze od prawdy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/490404-walczyl-z-rasizmem-teraz-sam-jest-oskarzony-o-islamofobie