Dyrekcja Generalna Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DGSI), czyli francuski kontrwywiad sporządził raport z którego wynika, że 150 dzielnic francuskich miast i aglomeracji jest w rękach islamistów. Tak twierdzi francuski dziennik „Le Journal du Dimanche” (JDD), który powołuje się na źrodła w resorcie spraw wewnętrznych. Raport został bowiem utajniony, nie mają do niego wglądu nawet zainteresowani członkowie rady ministrów, oczywiście z wyjątkiem szefa MSW. Został im zreferowany ustnie. Tak niewygodny i ryzykowny jest to temat dla francuskiego rządu.
Ryzykowny i niewygodny bo prezydent Emmanuel Macron deklaruje wprawdzie, że chce walczyć z islamizacją nie tylko licznych obszarów geograficznych kraju ale także z rosnącymi wpływami radykalnych islamistów w dziedzinach sportu, edukacji oraz służby zdrowia. Jednocześnie chce uniknąć by zarzucono mu stygmatyzację milionów francuskich muzułmanów. Zadanie trudne, tym bardziej, że samorządy od lat skarżą się na brak współpracy ze strony władz centralnych, włącznie z brakiem przepływu informacji.
A raport DGSI jest delikatnie mówiąc przerażający: 150 dzielnic zarządzanych przez radykałów, wymykających się państwu. Oprócz przedmieść Paryża, Lyonu i Marsylii, także Maubeuge, gdzie Unia Muzułmańskich Demokratów Francji (UDMF) zdobyła 40 proc. głosów w podczas ostatnich wyborów samorządowych, Denin, Roubaix, Annemasse, Bourg-en-Bresse, Oyonnax. Lista jest długa. Raport mówi także o nowym, niepokojącym zjawisku, czyli pojawieniu się „mikroterytoriów” pod wpływem salafistów, jak Nogent-le-Rotrou w departamencie Eure-et-Loir na głębokiej prowincji, gdzie ten problem jak dotąd nie występował. Francuski rząd ma przedstawić plan walki z „komunitaryzmem”, czyli po naszemu z tworzeniem się równoległych społeczeństw przed wyborami samorządowymi w marcu.
W listopadzie u.r. Szef MSW Christophe Castaner wysłał list do prefektów w którym poinformował ich o tym, że walka z islamizmem powinna być „ich nowym priorytetem”. Według ministra powinni we współpracy z samorządami starannie monitorować żądania napływające ze wspólnoty muzułmańskiej jak mięso halal w szkolnych stołówkach, pływalnie tylko dla kobiet oraz takie zjawiska jak brak skolaryzacji dzieci (by uczyć je w szkołach religijnych) i seksizm w niektórych dzielnicach, gdzie „mężczyźni dyktują kobietom jak mogą się ubierać na ulicy”, czyli wymuszanie na nich noszenia chust islamskich.
To wszystko jest oczywiście bardzo chwalebne, tyle, że nadchodzi trochę za późno. Równoległe społeczeństwa już od dawna istnieją we Francji, łatwiej byłoby zapewnie nie dopuścic do ich powstania zamiast usiłować je teraz zlikwidować. I zapewne wywoła to oburzenie wśród muzułmanów jak zamknięcie w listopadzie u.r. Europejskiego Instytutu Nauk Humanistycznych (IESH) w Saint-Denis, prywatnego islamskiego uniwersytetu, kierowanego przez Ahmada Dżaballaha, związanego z egipskim Bractwem Muzułmańskim. Oburzenie było, ale już ucichło, podobnie jak w przypadku zamknięcia szeregu meczetów, gdzie kazania głosili kaznodzieje nienawiści.
To krok do przodu, ale wciąż mało, bo islamiści rozszerzają swoje wpływy szybciej niż francuskie państwo jest w stanie zareagować. Mało kto, poza policja i niektórymi lokalnymi politykami ma czy chce mieć wgląd w to, co dzieje się w imigranckich gettach. Muzułmańskie organizacje często pełnią funkcję pośredników między lokalną władzą a społecznością, nieufnie a wręcz wrogo nastawionej do francuskiego państwa- jak pisze Georges Bensoussan w swojej książce „Une France Soumise” (Francja uległa), gdzie zebrał anonimowe świadectwa lokalnych polityków, lekarzy, policjantów i nauczycieli, którzy mówią o coraz większych wpływach islamistów na życie lokalne. Często pomoc miejscowego imama jest potrzebna by móc stwierdzić ile rodzin w gminie wymaga choćby dodatkowej pomocy społecznej.
W ten sposób różnej maści islamscy kaznodzieje stają się niezbędni i w zamian stawiają coraz to większe żądania, podkopując laicką zasadę państwa. Bensoussan opisuje sytuację, gdy w jednej z gmin imam zarządzał od burmistrza by ten udostępnił mu lokal w urzędzie gminy na obchody świąt religijnych. Gdy burmistrz odmówił imam wytknął mu, że pozwolił na kiermasz kościelny na terenie gminy i zaczął krzyczeć o dyskryminacji. Burmistrz najpierw szukał pomocy u władz centralnych w Paryżu, a gdy jej nie otrzymał, ugiął się przed żądaniami imama. Takie sytuacje-pisze Bensoussan- mają miejsce codziennie gdzieś na terytorium Francji. Państwo ustępuje islamistom. I żadne ustawy (obecnie posłowie debatują nad uchwaleniem kolejnej) niczego tu nie zmieniają.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/483561-francja-150-dzielnic-opanowanych-przez-islamistow