Donald Trump był rozczarowany tym, że portal Wikileaks z opóźnieniem publikował maile wykradzione z serwera DNC, a szef jego kampanii lansował spiskową teorię, że ataku hackerskiego dokonała Ukraina - wynika z dokumentów śledztwa Muellera ujawnionych w sobotę.
500-stronicowy zbiór dokumentów zawierający streszczenia przesłuchań świadków, korespondencję elektroniczną oraz inne dokumenty odnoszące się do raportu prokuratora specjalnego Roberta Muellera w sprawie tzw. Russiagate został udostępniony przez Ministerstwo Sprawiedliwości USA na mocy decyzji sądowej.
O ujawnienie tych dokumentów wystąpiły portal internetowy BuzzFeed News i stacja telewizyjna CNN, które przed sądem powoływały się na przyjętą w 1966 r. ustawę o swobodnym dostępie do informacji (Freedom of Information Act). Zezwala ona na częściowe lub całościowe ujawnianie informacji zawartych w dokumentach rządowych USA.
Z opublikowanych dokumentów wynika, że zarówno szef kampanii prezydenckiej Paul Manafort, jak i główny prawnik sztabu Michael Cohen, a także doradca Trumpa Steve Banon lansowali w 2016 r. tezę, że ataku hackerskiego na serwery DNC (Krajowego Komitetu Demokratów) dokonali Ukraińcy, a nie Rosjanie. Tak zeznał 10 kwietnia 2018 r. w rozmowie z agentami FBI zastępca Manaforta, Rick Gates.
W późniejszym okresie - pisze Reuters - politycy z bliskiego otoczenia Trumpa wielokrotnie wracali do tej skompromitowanej jeszcze w 2017 r. tezy, chcąc zdyskredytować śledztwo Muellera ws. potencjalnej ingerencji Kremla w przebieg wyborów prezydenckich w USA.
Z zeznań Gatesa wynika też, że sztab wyborczy Trumpa miał o wiele szerszą wiedzę na temat zawartości wykradzionych dokumentów Krajowego Komitetu Demokratów niż wynikało to z wcześniejszych informacji. Między innymi sztab GOP wiedział, jaki będzie terminarz publikowania poufnych dokumentów, które padły łupem hackerów.
Dokumenty wykradzione u Demokratów były zamieszczone na portalu WikiLeaks, którego założyciel Julian Assange został w kwietniu br. oskarżony o długoletnią współpracę wywiadowczą na rzecz Rosjan - przypomina Reuters.
Sam Donald Trump miał być rozczarowany opóźnieniami w publikowaniu przez WikiLeaks dokumentów DNC. Gdy pojawiły się tam pierwsze dokumenty, kampanię zaczęła od razu cechować euforia - zeznał Gates.
Trump miał być również sfrustrowany tym, że służbowa korespondencja, jaką sekretarz stanu Hilary Clinton odbierała i wysyłała ze swego prywatnego serwera, co przyczyniło się do jej przegranej, nigdy nie została znaleziona i podana do publicznej wiadomości.
Z dokumentów opublikowanych w sobotę wynika, że Banon i zięć Trumpa Jared Kushner bardzo angażowali się w sprawę ewentualnego pozyskania maili Clinton. Świadczy o tym ich ożywiona korespondencja dotycząca propozycji zdobycia i przeanalizowania służbowych maili Clinton, jaką złożyła im pracowniczka biura obsługi Kongresu USA, Barbara Ledeen.
W 2017 r. Trump publicznie zwrócił się do Rosji, by pomogła odnaleźć maile Clinton, które zostały usunięte przez jej sztab z komputera i bezpowrotnie utracone. Jak mówił potem, był to jego sarkastyczny komentarz wobec burzy, jaką wywołała informacja, że pewna rosyjska prawniczka proponowała sztabowi Trumpa udostępnienie tych dokumentów.
Nastąpiła ona po opublikowaniu przez najstarszego syna prezydenta D. Trumpa na Twitterze maili wskazujących, że związana z Kremlem Natalia Weselnickaja chciała przekazać kandydatowi Republikanów informacje kompromitujące jego rywalkę Hillary Clinton.
Śledztwo prowadzone przez prokuratora Muellera nie dało ostatecznie podstaw do postawienia zarzutów Trumpowi, bo musiałyby one dotyczyć głowy państwa, ale z przygotowanego przez jego zespół raportu nie wynikało też, że Donald Trump i jego otoczenie nie mieli bliskich kontaktów z Rosjanami w okresie poprzedzającym kampanię.
W kwietniu prokurator Mueller przedłożył raport ze swego śledztwa prokuratorowi generalnemu Williamowi Barrowi; zredagowaną i skróconą wersję dokumentu opublikowano 18 kwietnia.
Kongres domagał się udostępnienia mu pełnego raportu, podobne żądania kierowały też pod adresem Białego Domu środki masowego przekazu. Rząd Trumpa nie zgodził się wtedy na te żądania.
Śledztwo Muellera trwało 22 miesiące i toczyło się dwoma torami: badano sprawę ingerencji Rosjan w wybory i kontaktów ludzi z otoczenia Trumpa z przedstawicielami Kremla, a równolegle sprawdzano, czy prezydent nie usiłował blokować działania wymiaru sprawiedliwości.
Trump zasugerował także, że wiarygodność pracownika Rady Bezpieczeństwa Narodowego Alexandra Vindmana, który słyszał rozmowę telefoniczną Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i zeznawał we wtorek w Izbie Reprezentantów, może być wkrótce podważona.
Zeznania złożone przez 44-letniego podporucznika Alexandra Vindmana, weterana wojny w Iraku, a następnie pracownika Rady Bezpieczeństwa Narodowego, były, jak dotąd, najbardziej obciążające spośród wszystkich złożonych w Izbie Reprezentantów w tej sprawie - pisze Reuters.
Vindman zeznawał 29 października. Jeszcze tego samego dnia, został w ostrych słowach zaatakowany przez Donalda Trumpa na Twitterze, który napisał:
Podobno, według skorumpowanych mediów, ukraińska rozmowa telefoniczna +zaniepokoiła+ dzisiejszego świadka, który nigdy nie był zbyt Trumpowskim świadkiem (Never Trumper). Czy on był podczas tej samej rozmowy co ja? Nie może być!
Zapytany w sobotę przez dziennikarzy przed swym wyjazdem do Nowego Jorku, czy żałuje, że zaatakował cieszącego się powszechnym szacunkiem weterana wojny w Iranie, nazywając go świadkiem „nie-Trumpowskim”, co sugerowałoby stronniczość, amerykański prezydent nie udzielił odpowiedzi na to pytanie. Zasugerował natomiast, że wiarygodność Vindmana może zostać podważona. „Cóż, już wkrótce powychodzą na jaw rzeczy, które sprawią, że będziecie musieli postawić to pytanie w inny sposób” - powiedział.
W otwierającym wtorkowe zeznania w Izbie Reprezentantów oświadczeniu, do którego dostęp uzyskały amerykańskie media, Vindman napisał, że „nie uważał za właściwe żądania Donalda Trumpa, by zagraniczny rząd prowadził dochodzenie w sprawie amerykańskiego obywatela”. Prezydent USA miał bowiem zwrócić się do prezydenta Ukrainy z sugestią, by ten nakazał wszczęcie ponownego śledztwa mogącego dotyczyć syna Joego Bidena, Huntera.
Vindman, ekspert do spraw ukraińskich, dwukrotnie miał informować przełożonych o swoich obiekcjach wywołanych przebiegiem rozmów telefonicznych Trumpa z Zełenskim.
Podobnie jak zeznający w ubiegłym tygodniu w Kongresie charge d’affaires USA w Kijowie William Taylor Vindman przyznał, że początkowe kontakty Trumpa z Zełenskim odbierał jako pozytywne i obiecujące. Na wiosnę 2019 roku zorientował się jednak, że osoby nienależące do amerykańskiej administracji, które „kształtują opinię (publiczną), promują fałszywą narrację na temat Ukrainy”, która „podważa starania USA o rozwój współpracy z Ukrainą”.
Według Vindmana ambasador USA przy Unii Europejskiej Gordon Sondland w lipcu miał powiedzieć, że Ukraińcy powinni „ogłosić śledztwa w sprawie wyborów w 2016 roku, Bidenów oraz Burismy”, by zagwarantować sobie spotkanie z Trumpem. Vindman miał przekazać Sondlandowi, że takie uwagi są niestosowne, a żądania tego typu „nie mają nic wspólnego z bezpieczeństwem narodowym”.
Vindman podkreślił w Kongresie wagę dobrych relacji z Kijowem dla bezpieczeństwa USA.
Silna i niepodległa Ukraina jest kluczowa dla amerykańskiego bezpieczeństwa, ponieważ Ukraina jest krajem na pierwszej linii i zaporą przeciwko rosyjskiej agresji
— czytamy w jego oświadczeniu.
Politycy Partii Demokratycznej zarzucają Trumpowi, że nadużywał swojego urzędu nalegając na władze Ukrainy, by wszczęły śledztwo w sprawie syna Joe Bidena, Huntera, w związku z jego zatrudnieniem w ukraińskiej firmie gazowej Burisma Holdings; w ten sposób chciał ich zdaniem zaszkodzić Joe Bidenowi, który może być jego najpoważniejszym rywalem w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Ubieganie się o zagraniczną pomoc w kampanii wyborczej, w jakiejkolwiek formie, jest złamaniem amerykańskiego prawa wyborczego.
Trump zarzuca Bidenowi, że jako wiceprezydent USA (w latach 2009-2017) apelował o dymisję ukraińskiego prokuratora prowadzącego dochodzenie wobec Burismy. Zarzuty pod swoim adresem Biden odpiera jako bezzasadne i politycznie motywowane.
Pod koniec września Ukraińskie Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU) poinformowało, że śledztwo w sprawie Burismy dotyczyło okresu, gdy nie pracował tam jeszcze Hunter Biden.
W sobotę Donald Trump poinformował dziennikarzy, że chętnie zaprosiłby prezydenta Ukrainy Wołodymra Zełenskiego do złożenia wizyty w Białym Domu i spodziewa się, że jego zaproszenie byłoby przyjęte z radością.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/471251-resort-sprawiedliwosci-usa-publikuje-dokumenty-wsrussiagate