Grupa dziennikarzy z Polski zawitała na początku maja do Moskwy. Pobyt w stolicy Rosji stanowił punkt kulminacyjny ich podróży finansowanej przez Fundację Poparcia Publicznej Dyplomacji im. A. Gorczakowa. W Petersburgu towarzyszył im z kolei Leonid Swiridow, który pod koniec 2015 roku musiał opuścić Polskę. W mediach pojawiły się oskarżenia o jego szpiegowską działalność na rzecz Rosji.
Fundacja Gorczakowa została założona w 2010 roku decyzją ówczesnego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Jej celem jest m.in. promowanie rosyjskich programów socjalnych poza granicami kraju, a także wspieranie mediów rosyjskojęzycznych.
Wysokość nakładów przeznaczanych na funkcjonowanie organizacji określa rosyjski MSZ.
Cieszę się, że spotkania z polskimi dziennikarzami stają się regularne
– powiedział podczas spotkania z polskimi dziennikarzami, które miało miejsce 10 maja br. (dzień po obchodach Dnia Zwycięstwa - przyp. red.), dyrektor generalny Fundacji Leonid Draczewski.
Draczewski to postać z olbrzymim doświadczeniem w świecie rosyjskiej polityki i dyplomacji. W przeszłości był ambasadorem Federacji Rosyjskiej w Warszawie, a także wiceministrem spraw zagranicznych Rosji.
Jak czytamy na stronie Fundacji, podczas spotkania z polskimi dziennikarzami omówiono „znaczenie bezpośrednich kontaktów między społeczeństwami obywatelskimi Rosji i Polski”.
Zauważono, że szeroki dialog naukowców, artystów i dziennikarzy może stać się siłą, która zostanie dostrzeżona przez władze w Moskwie i Warszawie. Młodzież, działacze obywatelscy, przedstawiciele środowiska akademickiego oraz innych grup są wolni od propagandowych frazesów i stereotypów. Mogą dojść do porozumienia i wysłuchać wzajemnych opinii na temat skomplikowanych kwestii w stosunkach dwustronnych
– czytamy na stronie gorchakovfund.ru.
Władze Fundacji podkreślają, że współpraca z polskimi organizacjami pozarządowymi jest dla nich ważna. Leonin Draczewski stwierdził nawet, że NGO’sy z sąsiedniego kraju miały możliwość ubiegania się o wsparcie finansowe Fundacji dla swoich projektów. Zastrzegł jednocześnie, że wspomniane inicjatywy powinny dotyczyć dyplomacji publicznej.
Tyle Fundacja. A co ze strony gości z Polski? Kto finansował całe przedsięwzięcie i zafundował ich pobyt w Rosji?
Organizatorzy pokrywają wszelkie koszty, to oni zapraszają
— mówi portalowi wPolityce.pl jedna z uczestniczek spotkania, Agnieszka Piwar.
Jak podają przedstawiciele Fundacji Gorczakowa, delegacja dziennikarzy „podzieliła się wrażeniami z Moskwy i obchodów Dnia Zwycięstwa”.
Powiedzieli, że mogą zobaczyć, co 9 maja oznaczał dla milionów Rosjan i jak święty był heroiczny czyn narodu podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Święto to obchodzono ze szczególnym uczuciem w Polsce. Zwycięstwo, jakie osiągnęli bracia broni, sprowadza ludzi zza granicy
– czytamy w relacji ze spotkania.
Co ciekawe, polscy dziennikarze bardzo chętnie podzielili się wrażeniami z podróży na portalach społecznościowych. Jak można domyślać się na podstawie zdjęć, nastroje były szampańskie. A co na to sami zainteresowani?
Byłam pod ogromnym wrażeniem parady z okazji Dnia Zwycięstwa. Ludzie przyszli w pokojowej atmosferze. Nie słyszałam żadnego okrzyku, który podżegałby do jakiejś nienawiści, haseł przeciwko komukolwiek. Momentami było mi przykro, że u nas jeden woła przeciwko drugiemu, a tam wszystko przebiegało w tak pokojowej atmosferze
– relacjonuje Agnieszka Piwar.
Zapytana o spotkanie w Fundacji Gorczakowa, odpowiada dość powściągliwie:
To było luźne spotkanie, rozmawialiśmy ze sobą. Zrobiłam z panem Draczewskim wywiad, który ukaże się w nowym numerze „Myśli Polskiej”.
Rozrzut ideowy uczestników spotkania był jednak dość rozległy. Od przedstawicieli tygodnika „NIE” po prawicowe redakcje.
Ta Fundacja nas po prostu zaprosiła. Nie ma jakiegoś dodatkowego wsparcia. Jako Fundacja Wspierania Dyplomacji Publicznej zaprosili grupę dziennikarzy najpierw na Kaukaz, a teraz do Moskwy
– tłumaczy Piwar.
Zapytana o to, czy dziennikarzom nie przeszkadzał fakt, że światowa opinii publiczna wytyka Rosji okupację Krymu, wojnę na Ukrainie i interwencje na Kaukazie, odpowiada zdecydowanym głosem:
A dlaczego nie wytyka się Izraelowi, że morduje Palestyńczyków? Dlaczego nie wytyka się Ameryce, że wszczyna ciągle jakieś wojny? Robienie z Rosji jakiegoś strasznego wroga i agresora jest absolutnie nieporównywalne do tego, co robią Izrael i USA. Dlaczego dziennikarze nie pytają polskich polityków o to, że się bratają z Amerykanami i Izraelczykami? Dlaczego cały czas krytykuje się tylko tych, którzy wykonują jakikolwiek gest pojednania z Rosją. Takie środowisko jak moje jest cały czas atakowane za to, że ośmielamy się wyciągać rękę do Rosjan w celach pokojowych, że nie chcemy żyć w konflikcie z tym krajem. Rosja jest demonizowana. Słyszymy tylko Krym, Krym, Krym. A co z Izraelem? Dlaczego nikt nie powie, co się dzieje w Strefie Gazy? Nikt nie ma odwagi, żeby o tym mówić, ale atakować Rosję już tak.
Jak podkreśla:
Ten kraj jest naszym sąsiadem. Mamy prawo z tym krajem handlować i żyć w pokoju.
Gdy mojej rozmówczyni zwracam uwagę, że wielu Polaków może mieć jej za złe bratanie się z Rosjanami w obliczu kontrowersji wokół katastrofy smoleńskiej, protestuje:
Czemu zaraz bratać?! To jest nasz sąsiad. My tam nie jedziemy się z nimi bratać czy nie wiadomo co robić. Po prostu mamy prawo jechać do sąsiada, zobaczyć, jak tam jest na własne oczy, bo cały czas ten kraj jest demonizowany. Całe zło świata zrzuca się na Rosję, więc chcę naprawdę zobaczyć jak tam jest. Gdy byłam na Kaukazie i w Czeczenii zobaczyłam, że tam jest zupełnie inaczej niż to się przedstawia. Jako dziennikarz muszę to zweryfikować – pojechać i zobaczyć.
Sama zainteresowana przyznaje, że oskarżenia o bycie przedstawicielką rosyjskiej agentury nie robią na niej wrażenia.
Pierwszy raz takie zarzuty usłyszałam kilka lat temu, gdy śp. Wiktor Węgrzyn zaprosił mnie na Rajd Katyński, na który była olbrzymia nagonka, bo Wiktor wykazał solidarność z rosyjskimi motocyklistami. Ten atak był obrzydliwy i niesprawiedliwy. Sprowokował mnie do tego, że chciałam pojechać do Rosji i zobaczyć, jak tam jest naprawdę. Dziś przyjmuję podobne zaproszenia i nie przejmuję się oskarżeniami. W ostatnich latach byłam w Rosji kilka razy, z czego w zeszłym roku trzy razy
– relacjonuje Piwar.
Manipulacje są robione non stop. Nie ma innego wyjścia niż się na to uodpornić. To po prostu obrzydliwe i naprawdę nie wiem, jak można być tak bezczelnym, żeby zarzucać ludziom, którzy chcą zobaczyć inny kraj na własne oczy czy powiedzieć cokolwiek pozytywnego o Rosji, że są rosyjską agenturą
– dodaje.
Swoją postawę tłumaczy reakcjami na przejazd przez Polskę Nocnych Wilków.
To, że ja tam pojechałam jest wynikiem tej nagonki. Byłam w sposób obrzydliwy opluwana, bo stanęłam po stronie Wiktora. Skoro ci motocykliści przez tyle lat pomagali naszym, że trudno nie wyrażać z nimi solidarności
– wyjaśnia.
Publicystka „Myśli Polskiej” twierdzi, że krytyka prorosyjskich postaw źle świadczy o stanie Polski.
Te ataki źle świadczą o kondycji państwa polskiego, które jest ukierunkowane tak, że jeden kraj jest zły, a przed państwami, które naprawdę są agresorami jak USA i Izrael, bijemy pokłony. Chowamy głowę w piach i udajemy, że one nie dokonują zbrodni. Nie wiem, czy ludzie, którzy tyle plują na Rosję tam byli. Ja byłam i widziałam wspaniały marsz [z okazji Dnia Zwycięstwa] i nie usłyszałam choćby jednego hasła podżegającego do nienawiści czy złego słowa przeciwko komukolwiek. Byłam pod wrażeniem. Ci ludzie manifestowali i cieszyli się z tego, że jest pokój. Oni pragną pokoju – tak to widziałam
– zapewnia Agnieszka Piwar.
Sama w przyjęciu zaproszenia ze strony Fundacji Gorczakowa nie widzi nic niestosownego.
Przyjęcie ich zaproszenia z okazji jakiegoś spotkania już powoduje, że ktoś zostaje rosyjską agenturą. A dlaczego np. o Beacie Szydło nie mówi się, że jest amerykańską agentką, która siedziała bardzo długo na stypendium w USA? Ilu naszych polityków wyjeżdżała na Zachód na stypendium pobierając konkretne pieniądze. My za to nie dostajemy żadnych pieniędzy. Artykuły w „Myśli Polskiej” piszę za darmo
– podkreśla.
Jesteśmy wkurzeni tym, że nas się cały czas wpycha w konflikt z Rosją. Polscy przedsiębiorcy na tym tracą, bo nie mogą robić interesu. Mamy wielkiego sąsiada, z którym możemy mieć wymianę handlową, wymianę kulturową, jesteśmy do siebie bardzo zbliżeni mentalnie, bo oni również są Słowianami. Moglibyśmy mieć tyle korzyści, a robi się sztuczny konflikt, bo Rosjanie naprawdę nie chcą na Polskę napadać
– twierdzi Piwar.
W podobnym tonie wypowiada się inny uczestnik spotkania w wywiadzie dla redakcji… Sputnik Polska.
Nie wierzę w obiektywność światowych mediów, ale nie podoba mi się, że właśnie Rosję traktuje się jako źródło zła
— mówi właściciel wydawnictwa 3DOM Tomasz Stala.
Dziennikarze, którzy uczestniczyli w moskiewskiej konferencji zawitali również do Petersburga. Na jednej z fotografii z podróży uwagę przykuwa obecność rosyjskiego dziennikarza Leonid Swiridowa, który w grudniu 2015 roku musiał opuścić Polskę po tym, jak szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców utrzymał w mocy decyzję wojewody mazowieckiego o cofnięciu mu zezwolenia na pobyt. W mediach pojawiły się pod jego adresem oskarżenia o szpiegostwo na rzecz Rosji.
Podróże dziennikarzy do Rosji „na koszt organizatora” nie są ewenementem. Te same osoby chętnie korzystają również z zaproszeń do Iranu.
I żeby nie było wątpliwości - tam również mogą liczyć na ciepłe przyjęcie…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/394334-tylko-u-nas-polscy-dziennikarze-z-wizyta-w-rosji-na-zaproszenie-pr-owej-maszyny-kremla-w-tle-swiridow-i-spotkania-w-petersburgu