„Mainstreamowe media w USA tracą swoją moc. Przegrały bowiem wybory prezydenckie. A zainwestowały wszystko co miały w Hillary Clinton, ze swoją wiarygodnością włącznie. Teraz muszą sprawić, by był impeachment, bo inaczej tej wiarygodności już nie odzyskają” - mówi w rozmowie z portalem „wPolityce.pl” James O’Keefe, amerykański dziennikarz, założyciel projektu medialnego „Project Veritas”, ujawniającego „korupcję, marnotrawstwo, nieuczciwość, oszustwa i inne nieprawidłowości” w świecie polityki.
wPolityce.pl: Jest pan dziennikarzem i początkowo wybrał pan normalną ścieżkę kariery. W 2010 r. założył pan Project Veritas i zajął się pan, delikatnie mówiąc, grzebaniem w politycznych brudach, w szczególności w brudach amerykańskiej Partii Demokratycznej. Po co?
Ponieważ między światem jaki jest, a światem, który jest nam przedstawiany przez „New York Times’a”, a w Polsce „Gazetę Wyborczą”, jest ogromna różnica. Nie otrzymujemy prawdziwych, surowych informacji, ponieważ mainstreamowe media nam nie ufają. Nie ufają naszej ocenie. Byłem coraz bardziej oburzony tym, co czytałem, ponieważ nie odzwierciedlało to w żaden sposób politycznej rzeczywistości. Chcę pokazać ludziom prawdziwe motywacje polityków, to co mówią prywatnie, ujawnić ich agendę. Politycy mówią jedno, a robią coś zupełnie innego. Liczy się jednak tylko prawda. Tę prawdę chciałem pokazać. Nie mówimy naszym czytelnikom i widzom co mają myśleć, nie kreujemy rzeczywistości tyko ją pokazujemy taką jaka jest. Filmujemy ją i udostępniamy ludziom. Dlaczego nie robią tego inni? Bo to ryzykowne. Jesteśmy ciągle atakowani, obrzucani błotem, nazywa się nas „kłamcami”, „kryminalistami”. To jedyne co naszym wrogom pozostaje, ponieważ nie są w stanie podważyć prawdy, którą ujawniamy. Dlatego założyłem w 2010 r. Project Veritas. Dziś zatrudniam 40 osób, dziennikarzy i reporterów.
Mainstreamowe media w USA zarzucają panu, że skupia się pan wyłącznie na politycznych przeciwnikach, używając dziennikarskich prowokacji, by ich „zniszczyć”. Jest pan stronniczy?
Nie, ponieważ rzeczywistość nie jest stronnicza. Ścigaliśmy także polityków Republikanów, zmuszając ich do dymisji. Korupcja, marnotrawstwo nie mają politycznego ubarwienia. Faktem jest jednak, że mainstreamowe media w USA, które nas krytykują, straciły już nawet resztki wiarygodności. „New York Times” jest praktycznie częścią Partii Demokratycznej. Narodowe Radio Publiczne otrzymuje państwowe dotacje. Takie stacje jak CNN już dawno przestały być obiektywne. Wszystkie te media piały w ostatnim czasie o negatywnym efekcie Trumpa, o grożącym mu impeachmencie. O braku poparcia dla niego w Partii Republikańskiej. Nakręcały negatywną histerię. I co? Demokraci nie wygrali żadnych z ostatnich wyborów uzupełniających. Ani w kwietniu w Kansas, ani w maju w Montanie, ani w czerwcu w Georgii. Nie ma więc żadnego negatywnego efektu Trumpa. To wszystko są „fake newsy”. Proszę sobie przypomnieć: wszystkie te media prognozowały przegraną Trumpa w wyborach prezydenckich. Wszystkie. Nakręcane sondaże, nakręcana histeria. Ja naprawdę jestem niezależny. Nikt mi nie mówi co ma robić. Moje pieniądze pochodzą od zwykłych ludzi, od zwykłych Amerykanów. Jesteśmy obecnie świadkami walki na życie i śmierć. Albo Trump, albo mainstreamowe media – może być tylko jeden zwycięzca. Amerykańskie media obecnie są tak oddalone od ludzi jak nigdy – nie informują o tym co ludzi dotyczy i interesuje, nie słuchają ich. Podczas kampanii prezydenckiej po prostu powtarzały: głosujcie na Hillary Clinton. Nie na tym polega dziennikarstwo!
Czyli chce pan powiedzieć, że amerykańskie media stały się narzędziem w walce ideologicznej?
Tak, ale tracą swoją moc. Przegrały bowiem wybory prezydenckie. A zainwestowały wszystko co miały w Hillary Clinton, ze swoją wiarygodnością włącznie. Teraz muszą sprawić, by był impeachment Trumpa, bo inaczej tej wiarygodności już nie odzyskają. A to nie jest błahostka. To jest walka o przetrwanie. Media, które straciły wiarygodność nie mają racji bytu. Obecnie prowadzimy w Project Veritas ok. 25 dziennikarskich śledztw, z czego część dotyczy mainstreamowych mediów. Tak jest, ścigamy mainstream! Oni tam już powoli tracą rozum od nienawiści do Trumpa. Ostatni skandal dotyczył adaptacji szekspirowskiej sztuki o Juliuszu Cezarze, w której tytułowy bohater przypomina prezydenta USA. Cezar występuje w niej w pomarańczowej peruce i długim czerwonym krawacie i zgodnie z fabułą słynnej sztuki, pada ofiarą morderstwa. Wcześniej była znana komik Katy Griffin, która pozowała do zdjęć z odciętą i zalaną krwią głową Trumpa. Niektórzy mówią, że to po prostu normalizacja politycznej przemocy. Nie wyobrażam sobie jednak, by takie rzeczy były dozwolone za prezydentury Obamy. Wówczas zakazali nawet klaunowi występującemu w cyrku nosić maskę z twarzą Obamy. To, co obecnie jest nazywane w USA kulturą i dziennikarstwem to propaganda. To grupka ludzi gadająca w telewizorze. Ludzie mają tego dosyć. Jest tu pewna analogia między USA a Polską. „Gazeta Wyborcza” i związane z nią ośrodki kulturowe produkują bardzo podobne bzdury. Rzeczywistość jest naginana do widzimiesię lewicowo-liberalnych elit. Dlatego dziennikarstwo śledcze w USA już praktycznie wyginęło. Nikomu się nie opłaca go uprawiać. Bo narusza czyjeś korporacyjne interesy, a przecież media żyją z reklam. Bo narusza czyjeś polityczne interesy, których te media przecież bronią. A ja te interesy naruszamy, dlatego ciągle jestem zaskarżany do sądu. Im więcej prawdy się pokazuje, tym więcej wrogów się ma. To proste, a kto chce mieć potężnych wrogów? Nikt, a już na pewno nie wielkie medialne korporacje. Nikt nie chce też stracić przyjaciół w establishmencie, a establishment w USA jest zainteresowany tylko jednym: zachowaniem status quo. W latach 60-tych i 70-tych istniało jeszcze coś takiego jak dziennikarstwo śledcze W USA. Teraz już go nie ma, ponieważ to kosztowna zabawa. W latach 90-tych firmy tytoniowe zaskarżyły CBS News do sądu, skutecznie blokując emisję wywiadu z pracownikiem jednej z tych firm, które oskarżył ją o dodawanie środków chemicznych do papierosów, czyniących je bardziej uzależniającym. Dziennikarstwo śledcze jest ryzykowne i pociąga za sobą skargi i procesy, kosztujące miliony. Łatwiej i taniej zorganizować telewizyjne debaty, podczas których ludzie obrzucają się wzajemnie błotem. Informacja jest kosztowna. My zajmujemy się miesiącami jedną sprawą, jedziemy na miejsce i przeprowadzamy prawdziwe śledztwa.
„Gazeta Wyborcza” nazwała pana specjalistą od nielegalnych podsłuchów..
Owszem, i nawet nie pofatygowała się, by ze mną porozmawiać i dowiedzieć się czym się właściwie zajmuje. Wymagało to jednego telefonu. Ale przecież nie chodzi o to, by przedstawić rację obu stron, tylko zamknąć moją działalność. Oni chcą ciemności, chcą uciszyć swoich przeciwników, a ja chcę światła. Prawdy. Na tym polega różnica między nami. „Gazeta Wyborcza” nie ufa Polakom, dlatego mówi im na kogo mają głosować i komu wierzyć. Podobnie jak mainstreamowe media w USA. Moim zdaniem ludzie potrafią jednak myśleć samodzielnie i decydować komu wierzyć a komu nie, jeśli tylko dostarczy im się informacje. Rzetelne informacje. Tymczasem mainstream mówi ludziom: nie czytajcie tego, my wam powiemy co tam jest napisane. My wam wytłumaczymy o co chodzi. Jesteśmy waszym pośrednikiem. To działało przez ostatnie lata. Ale już nie działa. Widać to na przykładzie Trumpa. Mainstream nie może pozwolić na to, by Trump uchodził za normalnego prezydenta. Jego istnienie stanowi dla niego egzystencjalne zagrożenie. Dlatego będziemy w Project Veritas dalej ujawniać bzdury, które te media produkują, ich kłamstwa i manipulacje. Tylko prawda jest ciekawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/345901-amerykanski-dziennikarz-sledczy-james-okeefe-nie-ma-negatywnego-efektu-trumpa-mainstreamowe-media-w-usa-seryjnie-produkuja-fake-newsy-nasz-wywiad