Życie na śmietniku
Coraz poważniejszym problemem w Meksyku staje się brak czystej wody w rzekach. Ludność zamieszkała chociażby w miejscowości Cadereyta nad rzeką San Juan cierpi z powodu jej zanieczyszczenia. Mieszkańcy z wielką ostrożnością korzystają z wody z obawy przed zachorowaniem. -Plony są sczerniałe, następuje utrata miejsc pracy. Problem ten przenosi się do miast i wiemy, że staje się on problemem globalnym. Z drugiej strony, odwiedzając parafie przyglądamy się otaczającym je terenom. Widok pustynnej ziemi lub całkowicie pokrytej asfaltem rozdziera serce i duszę- mówi nam ks. bp Alfonso Miranda Guardiola. Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Meksyku zauważa, że nie tylko rzeka San Juan jest obecnie zanieczyszczona. Ogromne ilości przemysłowych i domowych ścieków płyną również rzekami Pesqueria, Santa Catarina i La Silla. Coraz więcej na tych terenach zauważa się przypadków zachorowań na raka. -Jesteśmy przekonani, że ma to ścisły związek z zanieczyszczeniem ziemi, z mieszkaniami wznoszonymi na śmietniskach, z powietrzem toksycznym, którym oddychamy, ze skażoną żywnością, którą często spożywamy –stwierdza duchowny. Podobnie, jak poprzedni nasi rozmówcy ksiądz biskup zauważa, że bardzo wielu Meksykanów żyje w skrajnym ubóstwie. Podkreśla, że wystarczy wejść na niewielkie wzniesienie w Monterrey i spojrzeć na niezliczoną ilość domków stłoczonych obok siebie. Kilka miesięcy temu odwiedził jedną z tych kolonii ks. abp Piero Marini, który przybył do Monterrey na Kongres Eucharystyczny. -Jak tylko zobaczył te malusieńkie domki, wsparte jedne na drugich, powiedział: „Wyglądają jak groby”. A kardynał Errázuriz z Chile odpowiedział mu: „I często nimi są”- relacjonuje bp Guardiola. Biskup dodaje, że niedorzecznym jest też fakt, że do wielu z tych domów, które od frontu często mierzą niecałe 4 metry, dobudowuje się kolejne, a obok następne. Tak powstają stłoczone mieszkania, jedne na drugich, gdzie brakuje zielonych przestrzeni i miejsc do zabaw dla dzieci. Meksyk zadziwia jednak różnorodnością regionów. Obok biednych miejscowości występują bardzo bogate miasta, a szczelnie zabudowane niskimi domkami wzgórza sąsiadują z przepięknymi rezydencjami na wolnych przestrzeniach. Teren jest tutaj głównie górzysty, pokryty egzotyczną roślinnością. Ten kontrast sprawia, że w Meksyku nie można się nudzić.
Plaga rozwodów
Meksykanie, z którymi rozmawialiśmy podkreślają, że bardzo wiele małżeństw rozpada się tutaj już po upływie 3 lat. Biskup Alfonso Guardiola, jeszcze jako biskup pomocniczy Monterrey od 20 lat pracował z osobami rozwiedzionymi, które zawarły powtórne związki. Zaznacza, że jest to temat bardzo szeroki, przede wszystkim chodzi o osłabienie wartości w rodzinach. -Udziela się tym ludziom pomocy adekwatnej do ich sytuacji. Nie przyjmują sakramentu komunii świętej, ale towarzyszy im się duchowo w różnych działaniach duszpasterskich- wyjaśnia Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Meksyku. Wiara katolicka pomaga wielu z tych ludzi powrócić do Boga. Jedną z takich osób jest emerytowana nauczycielka Maria Elisa Contreras Garcia, która po rozwodzie z mężem sama wychowywała dwójkę swoich dzieci: Marisę i Luisa Fernando Ramireza. -Zmierzyłam się z problemem mojego rozwodu. Żyliśmy w ubóstwie, ale chcę powtórzyć, że żyjąc blisko Boga wszystko jest możliwe- mówi nasza rozmówczyni. Maria podkreśla, że bycie członkiem wspólnoty Kościoła wiele ją nauczyło. -Zawsze byłam katoliczką, ale dopiero jak zmierzyłam się z życiem samotnie wychowując dzieci, to odkryłam jak ważne jest uwierzyć w miłość i miłosierdzie Boga i Maryi i Im zaufać. Oni stali się moją tarczą i twierdzą- podkreśla. W wielu regionach Meksyku mamy jednak do czynienia z synkretyzmem religijnym- połączeniem chrześcijaństwa z religiami prehiszpańskimi. W Nowy Rok wielu Meksykanów wspina się na przykład na Piramidę Słońca w Teotihuacan prosząc Boga Słońca o życiodajną energię. Z kolei w stanie Chiapas szamańskie rytuały lecznicze i religijne odbywają się nawet w katolickich kościołach przy akompaniamencie świec, kadzideł, jajek, kogutów i wszechobecnej coca-coli. Meksykanie różnią się od Europejczyków między innymi tym, że bardzo często chwalą Boga tańcem. Jest wiele zespołów, nawiązujących do tradycji indiańskich, które występuje na ulicach w czasie uroczystości religijnych. Bardzo często uczestniczą one w pieszych pielgrzymkach do sanktuariów Matki Bożej z Guadalupe, prowadząc ich czoło. Podczas podróży po Meksyku spotykamy Julio Cesara Lópeza Reinę, który jest instruktorem Matachines z parafii św. Marii Maksymiliana Kolbe w Monterrey. Grupa ma na strojach wizerunek polskiego świętego, którego czczą tańcem. -W niektórych miejscach nazywają nas „Wojownikami Boga”, dlatego wzywają nas na pielgrzymki. Idziemy przed pielgrzymką, za nami niesiony jest obraz danego świętego- mówi nam instruktor grupy. Nasz rozmówca dodaje, że kroki, które powtarzają symbolizują różaniec. -To tak jakbyśmy odmawiali tańcem Ojcze nasz i Zdrowaś Mario. Nasz taniec pełni rolę swoistej katechezy. Pomagamy ludziom zbliżyć się bardziej do Boga i głębiej przeżyć uroczystości religijne- podkreśla Julio Cesar López Reina.
Piotr Czartoryski- Sziler
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Życie na śmietniku
Coraz poważniejszym problemem w Meksyku staje się brak czystej wody w rzekach. Ludność zamieszkała chociażby w miejscowości Cadereyta nad rzeką San Juan cierpi z powodu jej zanieczyszczenia. Mieszkańcy z wielką ostrożnością korzystają z wody z obawy przed zachorowaniem. -Plony są sczerniałe, następuje utrata miejsc pracy. Problem ten przenosi się do miast i wiemy, że staje się on problemem globalnym. Z drugiej strony, odwiedzając parafie przyglądamy się otaczającym je terenom. Widok pustynnej ziemi lub całkowicie pokrytej asfaltem rozdziera serce i duszę- mówi nam ks. bp Alfonso Miranda Guardiola. Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Meksyku zauważa, że nie tylko rzeka San Juan jest obecnie zanieczyszczona. Ogromne ilości przemysłowych i domowych ścieków płyną również rzekami Pesqueria, Santa Catarina i La Silla. Coraz więcej na tych terenach zauważa się przypadków zachorowań na raka. -Jesteśmy przekonani, że ma to ścisły związek z zanieczyszczeniem ziemi, z mieszkaniami wznoszonymi na śmietniskach, z powietrzem toksycznym, którym oddychamy, ze skażoną żywnością, którą często spożywamy –stwierdza duchowny. Podobnie, jak poprzedni nasi rozmówcy ksiądz biskup zauważa, że bardzo wielu Meksykanów żyje w skrajnym ubóstwie. Podkreśla, że wystarczy wejść na niewielkie wzniesienie w Monterrey i spojrzeć na niezliczoną ilość domków stłoczonych obok siebie. Kilka miesięcy temu odwiedził jedną z tych kolonii ks. abp Piero Marini, który przybył do Monterrey na Kongres Eucharystyczny. -Jak tylko zobaczył te malusieńkie domki, wsparte jedne na drugich, powiedział: „Wyglądają jak groby”. A kardynał Errázuriz z Chile odpowiedział mu: „I często nimi są”- relacjonuje bp Guardiola. Biskup dodaje, że niedorzecznym jest też fakt, że do wielu z tych domów, które od frontu często mierzą niecałe 4 metry, dobudowuje się kolejne, a obok następne. Tak powstają stłoczone mieszkania, jedne na drugich, gdzie brakuje zielonych przestrzeni i miejsc do zabaw dla dzieci. Meksyk zadziwia jednak różnorodnością regionów. Obok biednych miejscowości występują bardzo bogate miasta, a szczelnie zabudowane niskimi domkami wzgórza sąsiadują z przepięknymi rezydencjami na wolnych przestrzeniach. Teren jest tutaj głównie górzysty, pokryty egzotyczną roślinnością. Ten kontrast sprawia, że w Meksyku nie można się nudzić.
Plaga rozwodów
Meksykanie, z którymi rozmawialiśmy podkreślają, że bardzo wiele małżeństw rozpada się tutaj już po upływie 3 lat. Biskup Alfonso Guardiola, jeszcze jako biskup pomocniczy Monterrey od 20 lat pracował z osobami rozwiedzionymi, które zawarły powtórne związki. Zaznacza, że jest to temat bardzo szeroki, przede wszystkim chodzi o osłabienie wartości w rodzinach. -Udziela się tym ludziom pomocy adekwatnej do ich sytuacji. Nie przyjmują sakramentu komunii świętej, ale towarzyszy im się duchowo w różnych działaniach duszpasterskich- wyjaśnia Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Meksyku. Wiara katolicka pomaga wielu z tych ludzi powrócić do Boga. Jedną z takich osób jest emerytowana nauczycielka Maria Elisa Contreras Garcia, która po rozwodzie z mężem sama wychowywała dwójkę swoich dzieci: Marisę i Luisa Fernando Ramireza. -Zmierzyłam się z problemem mojego rozwodu. Żyliśmy w ubóstwie, ale chcę powtórzyć, że żyjąc blisko Boga wszystko jest możliwe- mówi nasza rozmówczyni. Maria podkreśla, że bycie członkiem wspólnoty Kościoła wiele ją nauczyło. -Zawsze byłam katoliczką, ale dopiero jak zmierzyłam się z życiem samotnie wychowując dzieci, to odkryłam jak ważne jest uwierzyć w miłość i miłosierdzie Boga i Maryi i Im zaufać. Oni stali się moją tarczą i twierdzą- podkreśla. W wielu regionach Meksyku mamy jednak do czynienia z synkretyzmem religijnym- połączeniem chrześcijaństwa z religiami prehiszpańskimi. W Nowy Rok wielu Meksykanów wspina się na przykład na Piramidę Słońca w Teotihuacan prosząc Boga Słońca o życiodajną energię. Z kolei w stanie Chiapas szamańskie rytuały lecznicze i religijne odbywają się nawet w katolickich kościołach przy akompaniamencie świec, kadzideł, jajek, kogutów i wszechobecnej coca-coli. Meksykanie różnią się od Europejczyków między innymi tym, że bardzo często chwalą Boga tańcem. Jest wiele zespołów, nawiązujących do tradycji indiańskich, które występuje na ulicach w czasie uroczystości religijnych. Bardzo często uczestniczą one w pieszych pielgrzymkach do sanktuariów Matki Bożej z Guadalupe, prowadząc ich czoło. Podczas podróży po Meksyku spotykamy Julio Cesara Lópeza Reinę, który jest instruktorem Matachines z parafii św. Marii Maksymiliana Kolbe w Monterrey. Grupa ma na strojach wizerunek polskiego świętego, którego czczą tańcem. -W niektórych miejscach nazywają nas „Wojownikami Boga”, dlatego wzywają nas na pielgrzymki. Idziemy przed pielgrzymką, za nami niesiony jest obraz danego świętego- mówi nam instruktor grupy. Nasz rozmówca dodaje, że kroki, które powtarzają symbolizują różaniec. -To tak jakbyśmy odmawiali tańcem Ojcze nasz i Zdrowaś Mario. Nasz taniec pełni rolę swoistej katechezy. Pomagamy ludziom zbliżyć się bardziej do Boga i głębiej przeżyć uroczystości religijne- podkreśla Julio Cesar López Reina.
Piotr Czartoryski- Sziler
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/335771-kartki-z-podrozy-do-meksyku-o-murze-zyciu-na-ulicy-wyjatkowym-klimacie-i-wielkim-sercu-mieszkancow-zdjecia?strona=2