Hotel „Mama Ameryka” podlega przebudowie. Na naszych oczach kończą się Złote Żniwa dla twórców „Deutschland Deutschland über alles”, a wobec napływu do Europy na zaproszenie kanclerz Merkel migrantów, trzeba będzie wkrótce dośpiewać „Ein kartoffel, das is alles”. W sensie politycznym rzecz jasna
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poetka Eglė Juodvalkė, była dziennikarka Radia Wolna Europa.
wPolityce.pl / Henryk Skwarczyński: Media. Przepracowałaś w nich ponad 20 lat. W Nowym Jorku, ale większość tego czasu w Monachium. Byłaś pracownikiem Radia Wolna Europa. Pracę ukończyłaś w roku 1995 jako senior correspondent. Pracownicy rozgłośni otrzymali wtedy imienne listy z podziękowaniem od prezydenta Billa Clintona. Co stało się z mediami za sprawą wyboru Donalda Trumpa na prezydenta kraju?
Eglė Juodvalkė: Otrzymanie listu od Clintona nie było żadną satysfakcją. Był prezydentem, który sprzeciwiał się wszystkiemu, co było ważne w moim pojmowaniu polityki. Gorzej mogło to jedynie wyglądać za sprawą jego żony Hilary. A przy tym codzienne uświadamianie przez media, jak ważna jest dla przykładu polityka gender. Polityka wobec mini mniejszości urastała do najważniejszych spraw państwa, którego powagę naruszała wielomilionowa nielegalna emigracja, stająca się coraz większym obciążeniem dla społeczeństwa. Aktorzy Hollywoodu, którzy występowali w kwestiach politycznych, uzyskiwali poprzez media status wyroczni z Delf. No i zalew chińszczyzny w rozumieniu komunistycznych Chin, bo przecież nie odnosi się to do Tajwanu. Głównym beneficjentem globalizmu stawały się nie tylko zresztą Chiny, ale i Niemcy czego przykładem wyssanie przez nie Grecji. I nagle przychodzi Donald Trump mówiąc, nie można karmić ludzi intelektualnymi popłuczynami po zmurszałych ideologiach. Nie ma na to przyzwolenia. Stąd porozumiewanie się prezydenta z ludźmi za pomocą twittera.
Kończyłaś University of Chicago, który uchodzi za jeden bardziej prestiżowych uniwersytetów. Jak wyglądało to wtedy? Wiele uniwersytetów uchodzi wciąż za wylęgarnie poprawności politycznej, która demolowała latami Amerykę?
Byłam na uniwersytecie, kiedy w Chicago w roku 1968 odbywała się konwencja partii demokratów. W demonstracjach antyrządowych uczestniczyło wielu studentów. Nie przypadkiem nazywano ten uniwersytet czerwonym. Przez jego mury przewinęło się sporo osób takich jak Bernie Sanders, które otwarcie głosiły komunizm. Z komunistami walczyło w Wietnamie w międzyczasie wielu moich przyjaciół, znajomych i sąsiadów. Dla takich jak Sanders organizowano specjalne kolonie na których dyskutowano “myśli” Marksa i Trockiego. Spływało to po mnie, jak woda po gęsi, bo przecież rodzice byli uchodźcami z anektowanej przez Związek Radziecki Litwy. Urodziłam się, kiedy na Litwie walczyli wciąż Leśni Bracia, czyli antykomunistyczna partyzantka. Dzisiaj dla świata te sprawy wydają się przebrzmiałe. Ale w losach indywidualnego człowieka, takimi one nie są. Na skutek tych okoliczności urodziłam się w Ameryce, a nie w kraju z którym związana jest moja tożsamość. Co do uniwersytetów dzisiaj, to dawne ideologie podmieniono polityczną poprawnością. Przykład związanych z nią absurdów? Postulowano, aby “undocumented migrants” mogli otrzymywać z policji poświadczenie swego statusu i prezentować takie zaświadczenie w przypadku lotów wewnątrz USA, kiedy trzeba przedstawić dokument tożsamości.
Jesteś poetką. W roku 2002 na Targach książki we Frankfurcie nad Menem prezentowany był jeden z twoich tomików zatytułowany “Zwierciadło i Próżnia”. Składa się on z wierszy pisanych w dwóch językach w których jesteś native speaker: litewskim i angielskim. Ale piszesz zasadniczo po litewsku. Osobliwe to dla kogoś urodzonego w stanie Indiana i wyedukowanego w Ameryce. Czujesz się Litwinką, czy Amerykanką?
Mama Ona była Żmudzinką. A Żmudzini, to naród w narodzie litewskim. Kiedy za sprawą litewskiego sejmu przyznano mi obywatelstwo litewskie, to wkrótce potem otrzymałam też - nigdzie zresztą nie uznawany - paszport żmudzki! Pierwszy raz pojechałam - był to prezent od rodziców - na Litwę tuż przed rozpoczęciem pracy w Radiu Wolna Europa. Miałam wtedy 26 lat. Natychmiast wiedziałam, że jest to moja patria. Potem ze względu na prace była długa przerwa. Teraz nie stoi temu nic na przeszkodzie. Jeżdżę tam tak często, jak jest to tylko możliwe, Kiedy w swoim mieszkaniu w Wilnie, położonym w samym sercu miasta, patrzę na wody rzeki Nerys, to nie zamieniłabym tego na żadną egzotyczną krainę, choćby miała to być Australia, Południowa Afryka, czy moje ulubione wyspy greckie, które objechałam więcej, niż trzydzieści razy. No i jak w kościołach wileńskich zaczynają bić dzwony, to spoglądając na basztę Giedymina wiem, że to jest w świecie moje miejsce.
Razem przeżywamy przyjazd żołnierzy amerykańskich do Polski. Także rozlokowanie wojsk NATO w krajach bałtyckich, czemu jawnie lub skrycie przez lata sprzeciwiały się Niemcy. Oprócz tego, że jesteś poetką i autorką autobiografii - Sugar Mountain ze znaczącym podtytułem: My Life and Misadventures as a Lithuanian Diabetic in America and Other Exotic Places - która niedawno ukazała się w Stanach Zjednoczonych, jesteś też pochłonięta tym, co dzieje się w polityce. Nie należysz jednak do żadnej z partii politycznych. Nie ubiegałaś się nigdy o żaden urząd. Dlaczego więc ta polityka?
Dzisiaj Donald Trump podpisuje executive order dotyczący muru mającego zapobiec nielegalnym w myśl prawa migracjom. Litwa zamierza budować podobny mur z obszarem Kaliningradu, który nieustannie nadużywany jest przez Rosjan do różnego rodzaju akcji. Tutaj prezydent prawie każdego dnia podpisuje coś, co ma wpływ na moje życie. Odczuwam na własnej skórze, że Ameryce przywracana jest powaga państwa. Że nie jesteśmy terroryzowani mediami, które z dnia na dzień straciły tu znaczenie. Stąd zainteresowanie polityką. Lata zaniechań spowodowały, że jak określił to Trump hotel Mama Ameryka kończy swą nadużywaną bezinteresowność. Kończy w sensie metaforycznym. Także wobec krajów takich jak Niemcy, czy Holandia, gdzie dokonano spustoszeń w psychice tych społeczeństw na lata do przodu. Nagle okazało się, że miliony Amerykanów myśli podobnie. Trzeba było widzieć miny dziennikarzy dowiadujących się od rzecznika Białego Domu, Seana Spicera, że będzie śledztwo w sprawie milionów (!) głosów oddanych w wyborach przez nielegalnych, choć bezprawnie zarejestrowanych, emigrantów od lat wzmacniających kościec partii, która przez lata mieniła się obrońcą biednych i uciśnionych. Co jeszcze zabawniejsze jakby w jednej chwili przysypano makiem rozważania mediów na temat rzekomego udziału rosyjskich hakerów w zwycięstwie Donalda Trumpa.
Rozmawiał Henryk Skwarczyński (pisarz mieszkający w USA. Autor m.in. takich książek jak „Majaki Angusa Mac Og” (2010) i „Jak zabiłem Piotra Jaroszewicza” (2009).
Do kupienia „wSklepiku.pl”: „Amerykańskie wstrząsy” - Eliza Sarnacka-Mahoney.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/324895-byla-dziennikarka-radia-wolna-europa-trump-podkresla-ze-nie-mozna-karmic-ludzi-intelektualnymi-popluczynami-po-zmurszalych-ideologiach-wywiad