Internacjonalizm planetarny. Lewica zawsze była dobra w trosce o „społeczeństwa”, a nie konkretnych ludzi

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wikipedia/ CC BY-SA 3.0
fot. wikipedia/ CC BY-SA 3.0

Wcale nie wiem, czy w sprawie tego, że historia powtarza się farsą stary Karol Marks miał rację, bo jego tezy też nieustannie wracają i wyglądają wcale nie mniej wesoło niż kiedyś.

Były premier Grecji Yanis Varoufakis wyraził zaniepokojenie „prawicowymi populistami” dochodzącymi do głosu czy władzy zamiast tradycyjnych partii (jego tekst przedrukował portal Wp.pl). Ci nowi niebezpieczni to Donald Trump, Władimir Putin i… a jakże, polski rząd. Jest co prawda parę detali po drodze. Putin to wprost kontynuator takiego systemu władzy, jaki Rosja miała w gruncie rzeczy zawsze. PiS wywodzi się z opozycji demokratycznej, rządził już Polską i jest normalnym elementem naszego systemu partyjnego, Trump to populistyczny outsajder, ale nad tym pan były premier Grecji przechodzi lekką ręką.

Najciekawsze jest jednak rozwiązanie proponowane przez Varoufakisa, który jeszcze niedawno był przecież premierem ze skrajnie lewicowej i antyglobalistycznej Syrizy:

Jedyną drogą ucieczki z tej politycznej pułapki jest postępowy internacjonalizm, oparty na solidarności między wielkimi większościami ludzi na całym świecie, którzy są gotowi, aby przywrócić demokratyczną politykę na skalę planetarną. Brzmi znajomo? A kto nie będzie chciał tego „internacjonalizmu na skalę planetarną”? Tego zapewne „zmieciem”. Wszak lewica zawsze była dobra w trosce o „społeczeństwa”, a nie konkretnych ludzi, i o „masy”, a nie poszczególne odważniki te masy stanowiące. Nawet jak jest tak egzotyczną lewicą jak Grecka Syriza.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych