Gavin Rae, brytyjski socjolog i wykładowca w warszawskiej Akademii Leona Koźmińskiego mówi w rozmowie z „Super Expressem” o konsekwencjach ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Według niego nie wiadomo czy wówczas Polacy będą mogli pozostać na wyspach.
Według niego sondaże oddają obecne nastroje Brytyjczyków. Niczego jednak nie przesądzają.
Dotychczas to raczej zwolennicy pozostania w UE mieli większość. Tendencje zmieniły się jakieś dwa tygodnie temu. Do referendum pozostało jeszcze kilka dni i wiele się jeszcze może wydarzyć
—zaznacza Rae. Jego zdaniem jest całkiem prawdopodobne, że ci, którzy są przeciw Brexitowi, w tych ostatnich dniach i godzinach zmobilizują się, widząc, że zyskali zwolennicy wyjścia z Unii.
Wśród tych pierwszych do tej pory panowało przekonanie, że i tak nie opuścimy Wspólnoty. Tak naprawdę sprawa jest nadal otwarta
—dodaje brytyjski socjolog w rozmowie z „SE”. Jak przekonuje, to kłopoty Unii napędzają populistycznych nacjonalistów, którzy opowiadają się przeciwko tej instytucji.
Swoje robi to, że Wielka Brytania więcej wpłaca do unijnego budżetu, niż z niego dostaje, a już najbardziej separatystyczne nastroje podgrzewa napływ imigrantów. Sytuacja gospodarcza na Wyspach nie jest najlepsza i łatwo populistom wskazać winnych - imigrantów i Unię, której przepisy pozwalają im na przyjazd. Inna sprawa, że całe to referendum to wynik gry politycznej
—uważa Rae. Według niego jednak Brytyjczycy wcale się referendum nie domagali.
Fakt, że zostało ogłoszone i w przyszłym tygodniu zostanie przeprowadzone, jest efektem walk wewnętrznych w Partii Konserwatywnej. Przed wyborami miało ono zjednoczyć te zwalczające się skrzydła. Na moment zjednoczyło. Teraz trzeba będzie zapłacić cenę za ten polityczny deal
—tłumaczy. Jego zdaniem nie wiadomo czy po ewentualnym Brexicie Polacy będą musieli opuścić Wielką Brytanię.
Żaden kraj do tej pory nie wychodził z Unii i nikt nie wie, jak rozwiązać tego typu kwestie. Osobiście wątpię, żeby zmuszono mieszkających już na Wyspach Polaków do wyjazdu, ale trudno to przesądzić. Jedno jest pewne - możliwość przyjazdu do Wielkiej Brytanii zostanie znacznie ograniczona. Nie wiadomo też, co będzie z dwoma milionami Brytyjczyków, którzy mieszkają w krajach Unii. W Polsce nie ma ich wielu, ale już w takiej Hiszpanii to ok. miliona osób. W Wielkiej Brytanii bardzo wielu ludzi myśli wyłącznie o imigrantach, zapominając o brytyjskich emigrantach
—twierdzi brytyjski socjolog. W jego przekonaniu spora grupa tych, którzy popierają Brexit, robi to głównie dlatego, żeby wyrazić swój sprzeciw wobec rządu i niespecjalnie widzi konsekwencje tego rodzaju buntu.
Liczę, że w ostatnich dniach znaczna część z nich dostrzeże, jakie zagrożenia się z tym wiążą
—mówi Rae. Według niego Jest jeszcze jeden element, który może przemówić do Brytyjczyków. A mianowicie tragiczna śmierć Jo Cox - deputowanej Izby Gmin z ramienia Partii Pracy, która została brutalnie zamordowana w czwartek.
Jak donoszą media, człowiek, który się tego dopuścił, miał należeć do skrajnie nacjonalistycznej partii Britain First (Przede wszystkim Brytania - przyp. red.) i krzyczeć nazwę tej partii. Być może ten dramat zwróci uwagę Brytyjczyków, do czego mogą prowadzić nastroje nacjonalistyczne
—wyjaśnia.
Ryb, Super Express
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/297203-brytyjski-socjolog-nie-wiadomo-czy-w-przypadku-brexitu-polacy-beda-mogli-zostac-na-wyspach-czy-zostana-zmuszeni-do-wyjazdu