Problemem Europy nie jest siła islamu, lecz rosnąca słabość chrześcijaństwa - podkreśla kard. Koch

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.wPolityce.pl
fot.wPolityce.pl

Problemem w Europie nie jest siła islamu, lecz rosnąca słabość chrześcijaństwa. Podkreślił to przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan kard. Kurt Koch podczas dyskusji panelowej w szwajcarskim opactwie benedyktyńskim w Einsiedeln.

Religia stała się sprawą prywatną i dlatego boimy się islamu

—powiedział szwajcarski kardynał kurialny.

Naturalnie Szwajcaria nie może przyjąć wszystkich uchodźców, ale gdzie są granice i kto o tym decyduje?

—zapytał i dodał:

Dlaczego takie kraje jak Arabia Saudyjska nie mogą przyjąć żadnych uchodźców?.

Kardynał przypomniał przy tym, że wśród wszystkich prześladowanych z powodów religijnych na świecie 80 proc. stanowią chrześcijanie. A jednak biskupi na Bliskim Wschodzie wzywają wyznawców Chrystusa do pozostawania w swoich krajach. Gdyby tylko było to możliwe, to w rzeczywistości wielu chrześcijan pozostałaby w swoich domach, gdzie zawsze mieszkali i gdzie od wieków żyli razem z muzułmanami. Gość z Watykanu uważa również, że należy zapytać o przyczyny konfliktu w tym regionie, który ma na pewno coś wspólnego z „pieniędzmi i ropą naftową”.

Uczestnicząca w dyskusji Saida Keller-Messahli, przewodnicząca szwajcarskiego „Forum na rzecz postępowego islamu”, wyraziła coraz większe zaniepokojenie o przyszłość świata islamskiego, który w latach siedemdziesiątych XX w. został zdominowany przez takie nurty jak salafizm i wahhabizm. Są one finansowane przez Katar, Arabię Saudyjską, Zjednoczone Emiraty Arabskie a ostatnio przez Turcję. Keller-Messahli przestrzegła także przed radykalizacją islamu w krajach byłej Jugosławii, który uchodził dotychczas za umiarkowany. Przykładem coraz większego wpływu ideologii fundamentalistycznych w tym regionie jest wstępowanie tamtejszych młodych ludzi w szeregi dżihadystów Państwa Islamskiego.

Prelegentka zwróciła uwagę, że niektóre ugrupowania muzułmańskie czerpią wzorce z tekstów z VII wieku, głoszących, iż niemuzułmanów należy zabijać.

W islamie nie ma papieża, który mógłby powiedzieć, co jest słuszne, a co nie. Każdy może z Koranu brać to co chce. Stąd Al-Kaida i Boko Haram zawsze znajdą uzasadnienie dla przemocy. Ale są miliony muzułmanów, którzy myślą inaczej

—podkreśliła Keller-Messahli.

Jej zdaniem muzułmanie stwarzają klimat strachu wśród swoich współbraci, którzy krytykują problematyczne fragmenty w Koranie. Jeśli ktoś odważy się na inną interpretację, grożą mu pogróżki, łącznie ze śmiercią.

W Koranie jako «Słowie Bożym» nikt nie może niczego zmienić, i to nawet wtedy, gdy chodzi o tekst z VII w. powstały w kontekście wojny

—zaznaczyła szwajcarska działaczka islamska.

Podkreśliła, że w sytuacji, gdy w tekście Koranu są fragmenty usprawiedliwiające przemoc, tym bardziej potrzebny jest dialog z muzułmanami.

Nie chodzi tylko o przemoc wobec niemuzułmanów. Przemoc jest systemowa. Zaczyna się od wychowania dzieci, które wzrastają w kulturze patriarchalnej, w której kobieta jest uciskana. Takie społeczeństwa są naznaczone strukturalną przemocą i stąd tak trudny jest dialog z nimi

—powiedziała Keller-Messahli.

CZYTAJ TEŻ: „Islam nie ma nic wspólnego z terroryzmem” - deklaruje wielki imam Ahmed al-Tajeb

ann/KAI

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych