Turecki dyplomata: „Niech Unia nie żąda od nas byśmy otworzyli nasze granice dla uchodźców, podczas gdy sama swoje zamyka”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. todayszaman.com
Fot. todayszaman.com

Kanclerz Niemiec Angela Merkel gościła wczoraj z oficjalną wizytą w Turcji. Skorzystała z okazji, by skrytykować Rosję za bombardowanie miasta Aleppo na północy Syrii, co nasiliło exodus uchodźców. Zgłosiła także pretensje do Ankary, że nie wpuszcza - mimo zimowych chłodów - dziesiątek tysięcy ludzi, którzy zbiegli z rejonu Aleppo i zebrali się u jej granic, do kraju. Odpowiedział jej na łamach unijnego portalu „euractiv.com” turecki ambasador w Brukseli Selim Yenel.

Czytaj także: Merkel oburzona rosyjskimi nalotami w Syrii. „Tym, co widać na granicy turecko-syryjskiej, jest wielkie cierpienie. Będziemy dalej przyjmować uchodźców”

Według niego presja ze strony Brukseli oraz unijny fundusz pomocowy dla Turcji „nie rozwiążą problemu”.

Pieniądze niczego nie zmienią. Jedyne, co mogłoby coś zmienić, to zakończenie wojny domowej w Syrii. Fundusze, które Unia nam obiecała (3 mld euro -red.), wydamy na pomoc syryjskim uchodźcom. Wydaliśmy na obozy dla uchodźców już ponad 9 mld euro. Mamy nadzieję, że pieniądze z Brukseli pomogą nam uporać się z obecną sytuacją. Nie rozwiążą jednak kryzysu

—twierdzi turecki dyplomata. Jak zaznacza tureckie granice „były przez ostatnie pięć lat otwarte dla uchodźców”. Teraz jednak sytuacja „wymknęła się spod kontroli”.

Musieliśmy wprowadzić kontrole graniczne oraz obowiązek wizowy dla Syryjczyków. Ci, który uciekli z Aleppo znajdują się w pobliżu naszej granicy i są tam bezpieczni. Nie możemy ich wpuścić, bo nie wiemy kim są. Musimy najpierw sprawdzić ich tożsamość, zdarzało się bowiem, że wśród uchodźców byli dżihadyści z Daesz (Państwa Islamskiego -red.)

—przekonuje Yenel.

Niech Unia nie żąda od nas byśmy otworzyli nasze granice dla uchodźców, podczas gdy sama swoje zamyka. Cóż za ironia. Unia jest w stanie paniki. Pomagaliśmy Syryjczykom, a teraz pomagamy Europie

—dodaje.

Czytaj także: Regularne szczyty UE-Turcja, 3 mld euro rocznie i akcesja do UE. „Inaczej wsadzę imigrantów do autobusów i wyśle ich do Grecji i Bułgarii”. Tak Erdogan szantażował Junckera

Według niego Turcja zwalcza także przemytników oraz otworzyła swój rynek pracy dla Syryjczyków, by nie jechali dalej do Europy.

Bruksela chce, by liczba uchodźców podróżujących do Europy zmalała. Tak się stanie, ale nie od razu. To potrwa

—podkreśla ambasador Turcji w Brukseli. Jego zdaniem obecny kryzys to „szansa”. Dla Ankary. Na poprawienie relacji z UE.

Kryzys w Syrii i zagrożenie ze strony Rosji zbliżyły nas do siebie. Jeszcze w tym roku nastąpi liberalizacja reżimu wizowego dla obywateli Turcji podróżujących do UE i zostaną otwarte kolejne akapity negocjacji akcesyjnych. Unia i Turcja się nawzajem potrzebują

—mówi Yenel dalej. Tym bardziej, że– jak przekonuje – Aleppo upadnie pod rosyjskimi bombami.

Wtedy kolejny milion uchodźców podąży w kierunku Europy. Co wtedy zrobimy? Ostrzegaliśmy przed tym od lat

—dodaje.

Ryb, euractiv.com

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych