Nie wszyscy wyznawcy Allaha są skłonni do przemocy. Jednak jest znamienne, że terroryści czuli się w środowisku 7 mln francuskich muzułmanów jak ryby w wodzie. Ci zwyczajni muzułmanie musieli wiedzieć, co się szykuje. Któryś z nich musiał coś zauważyć. To nieuniknione. Żaden z nich nie zgłosił się na policję. Dlaczego? Bo dżihad jest obowiązkiem każdego dobrego muzułmanina
— mówi Jean Raspail, francuski pisarz i podróżnik, laureat wielu nagród, m.in. Grand Prix du Roman Akademii Francuskiej, autor głośnej książki „Obóz Świętych” w rozmowie z portalem „wPolityce.pl”.
wPolityce.pl: Zamachy, do których doszło wczoraj w Paryżu, wstrząsnęły Francją. Prezydent François Hollande mówi o bezlitosnej bitwie, media wręcz o wojnie z islamskimi radykałami. Francuzi są rozdarci między strachem, smutkiem a złością. A pan?
Jean Raspail: Jestem wkurzony. To co się stało jest straszne, absolutnie odrażające. Bardziej od zamachowców denerwują mnie jednak media i politycy. Wszystkie francuskie gazety piszą dziś o „wojnie w samym sercu Paryża”. Rozumiem potrzebę sensacji, ale to nie jest żadna wojna. To są zamachy terrorystyczne. Pamiętam II wojnę światową, i jedno nijak ma się do drugiego. To nie bombardowanie Warszawy przez Luftwaffe. Nie mówię tego dlatego, by pomniejszyć znaczenie i zbrodniczy wymiar tego, co się stało. Mam świadomość wojny kulturowej toczącej się między Zachodem a światem islamu. Chodzi o to, że nasz rząd, z prezydentem Françoisem Hollandem na czele, celowo kreuje atmosferę strachu, by poprawić sobie wizerunek, przedstawiając się jako jedyny gwarant bezpieczeństwa. Notowania Hollande’a są w piwnicy, zamachy stanowią więc dla niego dobrą okazję, by zrobić z siebie twardziela i wydobyć się z sondażowego dołu. I zanim pani zapyta: on jest tak cyniczny. A ja nienawidzę cynizmu, a przede wszystkim hipokryzji. Całe to gadanie Hollande’a o „bezlitośnej bitwie”. Zachowywał się przy tym tak jakby wypowiedział właśnie wojnę Niemcom. Już tak mówił po zamachach na Charlie Hebdo w styczniu. I co z tego? Nic. Jak ich oglądałem wczoraj w telewizji, Hollande’a i jego ministrów, zrobiło mi się niedobrze. Cały ten cyrk tylko po to, by Francuzi myśleli, że są bezpieczni, że socjaliści ich ochronią. Żałosne. Bo wszyscy przecież wiemy, że nie są w stanie kogokolwiek ochronić. Bo gdyby byli, nie doszłoby do wczorajszych zamachów. Dziś rano chciałem iść do sklepu. I co słyszę w radiu? Że nie należy wychodzić z domów. Co za idiotyzm!! Wiem, że miały miejsce zamachy, ale zamykać ludzi w domach? To znaczy, że terroryści osiągnęli swój cel. Wywołali strach, robiąc z Francuzów więźniów we własnym kraju. Ja się na to nie godzę. Co mają powiedzieć mieszkańcy Izraela czy Libanu, gdzie co chwila mają miejsca zamachy? Gdyby się za każdym razem chowali w domach, kraje te przestałyby istnieć. To, co robią nasi politycy, to demonstracja słabości. Musimy pokazać, że się nie boimy.
Nie daję pan wiary zapewnieniom Hollande’a, że rozprawi się z terrorystami?
Ani trochę. Co on wczoraj wieczorem mówił? Że Francja wobec islamskiego terroru będzie „wielka i silna”. Jak to wygląda w praktyce? Otóż w praktyce nie są podejmowane w tym kierunku żadne kroki. A jest kilka rzeczy, które można by zrobić. I to stosunkowo szybko i łatwo. Prezydent mógłby zakazać dekretem działalności 200 czy 300 meczetów we Francji, zarządzanych przez radykalnych salafitów, mógłby wydalić kaznodziei nienawiści i zabronić finansowania meczetów przez kraje arabskie, z Arabią Saudyjską i Katarem na czele. Radykalnych imamów należałoby osadzić w areszcie. Oraz wezwać na dywanik ambasadorów krajów sunnickich i im wytłumaczyć, że musza przestać finansować organizacje terrorystyczne. Powinniśmy także przestać traktować islam na równi z chrześcijaństwem i judaizmem. Wiem jak to brzmi, ale muzułmanie nie powinni mieć tych samych praw, bo w krajach islamskich chrześcijanie i żydzi są traktowani jak bydło. My natomiast jesteśmy wobec nich tolerancyjni. I jak oni się nam odwdzięczają? Strzelają do nas. Wstydzę się czasami, że jestem Francuzem. Prezydent mówi, że Francja jest wielka i silna, a prawda jest taka, że jest bezsilna.
Niektórzy przekonują, że zamachy nie miały nic wspólnego z islamem. I, że nie należy wrzucać terrorystów i zwykłych muzułmanów do jednego worka…
Ach, tak, oczywiście. Będziemy musieli tego słuchać przez następne kilka miesięcy, jakby zamachowcy byli skośnookimi wyznawcami szyntoizmu, a nie muzułmanami. Oczywiście nie wszyscy wyznawcy Allaha we Francji są skłonni do przemocy. Jednak jest znamienne, że terroryści czuli się w środowisku 7 mln francuskich muzułmanów jak ryby w wodzie. Ci zwyczajni muzułmanie musieli wiedzieć, co się szykuje. Któryś z nich musiał coś zauważyć. To nieuniknione. Żaden z nich nie zgłosił się na policję. Mimo iż większość z nich tego typu działań pewnie nie popiera. Dlaczego? Bo dżihad jest jednym z filarów islamu. Jest obowiązkiem każdego dobrego wyznawcy Allaha. Gdy zwykli, dobrzy muzułmanie widzą, że szykuje się zamach, milczą. Dlatego powinniśmy ich wreszcie zmusić do tego, by brali odpowiedzialność za swoich braci, za członków swojej wspólnoty. Zamachowców i zamachów będzie bowiem coraz więcej. To konsekwencja sytuacji na Bliskim Wschodzie i coraz większego napięcia, wraz z rosnąca liczbą imigrantów na Starym Kontynencie, między kulturą Zachodu a islamem. Jeśli francuscy muzułmanie rzeczywiście czują obrzydzenie wczorajszymi zamachami, to niech przyczynią się do eliminacji najbardziej radykalnych elementów we własnych szeregach. Niech zaczną wreszcie współpracować. Same słowa tu nie wystarczą.
Rozmawiała Aleksandra Rybińska
W aktualnym wydaniu tygodnika wSieci jest wywiad z Jeanem Raspailem, m.in. o kryzysie imigracyjnym i jego książce „Obóz Świętych”. Polecamy! Gazeta jest w sprzedaży do końca tygodnia. POLECAMY!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/271810-tylko-u-nas-jean-raspail-musimy-przestac-traktowac-islam-na-rowni-z-chrzescijanstwem-i-judaizmem-radykalnych-imamow-nalezy-wydalic-z-francji-lub-osadzic-w-areszcie