Salafiści, świecka lewica i klientelizm. Czyli o tym jak francuscy politycy współpracują z muzułmańskimi radykałami

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. vinmedia.biz
Fot. vinmedia.biz

Akcja Femenek, idiotyczna i obliczona na medialny rozgłos, odsłoniła jednak kulisy działań muzułmańskich radykałów we francuskich miastach i miasteczkach. I klientelistyczne więzi łączące ich z francuskimi politykami, którzy widzą w muzułmanach wdzięczny elektorat i wobec tego przymykają oczy na poczynania nawet najbardziej radykalnych kaznodziejów nienawiści. Znamienne jest, że jedyny polityk lewicy, który protestował przeciwko organizacji salonu to radna departamentu Ile-de France  z ramienia Socjalistów (PS) Céline Pina. A jeszcze bardziej znamienia jest reakcja władz partyjnych na jej krytyczną postawę: została zawieszona i może zostać z partii trwale wykluczona. Dąży do tego szef PS w regionie, muzułmanin Rachid Temal.

Socjaliści, którzy mają szeroki elektorat wśród imigranckiej społeczności w gettach miast, liczącej według danych Francuskiego Urzędu Statystycznego z 2013 r. 7,4 miliony osób (czyli 11, 6 proc. społeczeństwa), dawno porzucili walkę o równość (płci, klas, orientacji seksualnej) na rzecz obrony „różnorodności” etnicznej, bardziej nośnej wśród muzułmanów. Poglądy radnej Pina tu nie pasują. Poza tym już wcześniej dopuściła się podobnych zbrodni. Choćby, gdy nie chciała „być Charlie” po zamachu na pismo satyryczne „Charlie Hebdo” i ostrzegała przed radykalizacją muzułmanów we Francji. Potem bredziła coś o laickości i feminizmie i obronie islamskich kobiet. Ale gdzież tu feminizm w kraju, w którym islam zajmuje coraz większą część przestrzeni publicznej. W ur. minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve, socjalista, poinformował Francuzów wprost, że „propagowanie dżihadu nie jest przestępstwem”.

Trzeba się dostosować, powtarzać w kółko, że „przecież nie wszyscy muzułmanie są tacy”, porównywać islamofobię do antysemityzmu. I jakoś to będzie. Według Piny, która udzieliła wywiadu dziennikowi „Le Figaro” nauczyciele w podparyskich gettach nie radzą sobie już z żądaniami muzułmanów, od mięsa halal w szkolnych stołówkach, noszenia burki, po zaprzestanie lekcji na temat Holokaustu. I nie otrzymują żadnej pomocy od polityków głównych partii.

Tolerując takie zachowania wysyłamy sygnał francuskim muzułmanom, że to radykałowie są górą i że powinni odrzucić zasady rządzące republiką, jak emancypacja, równość płci, laickość. Mamy do czynienia z walką między islamem a republiką i republika przegrywa”

—przekonuje radna socjalistów. Jej zdaniem brak reakcji państwa i polityków lokalnych na salon muzułmański w Pontoise pokazał, że „w gruncie rzeczy taki dyskurs jest akceptowalny”.

Oni tylko dlatego są silni, bo my jesteśmy na kolanach

—dodała. Wiele muzułmanek skarży się, że jest zmuszonych nosić burkę lub chustę islamską, bo w dzielnicach, w których mieszkają grozi się im gwałtem albo śmiercią, gdy chodzą z odsłoniętą głową. A miejscowi politycy z okazji muzułmańskich świąt pojawiają się w meczetach, gdzie obejmują się z imamami, którzy wzywają do przemocy wobec kobiet, by zapewnić sobie ich polityczne poparcie. Muzułmanie głosują bowiem najczęściej na partie i polityków, które imam wskaże im podczas piątkowych modłów.

W lipcu muzułmanki w podparyskim Aubervilliers urządziły protest przeciwko burkom. Nie przyszedł na niego ani jeden z zaproszonych polityków. Także salon muzułmański można było z łatwością zakazać, ale kto chciałby sobie psuć relacje z elektoratem? Klientelizm to skuteczny sposób zapewnienia ciągłości władzy, nawet za cenę zdrady zasad rządzących państwem. Dobre relacje z muzułmańskimi stowarzyszeniami często dają gwarancję wygranej w danej dzielnicy. Jeśli wierzyć Celiné Pina właśnie ten sposób socjaliści wygrali ostatnie wybory w dzielnicy Pontoise, Cergy. Zawarli sojusz z imamami i „brodatymi mężczyznami o proweniencji salafistycznej”.

Salafizm i świecka lewica to zaprawdę dziwny sojusz. Ale taki – jak się zdaje - się we Francji zawiązał. „Oświecenie jest martwe, niech spoczywa w spokoju…” – pisze Houellebecq w „Uległości”. I niech ostatni zgasi światło.

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych