Na Krymie już rządzi cywilizacja rosyjska. Święto ku pamięci deportowanych Tatarów zostanie zniesione. „Od dnia żałoby należy przejść do dnia radości”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Flickr.com/CC BY-SA 2.0
Fot. Flickr.com/CC BY-SA 2.0

Rosyjskie władze okupowanego Krymu ogłosiły, że chcą zakończyć z tradycją obchodzenia przez ludność tatarską Dnia Deportacji, obchodzonego co roku 18 maja. Od lat Tatarzy zbierali się bowiem w tym terminie, by uczcić pamięć swoich przodków, deportowanych przymusowo z półwyspu na rozkaz Stalina 18 maja 1945 roku.

Wszyscy bez wyjątku przedstawiciele narodu tatarskiego (nawet bohaterowie frontów II wojny światowej) zostali wówczas zesłani do sowieckich republik Azji Środkowej. Masowo do swej ojczyzny mogli wrócić dopiero po rozpadzie Związku Sowieckiego.

Wicepremier i minister spraw wewnętrznych tzw. Republiki Krym Dmitrij Połonski oświadczył, że Dzień Deportacji zostanie zniesiony, ale nie na wniosek władz okupacyjnych, lecz „najważniejszych społecznych organizacji krymsko-tatarskich”. Według niego to sami Tatarzy zaproponowali, by nie obchodzić tego dnia publicznie, lecz prywatnie: „pójść sobie na cmentarz i w domu powspominać tych, którzy niewinnie ucierpieli”. Połonski powiedział:

Kult 18 maja wśród krymskich Tatarów był przez dziesiątki lat sztucznie narzucany przez przywódców tzw. Medżlisu, którzy chcieli w ten sposób stworzyć u ludzi kompleks mniejszości

Teraz decyzją nowych władz krymskich Tatarzy zamiast 18 maja świętować będą 21 kwietnia – dzień, w którym Władimir Putin podpisał dekret o rehabilitacji deportowanych narodów Krymu.

Od dnia żałoby należy przejść do dnia radości (…) Wspominać trzeba cicho, a radować się głośno”,

—uzasadnił tę decyzję Połonski. Przedstawiciele Medżlisu, czyli reprezentacji narodu tatarsko-krymskiego, oświadczyli, że – wbrew oświadczeniom Połonskiego – żadne z liczących się środowisk ich nacji nie poparło wspomnianej decyzji władz okupacyjnych.

Ostatnio Tatarzy obchodzili Dzień Deportacji 18 maja 2014 roku – już po aneksji półwyspu przez Rosję. Wtedy nowe władze zgodziły się na przeprowadzenie krymsko-tatarskiej manifestacji, ale nie – jak dotąd – w centrum Symferopola, lecz na peryferiach miasta. Teraz gdy rządy Rosjan na Krymie okrzepły, pojawił się zakaz.

Nowe władze próbują też przewerbować na swoją stronę część liderów środowiska tatarskiego, ale do tej pory nie udało im się pozyskać żadnego poważanego działacza ze znanym nazwiskiem. Szef tzw. Republiki Krym Siergiej Aksjonow oświadczył, że na miejsce zlikwidowanego właśnie lokalnego kanału telewizyjnego ATR powstanie nowa stacja: „społeczna krymsko-tatarska tele-radio-kompania”, która będzie całkowicie niezależna i „wolna od ideologicznego oraz finansowego” dyktatu.

Tymczasem z Krymu uciekają przeciwnicy władz, jak np. znana blogerka Elena Denisowa, pisząca pod pseudonimem Gala Denisowa. Została oskarżona o działalność ekstremistyczną, za co grozi kara do 5 lat kolonii karnej. Powodem miał być jej wpis na Facebooku: „Wyzwólcie Donbas, wyzwólcie Krym” z sierpnia zeszłego roku, choć sama blogerka twierdzi, że nic takiego nie napisała.

Mimo to w jej domu funkcjonariusze FSB przeprowadzili rewizję, zarekwirowali komputer, zapowiedzieli rychłe wezwanie na przesłuchanie i zakazali opuszczania Krymu. Kobieta opuściła jednak półwysep (w jaki sposób, nie wiadomo) i dziś przebywa w Kijowie.

Na Ukrainie nie czuje się jednak do końca bezpieczna, o czym przekonuje ją los Aleksandra Kostenki. Ten 29-letni milicjant z Symferopola w 2013 roku przeprowadził się do Kijowa i został jednym z aktywistów Majdanu. Wiosną zeszłego roku założył fundację charytatywną pomagającą przesiedleńcom z Krymu. Mieszkał w Kijowie i w listopadzie 2014 roku nagle zniknął bez śladu.

Odnalazł się niespodziewanie po kilku miesiącach na Krymie, gdy rosyjskie władze ogłosiły, że został aresztowany 8 lutego tego roku w Symferopolu. Oskarżono go o pobicie członków krymskiego Berkutu podczas walk na Majdanie w Kijowie w lutym 2014 roku. Wkrótce czeka go proces pokazowy. Zdaniem znajomych Kostenki, został on porwany przez rosyjskie służby specjalne i wywieziony na półwysep, ponieważ sam nie planował tam podróży właśnie w obawie przed aresztowaniem.

Wydaje się, że porwanie i proces Kostenki to ostrzeżenie dla wielu uciekinierów z Krymu, by nie angażowali się zbytnio w działania przeciw rosyjskiej okupacji półwyspu, bo wkrótce sami mogą podzielić jego los.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych