Najgorszy, czarny prezydent RPA będzie rządził najdłużej? Oskarżany o korupcję i gwałt Jacob Zuma zostanie wybrany na drugą kadencję przez kolegów z ANC

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Z czterech prezydentów rządzących Południową Afryką od upadku apartheidu, Jacob Zuma jest uważany za najgorszego. Za to może rządzić najdłużej z nich, jako pierwszy przez pełne, dwie pięcioletnie kadencje.

Prezydentów w Południowej Afryce wybiera się nie w powszechnych wyborach ale w głosowaniu w parlamencie. Ponieważ od upadku apartheidu w 1994 r. południowoafrykańska scena polityczna zdominowana jest przez Afrykański Kongres Narodowy (ANC), ruch wyzwoleńczy, walczący przez dziesięciolecia z dyskryminacją rasową, kolejnymi prezydentami państwa pozostają od 20 lat jego przywódcy.

Pierwszy, Nelson Mandela, sprawował władzę tylko 5 lat. Objął władzę w 1994 r., po pierwszych wolnych wyborach, w których głos czarnych liczył się tak samo jak białych. Stając na czele państwa miał 76 lat, z czego prawie 30 spędził w więzieniu. Uznał, że jest zbyt stary, by rządzić dłużej niż jedną kadencję.

Za cel prezydentury postawił sobie scalenie białych i czarnych mieszkańców kraju w społeczeństwo na wzór amerykańskiego. Jego rządy upłynęły pod znakiem pojednania narodowego i działalności Komisji Prawdy, rozliczającej zbrodnie epoki apartheidu.

W 1999 r. Mandelę zastąpił 57-letni wówczas Thabo Mbeki, znakomicie wykształcony technokrata, wychowany na emigracji w Londynie i zapatrzony w politykę Margaret Thatcher. Pod jego rządami ANC odszedł od lewicowych korzeni, a Południowa Afryka oddała się liberalnemu kapitalizmowi. Jego panowanie to czas uwłaszczania się kongresowej elity w ramach akcji afirmatywnej, a także wzrost liczebności i bogactwa czarnej klasy średniej.

Jako polityk wyniosły, apodyktyczny, niewyczuwający nastroju południowoafrykańskiej ulicy, Mbeki nie cieszył się popularnością i narobił sobie w partii wielu politycznych wrogów. Jego konflikt z wiceprezydentem Jacobem Zumą doprowadził do partyjnego rokoszu.

Mbeki sam wybrał sobie Zumę na wiceprezydenta, licząc, że rubaszny, prosty i pozbawiony wykształcenia, za to uwielbiany przez ulicę polityk spacyfikuje niezadowolenie czarnej biedoty. Zuma chętnie podjął się tej roli, wierząc, że zgodnie z kongresową tradycją, po dwóch kadencjach Mbekiego, sam zostanie prezydentem kraju. Mbeki ani myślał się na to zgodzić, a na swojego następcę zamierzał wyznaczyć własnego faworyta.

Doszło do frakcyjnej wojny, w wyniku której Zuma najpierw pozbawił Mbekiego przywództwa ANC, a jesienią 2008 r., na pół roku przed końcem kadencji, usunął go ze stanowiska prezydenta.

Trzeci prezydent, Kgalema Motlanthe, rządził tylko przez pół roku, jako tymczasowy przywódca do elekcji nowego w 2009 r. Wybory wygrał bezapelacyjnie Zuma i został czwartym, czarnoskórym prezydentem Południowej Afryki i pierwszym od czasów króla Szaki Zulusem (najliczniejszy z ludów RPA), jaki stanął na czele południowoafrykańskiego państwa.

Skandale obyczajowe i korupcyjne, jakie znaczą polityczną karierę tego byłego bohatera walki z apartheidem (był partyzantem i szefem wywiadu ANC, siedział 10 lat w więzieniu razem z Mandelą) nie odstępują Zumy także w czasie jego prezydentury i sprawiają, że z przywódcy lubianego stał się wyszydzanym. W grudniu, podczas transmitowanych na cały świat uroczystości pogrzebowych po śmierci Mandeli, żałobnicy wygwizdali Zumę.

Jego słabość do kobiet stała się anegdotyczna. Jako zuluski tradycjonalista praktykuje wielożeństwo i ma cztery żony (miał jeszcze dwie, ale jedna popełniła samobójstwo, a druga, Nkosazana Zuma, obecna przewodnicząca Komisji Unii Afrykańskiej się z nim rozwiodła). Mimo posiadania czterech żon, 72-letni dziś Zuma, wdawał się w niezliczone romanse, z których posiada pół tuzina nieślubnych dzieci.

Pod koniec lat 90., będąc wiceprezydentem kraju, odpowiadał przed sądem za gwałt na córce przyjaciela. Tłumaczył się przed sądem, że „jako stuprocentowy Zulus” zaloty wobec dziewczyny poczytywał za swój obowiązek. Sąd uznał, że akt miłosny nie był gwałtem i uniewinnił Zumę. Na reputacji Zumy najbardziej jednak ciążą jego chroniczne kłopoty z rozróżnianiem między tym co prywatne i publiczne. Pod koniec lat 90., usiłując go pozbawić stanowiska wiceprezydenta, Mbeki zarzucał Zumie korupcję przy rozdzielaniu rządowych zamówień zbrojeniowych. Zuma nie został skazany, ale do więzienia trafił jeden z najbliższych zauszników, od lat dbający o finanse Zumy.

Zarzuty o kumoterstwo, nadużywanie stanowiska dla prywatnych korzyści, tolerowanie korupcji i niekompetencji powtarzały się przez całą pierwszą kadencję Zumy, a ich zwieńczeniem stał się ogłoszony niedawno raport Rzecznika Praw Obywatelskich, zarzucający prezydentowi, że za 20 mln dolarów z państwowego skarbca wyremontował sobie prywatną rezydencję w rodzinnej wiosce Nkandla.

Długie panowanie zapewnia Zumie obawa jego partyjnych towarzyszy przed kolejnym przewrotem. Kongresowi dygnitarze boją się, że wstrząsany konfliktami ANC mógłby nie przetrwać kolejnej wojny frakcyjnej, a rezultatem rozpadu rządzącej partii mogłaby stać się utrata władzy w państwie.

Wojciech Jagielski (PAP)

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych