Znana himalaistka Kinga Baranowska skrytykowała stacje telewizyjne, które żerowały na tragedii na Broad Peak.
Kinga Baranowska w "Newsweeku" podsumowała tragiczny rok polskiego himalaizmu. W 2013 roku śmierć ponieśli Maciej Berbeka, Tomasz Kowalski i Artur Hajzer.
Zapraszano mnie do programów w telewizji tylko wtedy, gdy ktoś umarł. Lub prawdopodobnie umierał, bo z Broad Peaku na początku mieliśmy szczątkowe informacje, a już na nas, himalaistach, wisieli dziennikarze. Jak mówić na żywo w telewizji, mając z tyłu głowy, że ogląda to rodzina Maćka i Tomka? I być może dowiedzą się zaraz z ekranu, że ich bliski zginął? To było chore. Wcześniej nikomu przez myśl nie przeszło, że możliwa jest niemal relacja live z tego, że ktoś umiera na ośmiu tysiącach metrów -
zauważa Baranowska.
Himalaistka zwróciła także uwagę na to, że po Broad Peak odbyła się dyskusja, jak ma wyglądać współczesny alpinizm.
Nie wszyscy hołdują zasadzie Wawrzyńca Żuławskiego (+41 l.), że partnera nie zostawia się w górach, choćby był już kawałkiem lodu.
Nie chcę, żeby alpinizm przeobrażał się w igrzyska sportowe, w zawody. Kto pierwszy, ten lepszy, kto dotknie szczytu jako pierwszy, jest super, a reszta niech się martwi o siebie. Dla mnie to pomyłka. Alpinizm to takie wspinanie się w górach, gdzie między ludźmi jest więź. Nawet za cenę niewejścia na szczyt, niezrobienia ważnej drogi, rezygnujemy z czegoś razem. Razem -
mówiła Baranowska.
Maciej Gąsiorowski/newsweek.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/91104-baranowska-ostro-o-mediach