Pasjonujące mecze NBA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Broniący tytułu koszykarze Miami Heat pokonali Los Angeles Clippers 102:97 w najciekawszym czwartkowym meczu ligi NBA. Obie drużyny uchodzą za jednych z głównych kandydatów do mistrzostwa.

Tym razem pierwszoplanową postacią w zespole gospodarzy był Dwyane Wade, który uzyskał 29 pkt, miał siedem asyst i cztery zbiórki. LeBron James dołożył jednak 18 pkt, czyli po raz 501. z rzędu przekroczył granicę 10. Zanotował również sześć asyst i pięć zbiórek.

Liderem Clippers był Blake Griffin - 27 pkt i 14 zbiórek.

Do przerwy wszystko wyglądało dobrze i prowadziliśmy. Później jednak zgubiliśmy tempo gry, w nasze poczynania wkradł się chaos -

przyznał trener gości Doc Rivers.

Ze zwycięstwa cieszyła się natomiast druga drużyna z Los Angeles. Lakers pokonali na wyjeździe Houston Rockets 99:98, a o ich sukcesie zdecydowało trafienie z prawie ośmiu metrów Steve'a Blake'a sekundę przed upłynięciem regulaminowego czasu gry. Odpowiedź Patricka Beverleya, równo z końcową syreną, była niecelna.

"Rakietom" nie pomogła skuteczność Jamesa Hardena, który zdobył 35 pkt, miał dziewięć zbiórek i pięć asyst. Na linii rzutów wolnych zawiódł grający pierwszy raz przeciw niedawnym kolegom Dwight Howard. Trafił tylko pięć z szesnastu takich prób. Łącznie uzyskał 15 pkt i 14 razy zebrał piłkę pod koszem.

Dwie minuty przed końcem gry gospodarze prowadzili różnicą pięciu punktów (98:93), ale później już nie powiększyli dorobku. Spudłowali cztery rzuty z gry, a Howard nie wykorzystał dwóch wolnych.

Ogólnie fatalnie wykorzystywaliśmy rzuty wolne, w czym miałem swój udział. Niespełna 64 proc. skuteczności w tym elemencie to katastrofa. Musimy nad tym popracować -

ocenił Howard.

Lakers najpierw zmniejszyli straty po "trójce" Jodiego Meeksa, a następnie decydujący rzut oddał Blake.

MG/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych