Trener Motoru po wygranej w finale baraży o awans do ekstraklasy w Gdyni 2:1 z Arką podkreślił, że lublinianie zawsze grają do końca. „W przerwie, kiedy przegrywaliśmy 0:1, poprosiłem piłkarzy, aby nie zatracili siebie, swojego rytmu i kultury gry” – stwierdził Mateusz Stolarski.
Goście stracili bramkę w 13. minucie po katastrofalnym błędzie. Bramkarz Kacper Rosa razem ze stoperem Kamilem Krukiem pogubili się przy wznowieniu gry we własnym polu karnym, z czego skorzystał Olaf Kobacki, który wepchnął piłkę z dwóch metrów do siatki.
Po przerwie gospodarze wyraźnie gaśli w oczach. W 87. minucie wyrównał z rzutu wolnego Bartosz Wolski, a kiedy drużyny szykowały się do dogrywki w trzeciej minucie doliczonego czasu rezerwowy Senegalczyk Mbaye N’Diaye wymanewrował obronę Arki i strzelił zwycięskiego gola.
Jeśli chodzi o sam mecz to gdynianie postawili nam najwyższe z możliwych warunków. Dobrze weszliśmy w spotkanie, ale po naszym błędzie rywale strzelili gola. Gospodarze, niesieni bardzo głośny dopingiem, mieli jeszcze dwie-trzy dogodne sytuacje
— powiedział Stolarski.
Szkoleniowiec beniaminka przyznał, że w przerwie poprosił zawodników, aby bez względu na to, jak potoczy się mecz, nie zatracili siebie, swojego rytmu i kultury gry.
Jeżeli mielibyśmy nie awansować do ekstraklasy, to spróbujmy przegrać, ale na własnych zasadach i warunkach. Druga połowa była w naszym wykonaniu znacznie lepsza. Arka miała swoje sytuacje, trzeba to oddać, ale wynikały one z kontr, bo w takich meczach gra się o pełną pulę i trzeba podjąć ryzyko. Nie muszę nikomu mówić jakimi Arka dysponuje zawodnikami…
— skomentował.
Trener gości nie zdołał jednak dokończyć swojej myśli, bowiem w tym momencie do sali konferencyjnej wpadli zawodnicy Motoru z pucharem za awans i skandując „awans jest nasz!” wylali na swojego szkoleniowca wiadro wody. Zalane zostały stół konferencyjny i sprzęt elektroniczny.
Wystawcie fakturę, zapłacimy za zniszczony sprzęt. Motor zawsze gra do końca, możemy przegrać, ale nikt nam nie zarzuci, że się poddaliśmy
— podsumował Stolarski.
Dla gospodarzy było to trzecie podejście do ekstraklasy (opuścili ją w 2020 roku) w barażach. W 2021 roku oraz w następnym sezonie odpadali na własnym stadionie w pierwszej rundzie – odpowiednio z ŁKS Łódź (0:1) i Chrobrym Głogów (0:2).
Żółto-niebiescy mogli zapewnić sobie awans także w sezonie zasadniczym - wystarczyło w dwóch ostatnich meczach zdobyć punkt, tymczasem przegrali w Gdańsku z Lechią 1:2 oraz u siebie 0:1 z GKS Katowice.
Bardzo ciężko zebrać słowa po tym, co się wydarzyło. Nawet nie dzisiaj tylko w ostatnich tygodniach. Jeśli chodzi o mecz to wydaje się, że plan mieliśmy ok. Do przerwy nie dopuściliśmy rywali do żadnej sytuacji, Motor nic nie mógł zrobić. Po przerwie cofnęliśmy się, ale nic złego się nie działo. Jednak w sporcie błędy indywidualne powodują, że plan się sypie. W drugiej połowie mieliśmy trzy 100-procentowe sytuacje sam na sam. Strzelamy na 2:0 i jest po meczu
— zauważył trener Arki Wojciech Łobodziński.
Przeprosiny trenera
Szkoleniowiec żółto-niebieskich przeprosił za tragiczną końcówkę sezonu. Uznał, że mógł zrobić więcej, nie tylko w finale baraży, ale także wcześniej.
Mój rachunek sumienia będzie. Najpierw spojrzę na siebie, bo jestem odpowiedzialnym człowiekiem i tych błędów będę szukał u siebie. Może mogłem zareagować inaczej. Jest mi ciężko na sercu, bo bardzo mi zależało. A łzy u chłopaków w szatni są szczere. Teraz będzie ciężko, przed nami trudne dni i tygodnie, bo jakiś czas temu byliśmy w euforii, a trafiliśmy do piekła. Trudno się z tym pogodzić. A zarzut, że nam nie zależało to bzdura, bo każdy sportowiec chce wygrywać
— zaznaczył szkoleniowiec Arki.
W drugiej połowie gdynianie dali się zepchnąć do defensywy, ale Łobodziński wprowadził na boisko tylko jednego nowego piłkarza.
Mieliśmy przygotowane zmiany, ale nie mieliśmy zawodników o określonych predyspozycjach do środka pola, a problem mieliśmy w środku pola, a nie na skrzydłach. Nie zrobiłem zmiany, a patrząc na to, jak się skończyło, przeanalizuję to. Mogłem to jednak zrobić wcześniej
— dodał „Łobo”.
Bezpośredni awans do ekstraklasy zapewniła sobie - jako mistrz 1. ligi - Lechia Gdańsk oraz drugi GKS Katowice. Te zespoły oraz Motor zastąpią w najwyższej klasie Wartę Poznań, Ruch Chorzów i ŁKS Łódź.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/693945-motor-lublin-awansowal-do-ekstraklasy