Na Facebooku i na oficjalnym kanale internetowym piłkarskiego klubu Juventus na YouTube zamieszczono 12-minutowy film, który zaliczyć można do nowego gatunku sztuki. Tak jak niegdyś istniał socrealizm, tak dzisiaj pojawia się homorealizm. Dodajmy, że ma on z realizmem tyle samo wspólnego co socrealizm.
Bohaterkami filmu są dwie futbolistki: Lina Hurtig – szwedzka gwiazda żeńskiej drużyny Juventusu oraz jej „żona” Lisa Lantz. Obie panie opowiadają o swoim związku miłosnym. Wyłania się z tego utrzymany w poetyce reklamówki cukierkowy obraz idealnej, kochającej się rodziny, pełnej szczęścia i spełnienia (brakuje tylko margaryny, ale jej rolę pełni coś innego). Przedstawione w pastelowych barwach sceny przypominają wizję raju z broszurek świadków Jehowy. I tak jak owe broszury stawiają przed sobą cel misyjny.
Nie burzyć sielanki
Najbardziej razi sztucznością scena, gdy Lisa dzięki testowi ciążowemu odkrywa, że nosi w łonie dziecko. Telefonuje do swej partnerki, oznajmiając jej: „Lina, jesteśmy w ciąży!” Jak to się stało? Na to pytanie otrzymujemy najbardziej dziwną odpowiedź w filmie: „To wszystko wydarzyło się tak szybko”. Tak szybko? Ktoś mógłby pomyśleć, że ciąża była wynikiem jakiejś „wpadki”. Nic z tych rzeczy: zapłodnienie heterologiczne to długi i skomplikowany proces technik reproduktywnych, gdzie nic nie dzieje się szybko. W tym kontekście Lisa, która robi sobie test ciążowy i oszołomiona swym odkryciem dzwoni do Liny, jest typową ustawką, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Usunięcie szczegółów tej historii z opowieści dwóch futbolistek nie jest przypadkowe. Inaczej musielibyśmy oglądać poszukiwanie odpowiedniego nasienia w banku spermy, proces zapłodnienia pozaustrojowego z wielokrotnym stymulowaniem jajników i faszerowaniem się koktajlami hormonalnymi oraz inne etapy tej męczącej procedery, które nie są wcale tak landrynkowe. Realizatorzy filmu postarali się zresztą o to, by wyeliminować wszelkie elementy, które mogłyby zburzyć sielankowy obrazek szczęśliwej pary.
Wielki nieobecny: ojciec
Nigdzie nie pojawia się np. figura ojca. Jego rola ograniczona zostaje do anonimowego dawcy materiału genetycznego, o którym nie warto nawet wspominać. Zresztą świat mężczyzn w ogóle w tym filmie nie istnieje. Ojciec w życiu dziecka okazuje się opcją zbędną. Ani przez chwilę nie pojawia się wątpliwość (potwierdzona przecież bogatą literaturą naukową), czy wychowanie bez ojca nie odciśnie negatywnych skutków na psychice dziecka. To mogłoby jednak zakłócić bajkową narrację (parafrazując Sartre’a: nie można odbierać nadziei robotnikom z zakładów Fiata).
Włoscy kibice nazywają drużynę Juventusu „Starą Damą”. Jeden z internautów po obejrzeniu filmu skomentował: „Stara Dama okazała się lesbijką”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/543993-juventus-na-teczowej-sciezce