Trud, jaki w powojennym świecie trzeba było podjąć, żeby odbudować sport sprzed czasów kataklizmu, odpowiadał wysiłkom we wszystkich innych dziedzinach życia. Ponad jedna piąta ludności II RP, czyli ok. 6 mln ludzi, została zamordowana. Wśród poległych znajdowała się także sportowa elita kraju, na czele z przedwojennymi medalistami olimpijskimi. Polska poniosła największe straty materialne w przeliczeniu na jednego mieszkańca, a infrastruktura sportowa nie była tutaj wyjątkiem i uległa kompletnemu rozbiciu. Czas okupacji przyniósł paraliż związków i drużyn sportowych, które w warunkach konspiracyjnych mogły prowadzić jedynie namiastkę działalności. Po zakończeniu II wojny światowej przystąpiono do mozolnej pracy, na której pierwsze efekty trzeba było czekać lata.
Początkowo spontanicznie zaczęły się odradzać na polskich ziemiach różnego rodzaju związki sportowe, ale dość szybko komuniści zdali sobie sprawę z wagi sportu w życiu społecznym i postanowili przejąć nad nim pełnię kontroli. Nie było to niczym dziwnym w państwach znajdujących się w orbicie moskiewskich wpływów, gdzie z konsekwencją wprowadzano ekstremalnie scentralizowany radziecki sposób zarządzania wszelakimi dyscyplinami sportowymi. Początkowo poddano je pełnej kontroli wojskowej, bo podlegały ministrowi obrony narodowej, ale już wkrótce powstał umocowany pod Radą Państwa Główny Urząd Kultury Fizycznej kierowany początkowo przez Tadeusza Kuchara, reprezentanta sportowej rodziny z Galicji. Warto wspomnieć, że jednym z braci Tadeusza był Wacław Kuchar, legendarny piłkarz lwowskiej Pogoni, który w 1926 r. został wybrany na najlepszego sportowca Polski w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”. GUKF szybko zastąpił Główny Komitet Kultury Fizycznej z członkiem Komitetu Centralnego PZPR Lucjanem Motyką na czele, nad którym wszechwładna partia miała już pełnię kontroli.
Związki sportowe zniknęły, a ich miejsce zajęły sekcje społeczne i piony: milicyjny, ludowy, wojskowy, zarządzające klubami sportowymi. Za wychowanie fizyczne młodzieży w duchu socjalistycznym odpowiadały Związek Młodzieży Polskiej (później Socjalistycznej) i Służba Polsce (kontynuatorami były Ochotnicze Hufce Pracy), wszelkie chrześcijańskie czy niepodległościowe organizacje rozwiązano. W 1952 r. pieczę nad polskim sportem przejął Włodzimierz Reczek, kolejny przedstawiciel KC PZPR, który przez kolejne dwie dekady kierował polskim ruchem sportowym i olimpijskim. Trzeba mu oddać, że za jego kadencji sportowcy odnosili niebagatelne sukcesy, a model centralnego zarządzania tą sferą życia przyniósł, szczególnie na wsiach, duże efekty. Spore znaczenie miała także reaktywacja i powstawanie nowych wyższych uczelni o charakterze sportowym. Na fali odwilży październikowej poluzowano również ciasny gorset w dziedzinie kultury fizycznej i w polskim krajobrazie znów pojawiły się związki sportowe i niepodlegające resortom kluby. W tych warunkach odradzał się sport, tak ważny dla ludzi pragnących normalności i uspokojenia po wojennym koszmarze.
Pierwszy powojenny medal
Igrzyska olimpijskie 1948 były drugą imprezą tej rangi organizowaną w Londynie. Podobnie jak 40 lat wcześniej, w szranki stanęło ok. 4 tys. zawodników z całego świata (zaproszenia nie dostali Niemcy i Włosi, z udziału zrezygnowali Rosjanie). W przypadku Polski liczby były zupełnie inne. Zapaść zrujnowanego przez wojnę kraju pozwoliła na wysłanie do Anglii zaledwie 24-osobowej reprezentacji, tak więc jeden jedyny medal wcale nie był takim złym wynikiem.
Igrzyska w Londynie odbyły się pod przewodnictwem nowego szefa MKOl, Szweda Sigfrida Edstroma, który wsławił się przed wojną udanymi naciskami na zakaz występu w Los Angeles w 1932 r. dla najlepszego biegacza swoich czasów Fina Paava Nurmiego. W 1952 r. Nuurmi rozpalał znicz olimpijski podczas ceremonii otwarcia igrzysk w Helsinkach, a owacja od całego stadionu, na którym zasiadał prezes Edstrom, była słodkim odwetem biegacza. Powojenne igrzyska odbywały się w dobie ekonomicznego powstawania z kolan – tym samym zyskały miano igrzysk zaciśniętego pasa. Największą gwiazdą lekkiej atletyki została „latająca gospodyni domowa”, czyli Holenderka Fanny Blankers-Koen. Zdobywczyni czterech złotych medali prywatnie była 30-letnią matką dwójki dzieci. Dziesięciobój wygrał Bob Mathias, który w wieku 17 lat stał się najmłodszym zdobywcą olimpijskiego złotego medalu w historii lekkiej atletyki. Cztery lata później obronił mistrzowski tytuł. Bohaterem Węgrów został strzelec Karoly Takacs, który dekadę wcześniej stracił prawą dłoń w wybuchu granatu i nauczył się strzelać lewą – w Londynie zdobył złoto, zresztą w Helsinkach podobnie. Najwięcej krążków na szyi zawiesił fiński gimnastyk Veikko Huhtanen, który zgarnął pięć medali. Do historii przeszedł czyn trenerki czechosłowackich mistrzyń olimpijskich w gimnastyce Marii Provaznikovej, która z powodu zniewolenia jej ojczyzny przez Sowietów zdecydowała się nie wracać do Pragi i zostać na Zachodzie.
Bardzo blisko szczęścia na gigantycznym stadionie Wembley była Jadwiga Wajsówna, przedwojenna srebrna medalistka z Berlina i brązowa z Los Angeles. Tym razem uplasowała się zaraz za podium. Czwarte miejsce zajął również Mieczysław Łomowski w pchnięciu kulą. Miłym akcentem londyńskich igrzysk był złoty medal Zbigniewa Turskiego w rozgrywanym po raz ostatni Olimpijskim Konkursie Sztuki i Literatury – kompozytor z Konstancina został doceniony za swoją II Symfonię Olimpijską. Największym polskim osiągnięciem na pierwszych powojennych igrzyskach stał się brązowy medal w boksie, który w wadze piórkowej wywalczył Aleksy Antkiewicz. Polaka w półfinale pokonał Ernesto Formenti, późniejszy mistrz olimpijski. Dobra passa polskiego pięściarstwa miała się tak naprawdę dopiero rozpocząć…
Polskie złote lato
Na igrzyskach olimpijskich 1952 w Helsinkach Biało-Czerwoni pojawili się w liczbie znacznie przekraczającej 100 zawodników, a to zaowocowało naprawdę niezłym wynikiem. Same igrzyska były szczególne co najmniej z kilku powodów – przede wszystkim bardzo mocno zarysował się podział na dwa polityczne obozy powstałe w Europie i na całym świecie, a przedstawiciele państw zachodnich i demoludów nie mieszkali nawet w jednej wiosce.
W Rzymie kibice byli świadkami ostatnich występów kilku olimpijskich multimedalistów. Najlepszy kajakarz wszech czasów Gert Fredriksson zamknął swój dorobek dwoma medalami – łącznie zdobył ich osiem, z czego sześć złotych. Rzymskie zawody były szczególnie znaczące dla legendarnych szermierzy z Włoch i Węgier. Edoardo Mangiarotti również dorzucił do swoich osiągnięć dwa medale i łącznie miał ich na koncie aż 13. Takiego wyniku co prawda nie wykręcili węgierscy złoci szabliści, ale Pal Kovacs i Aladar Gerevich także mieli się czym pochwalić. Szczególny jest przypadek tego drugiego, który wygrywał szablę w drużynie na sześciu igrzyskach z rzędu w latach 1932–1960, co pozostaje absolutnym sportowym rekordem. Co ciekawe, węgierska federacja stwierdziła przed igrzyskami, że 50-letni Gerevich jest za stary, aby jechać do Rzymu. Szermierz postanowił udowodnić, że działacze się mylą, i wyzwał na pojedynek każdego ze swoich kolegów z reprezentacji – i każdego pokonał! Klasyfikację medalową znów wygrali Sowieci. Na gimnastycznej planszy dzielił i rządził Boris Szachlin, który z siedmioma medalami został najbardziej utytułowanym sportowcem rzymskich igrzysk, po sześć krążków zdobyli niezawodna Łarysa Łatynina i japoński mistrz Takashi Ono. Pierwszy złoty medal zdobyty przez czarnoskórego Afrykańczyka jest zasługą Etiopczyka Abebe Bikili, który zasłynął tym, że zwycięski maraton przebiegł… boso. Żeglarz Paul Elvstrom po raz czwarty z rzędu został indywidualnym mistrzem olimpijskim i był to pierwszy taki przypadek w historii. Najszybszym sprinterem został jego kolega z reprezentacji Armin Hary, który pozostaje pierwszym człowiekiem, który przebiegł setkę w 10 s, i ostatnim białym, który ustanowił rekord świata na tym dystansie. Jeszcze większą gwiazdą okazała się „Czarna Gazela” Wilma Rudolph. 20-latka zdobyła trzy złote medale w biegach sprinterskich, a kilka lat później u szczytu kariery zrezygnowała z biegania i poświęciła się pracy trenerskiej oraz edukacyjnej, walcząc o prawa czarnych w Stanach Zjednoczonych. Rzym był także świadkiem narodzin innej wielkiej afroamerykańskiej gwiazdy – złoty medal w wadze półciężkiej zdobył bokser Cassius Clay, później znany jako Muhammad Ali.
W finałowej walce Clay pokonał Zbigniewa Pietrzykowskiego, który musiał się zadowolić srebrem. Podopieczni Feliksa Stamma zdobyli w Rzymie aż siedem medali! Na najniższym stopniu podium stanęli Leszek Drogosz, Brunon Bendig i Marian Kasprzyk, a w ślady Pietrzykowskiego poszli Jerzy Adamski i Tadeusz Walasek. Ten drugi został skrzywdzony przez sędziów, więc polscy kibice po powrocie ufundowali mu złoty medal dla moralnego zwycięzcy. Za to już w Rzymie ze złota mógł się cieszyć Kazimierz Paździor zwany „filozofem ringu”. Polacy krążków z najcenniejszego kruszcu zdobyli łącznie cztery – w wadze lekkociężkiej w podnoszeniu ciężarów najlepszy był Kazimierz Paliński, w tej samej kategorii po brąz sięgnął Jan Bochenek, a czwarty w niższej kategorii wagowej był medalista z Melbourne Marian Zieliński. Znów srebro zdobyli szabliści w drużynie, którzy musieli po raz kolejny uznać wyższość Węgrów. Drugi brąz w karierze zdobył w wioślarstwie Teodor Kocerka, na wodzie wreszcie po medale sięgnęli kajakarze: trzecie miejsce zajęła Daniela Walkowiak i osada Stefan Kapłaniak – Władysław Zieliński. Pierwszy z wielu sukcesów odnieśli polscy zapaśnicy: z brązu mógł się cieszyć Tadeusz Trojanowski. Stadio Olimpico było świadkiem pięknych chwil polskiego Wunderteamu. Elżbieta Krzesińska tym razem musiała zadowolić się srebrem, podobnie jak skacząca wzwyż Jarosława Jóźwiakowska. Polacy mogli się cieszyć z najwyższych laurów, które były udziałem biegającego na 3000 m z przeszkodami Zdzisława Krzyszkowiaka i trójskoczka Józefa Szmidta – obaj byli wówczas rekordzistami świata w swoich konkurencjach. Lekkoatletyczne zdobycze uzupełniły brązowe medale Tadeusza Ruta w rzucie młotem, Kazimierza Zimnego w biegu na 5000 m i żeńskiej sztafety sprinterskiej. Pomimo występu takich gwiazd jak Lucjan Brychczy czy Ernest Pohl słabo poszło polskim piłkarzom. Łączna liczba 21 krążków i dziewiąte miejsce w klasyfikacji medalowej oznaczały, że polski sport definitywnie wyszedł z wojennej zapaści i poziomem dorównuje najlepszym.
Siedem razy złoto!
Japonia poprzez organizację igrzysk olimpijskich 1964 w Tokio chciała zerwać z portretem agresora z czasów II wojny światowej i szansę tę w pełni wykorzystała. Kraj dał się poznać jako ultranowoczesny, o czym świadczyły chociażby niewyobrażalne osiągi świeżo wybudowanej kolei Shinkasen czy wprowadzenie elektronicznych pomiarów czasów. Olimpijski znicz zapalił YoshinoriSakai, mężczyzna urodzony w Hiroszimie w dniu zrzucenia na miasto bomby atomowej. Dla Polski igrzyska zakończyły się wynikiem fenomenalnym: Biało-Czerwoni zdobyli aż 23 krążki, w tym siedem złotych, i zajęli siódmą pozycję w klasyfikacji medalowej!
Bokserzy osiągnęli sukces, którego już nigdy więcej powtórzyć się nie udało. Podobnie jak w Rzymie zdobyli siedem medali, ale tym razem aż trzy z nich były złote. Jerzy Kulej w wadze lekkopółśredniej, Marian Kasprzyk w półśredniej i Józef Grudzień w lekkiej – wszyscy ci znakomici pięściarze w finałowych walkach udowodnili wyższość nad bokserami radzieckimi, co polskim kibicom przynosiło podwójną radość. Bokserskie skalpy uzupełniło srebro Artura Olecha i trzy brązowe medale: Józefa Grzesiaka, Tadeusza Walaska i Zbigniewa Pietrzykowskiego (dla którego był to trzeci olimpijski medal – wynik, którego żaden polski bokser nie pobił do dzisiaj). W podnoszeniu ciężarów genialny wynik uzyskał Waldemar Baszanowski, który sięgnął po złoto w wadze lekkiej, bijąc rekord olimpijski o 25 kg. Osiągnięcia kadry ciężarowców prowadzonej przez legendarnego trenera Klemensa Roguskiego uzupełniły trzecie miejsca Mieczysława Nowaka, Ireneusza Palińskiego i Mariana Zielińskiego. Wielkie sukcesy odnieśli także szermierze pod wodzą Zbigniewa Czajkowskiego: złoty medal indywidualnie zdobył Ślązak Egon Franke we florecie, do tego dołożył z kolegami srebro w drużynie, a szabliści z Jerzym Pawłowskim na czele wywalczyli brąz. Na igrzyskach zadebiutowały siatkarki, z Józefą Ledwig i Krystyną Czajkowską, i od razu zajęły trzecie miejsce. Tym samym stały się pierwszymi polskimi medalistami w grach zespołowych. Mniej szczęścia mieli koszykarze, wicemistrzowie Europy prowadzeni przez Witolda Zagórskiego, którzy ukończyli turniej na szóstym miejscu. Nie zatrzymywał się lekkoatletyczny Wunderteam: Józefowi Szmidtowi udało się obronić mistrzowski tytuł w trójskoku. W pejzażu polskiego sportu pojawiła się młodziutka Irena Kirszenstein, która zdobyła trzy medale: srebra w biegu na 200 m i w skoku w dal oraz, bijąc rekord świata, złoto w sprinterskiej sztafecie. W tej ostatniej konkurencji startowała z Ewą Kłobukowską, indywidualnie trzecią w biegu na 100 metrów, Haliną Górecką i Teresą Ciepły, która cieszyła się także ze srebra w biegu na 80 m przez płotki. Kłobukowska to postać tragiczna: z powodu donosu radzieckich i enerdowskich działaczy dotyczącego wątpliwości co do płci biegaczki (dziś wiadomo, że oskarżenia były niesłuszne) zniknęła z bieżni u szczytu kariery. Świetnie spisali się też sprinterzy, których w sztafecie wyprzedzili jedynie Amerykanie, a czwarty w indywidualnym biegu na 100 m był Wiesław Maniak. Worek z medalami uzupełnił brąz w biegu na 400 m zdobyty przez Andrzeja Badeńskiego, który dziesięć lat później wyjechał jako kibic na mundial do Niemiec i już nigdy do Polski nie wrócił.
Niezawodna Łarysa Łatynina zamknęła swoje olimpijskie osiągnięcia w liczbie 18 medali – wynik ten pobił dopiero Michael Phelps w XXI w. Indywidualnie sowiecka mistrzyni została zdetronizowana przez trzykrotnie złotą gimnastyczkę z Czechosłowacji Verę Caslavską. Tyle samo złotych krążków wywalczył reprezentant gospodarzy w gimnastyce Yukio Endo. Wśród Japończyków największym powodzeniem cieszył się turniej siatkówki pań, a finał wygrany przez reprezentantki Kraju Kwitnącej Wiśni oglądało 80 proc. mieszkańców kraju. Najwięcej tytułów mistrzowskich zgarnął amerykański pływak Don Schollander, a olimpijską karierę z łączną liczbą ośmiu medali zakończyła niepokorna Australijka Dawn Fraser, która została przez miejscowych oskarżona o kradzież olimpijskiej flagi sprzed Pałacu Cesarskiego w Tokio. Wśród największych gwiazd igrzysk należy wymienić nowozelandzkiego średniodystansowca Petera Snella, amerykańskiego mistrza na 10 000 m o indiańskich korzeniach Billy’ego Millsa, Brytyjkę Ann Packer, która ustanowiła rekord świata na 800 m, biegnąc ów dystans po raz pierwszy w karierze, amerykańskiego sprintera Boba Hayesa, który do złotych olimpijskich medali dołożył później pierścień mistrzowski Super Bowl jako futbolista amerykański, wioślarza z Moskwy Wiaczesława Iwanowa zdobywającego trzecie olimpijskie złoto w jedynkach z rzędu, AbebeBikila z sukcesem broniącego tytułu w maratonie czy japońskiego mistrza zapasów Osamu Watanabe, który podczas krótkiej kariery nie przegrał żadnej z kilkuset walk. Pięściarskie złoto w wadze ciężkiej zdobył Joe Frazier, który kilka lat później zostanie niekwestionowanym mistrzem boksu po pokonaniu Muhammada Alego w „walce stulecia”. Do historii przeszło piękne zachowanie braci Kall podczas regat żeglarskich – Szwedzi zrezygnowali z walki o medal, ratując tonącą osadę australijską, za co zostali uhonorowani pierwszą w historii igrzysk nagrodą fair play.
Michał Muzyczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/497103-sport-na-czerwono