Za nami miesiąc wypełniony futbolem na najwyższym poziomie. Mundial 2018 przeszedł do historii i nadszedł czas na jego podsumowanie – co zapamiętamy z tych 64 meczów rozegranych na rosyjskich boiskach?
NAJLEPSZA DRUŻYNA
Francja. Tutaj nie ma wątpliwości. Les Bleus wygrali sześć z siedmiu spotkań, a ich jedyny remis był pokłosiem „meczu przyjaźni” z Danią w ostatniej kolejce grupowej. Owszem, w grupie męczyli się z Australią i Peru, a w 1/8 finału już przegrywali z Argentyną, ale pokazali, jak ważna na turnieju jest dobra organizacja gry, solidność w tyłach i pragmatyzm. Pomimo tego, że podopieczni Didiera Deschampsa byli jedną z najmłodszych drużyn na turnieju, pokazywali doświadczenie godne starych wyg. Nie grali „na hura” i w zasadzie tylko dwa razy, gdy nadganiali wynik z Argentyną i wyszli na drugą połowę z Chorwacją, pokazali ofensywną magię. Przez większość czasu koncentrowali się na umiejętnym ryglowaniu własnej połowy i to im się udawało. Kante, Pogba i Matuidi zamykali przestrzenie, Varane i Umtiti strzegli własnego pola karnego, w razie potrzeby interwencjami popisywał się Lloris, z bardzo dobrej strony pokazali się młodzi Pavard i Lucas. O odpowiednią dawkę popisów w ataku dbali Griezmann i Mbappe, słusznie wybrany najlepszym młodym zawodnikiem turnieju. O postawie Giroud można pisać bez superlatyw, ale faktem jest, że gdy on był na boisku, zespół grał po prostu lepiej. Gdyby właśnie na szpicy grał zawodnik skuteczniejszy, moglibyśmy określić Les Bleus jako drużynę kompletną. Puchar Świata trafił w ręce zawodników, którzy prezentowali najrówniejszą formę i wiedzieli, jak grać na wielkim turnieju, żeby się nie zajechać.
NAJWIĘKSZE ZASKOCZENIE
Chorwacja. Czarny koń mundialu. Kto wie, czy ich udział w finale nie jest największą niespodziankę nie tylko w tym roku, ale w całych dziejach mistrzostw świata. Zespół z małego kraju, który niepodległością cieszy się od 27 lat, podbił serca kibiców na całym świecie. Tutaj musimy być także uczciwi – nie chodziło o piękną grę, bo takową Chorwaci prezentowali może do kupy przez parędziesiąt minut na turnieju, ale o niesamowitą wolę walki i serce do gry. Cała faza pucharowa była dla bałkańskich zawodników męczarnią i każdy mecz kończyli dogrywką. Potrafili za każdym razem, pomimo zmęczenia, przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Zespół Zlatko Dalicia był zbiorowiskiem walczaków: jak lwy o piłkę bili się obrońcy (Vida, Lovren, Vrsaljko, Strinić), podobnie czynili napastnicy (Mandżukić, Perisić, Rebić), nie wspominając o wszędobylskich pomocnikach (Modrić, Rakitić, Brozović). Na osobne wyróżnienie zasługuje Luka Modrić, wybrany najlepszym zawodnikiem całego turnieju. To on dawał sygnał do ataku w momentach, kiedy jego koledzy oddychali już rękawami. Pokazał wielokrotnie, że jest jednym z kilku zawodników na świecie, którzy w żadnej drużynie nie musieliby się martwić o miejsce w wyjściowej jedenastce. Srebro jest dla Chorwatów najwspanialszym osiągnięciem w ich historii i pomimo porażki w decydującym spotkaniu, wyjeżdżają z Rosji jako zwycięzcy.
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE
Niemcy i Hiszpania. Broniący tytułu Die Mannschaft zafundował swoim kibicom jeden z najgorszych występów w swojej historii. Przed rozpoczęciem zawodów, Niemcy stawiani byli w szeregu największych faworytów na równi z Francją czy Brazylią, a tymczasem swoją przygodę z turniejem zakończyli już po trzech meczach. W zasadzie jedynym zawodnikiem, który nie zawiódł, był Toni Kroos, który strzelił decydującą o zwycięstwie bramkę ze Szwecją. Selekcjoner Joachim Loew nie potrafił tchnąć w swoich zawodników ducha walki i przez wszystkie mecze zespół wyglądał jakby grał na zwolnionych obrotach. Pomimo jednego z najmocniejszych osobowo składów, Niemcom brakowało pomysłu na rozgrywanie ataków, a w obronie popełniali rażące błędy. Wydaje się, że rosyjski blamaż był tylko wypadkiem przy pracy i przy takiej jakości piłkarzy niemożliwym jest, żeby reprezentacja na dłużej wpadła w marazm. Podobnie sytuacja ma się z Hiszpanami, którzy z grupy wyszli, ale w 1/8 finału po wymienieniu ponad tysiące podań okazali się gorsi od Rosjan. U nich wielkie znaczenie musiała mieć wymiana selekcjonera za pięć dwunasta, przez co zespół często kompletnie nie wiedział, co ma robić i jak zagrozić bramce rywala. Ale techniki i finezji wśród La Furia Roja nie brakuje, więc pierwszą szansę na odkupienie win będą mieli już na europejskim czempionacie za dwa lata.
NAJPIĘKNIEJ GRAJĄCE DRUŻYNY
Belgia i Brazylia. Belgia swój pomysł na grę opierała głównie na kontrataku, co wychodziło jej znakomicie i zaprowadziło aż do brązowego medalu. Eden Hazard co rusz pokazywał niesamowite umiejętności dryblerskie, Romelu Lukaku jak taran demolował obrońców rywali, Kevin De Bruyne potrafił posłać piękne prostopadłe podanie, a Thomas Meunier na prawej stronie zaliczał kolejne efektowne rajdy. Dobry zespół, który w końcu na wielkim turnieju stanął na wysokości zadania i zgarnął krążek. Zdobyli najwięcej bramek, bo aż 16, zostawiając w tyle finalistów. Brazylijczycy z kolei swoich kibiców zawiedli, bo dla nich liczy się tylko złoto, ale momentami pokazywali to, za co od zawsze brazylijski futbol się kochało. Zagrania Coutinho, kiwki Neymara i Williana, przyspieszenia Costy, kombinacje Firmino – kilka razy mogliśmy na ten widok z podziwem przytaknąć głowami. To nie był udany turniej dla Canarinhos, ale gdyby tylko w ćwierćfinałowym meczu z Belgią mieli odrobinę więcej szczęścia, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej.
NAJWIĘKSZY CHAOS
Argentyna i Polska. To, co wyprawiało się w kadrze Jorge Sampaoliego, było momentami wręcz kabaretowe. Argentyński szkoleniowiec co chwila zmieniał taktykę, wystawiał na boisku średniaków z południowoamerykańskich lig kosztem wspaniałych zawodników grających w Europie, kompletnie nie panował nad sytuacją w szatni i na boisku. W pewnym momencie kontrolę nad zespołem przejął Leo Messi, który zaczął ustalać taktykę, a trener pytał się swojego kapitana, jakiej zmiany w danym momencie meczu dokonać. Argentyna nie zasłużyła na nic więcej, niż 1/8 finału, bo dalej dojść się nie da mając tak niezrównoważony skład jeśli chodzi o potencjał z przodu i pozorantów grających z tyłu. Z kolei reprezentacja Polski, która jechała do Rosji jako jeden z kandydatów na czarnego konia turnieju, okazała się tylko wydmuszką. Dramatyczne mecze z Senegalem i Japonią obnażyły wszystkie braki kadry, niesnaski między zawodnikami i taktyczne dyletanctwo, dzięki czemu biało-czerwoni otrzymali wątpliwy zaszczyt w postaci tytułu najbrzydziej grającej drużyny turnieju. Oby Jerzy Brzęczek ogarnął sytuację i odbudował morale w zespole, bo nikomu nie uśmiecha się powrót do bryndzy lat 90., a przecież obecny selekcjoner był twarzą ówczesnej kadry Janusza Wójcika.
NAJWIĘKSZY PRAGMATYZM
Anglia i Szwecja. Anglicy aż dziewięć bramek spośród 12 zdobyli ze stałych fragmentów gry, w tym trzy były trafieniami z rzutów karnych. Widać było, że Gareth Southgate aż do znudzenia musiał ćwiczyć ze swoją kadrą ten element gry, bo każde dośrodkowanie z wolnego czy rożnego siało popłoch w szeregach rywali. Synowie Albionu nie grali pięknie, ale skutecznie, i dzięki temu wywalczyli czwarte miejsce. To zespół pełen młodych zawodników, więc turniej w Rosji może być początkiem ich pięknej historii. Jeśli Anglia nie była efektowna, to co można napisać o Szwedach? Królowie defensywnej gry, grający archaiczny futbol rodem właśnie z Wysp Brytyjskich. Ale taka taktyka zaprowadziła ich aż do ćwierćfinału, co biorąc pod uwagę ich skład należy uznać za wielkie osiągnięcie.
NAJLEPSI TRENERZY
Tutaj oczywiście wymienić musimy selekcjonerów drużyn grających w wielkim finale. Didier Deschamps wycisnął ze swoich zawodników maksimum możliwości i wielkie gwiazdy zaprzągł do ciężkiej roboty na całej długości i szerokości boiska. Z kolei Zlatko Dalić zaszczepił u chorwackich piłkarzy wielką ambicję i wiarę we własne siły, dzięki czemu potrafili wyjść z największych opresji i za każdym razem grać do końca. Sprawę perfekcyjnego wytrenowania stałych fragmentów u piłkarzy Garetha Southgate’a już poruszaliśmy, z kolei Roberto Martinez jako jedyny próbował przeciwników zaskoczyć ustawieniem i ciekawie mieszał w składzie Belgii (o Adamie Nawałce w tym kontekście przez grzeczność nie wspominamy). Wynik ponad stan osiągnął Stanisław Czerczesow, który momentami na ławce wyglądał tak, jakby sam biegał po boisku w rosyjskim trykocie. Oscar Tabarez świetnie zorganizował drużynę Urugwaju i tylko brak Edinsona Cavaniego w decydującym ćwierćfinale z Francuzami zamknął La Celeste drogę do strefy medalowej. Tite dobrze zaplanował grę Brazylijczyków, ale ostatecznie zabrakło im skuteczności.
EUROPA RZĄDZI
W ćwierćfinale grały zaledwie dwie drużyny spoza Europy (Brazylia i Urugwaj), a półfinały były już kompletnie wewnątrzkontynentalnymi rozgrywkami. Powodów takie stanu rzeczy jest kilka, a wśród nich z pewnością jest kwestia miejsca rozgrywania turnieju, bo na starym kontynencie zwykle dominują reprezentacje z państw na nim położonych, a także zwyczajny brak szczęścia (nieskuteczność Brazylii w ćwierćfinale z Belgią i brak Cavaniego w składzie Urugwaju w meczu z Francją). Drużyny z Europy zaprezentowały się lepiej, ale na tej podstawie trudno wysnuwać dalekosiężne wnioski, bo przecież podstawą również południowoamerykańskich zespołów są zawodnicy grający w najlepszych klubach angielskich, hiszpańskich, francuskich czy włoskich. Niepokoi postawa drużyn z innych kontynentów, bo do fazy pucharowej zakwalifikowali się tylko Meksykanie i Japończycy. Europa rządzi!
VAR SIE PRZYDAŁ
Rozstrzygnięcia z wykorzystaniem systemu VAR były na rosyjskim mundialu codziennością i okazało się, że to rozwiązanie jest niezwykle pożyteczne. Oczywiście, na końcu o czerwonej kartce czy przyznaniu karnego i tak decyduje sędzia oceniający zajście na ekranie, ale powtórki pozwalają ograniczyć pomyłki do minimum. Szkoda jedynie, że niektórzy arbitrzy, przekonani o własnej nieomylności, decydowali się ignorować VAR i popełniali przez to rażące błędy (niestety, w tym gronie znalazł się Szymon Marciniak). Obyśmy już nigdy nie musieli wracać do czasów sprzed wprowadzenia systemu wideopowtórek.
GARŚĆ STATYSTYK
W Rosji oglądaliśmy średnio 2,64 gola w meczu, a sędziowie 3,5 raza sięgali po żółte kartoniki. Odgórne przyzwolenie na ostrą grę jest widoczne w tym, że przez cały turniej pokazano zaledwie cztery czerwone kartki. Na meczu zasiadało średnio ponad 47 tysięcy widzów, a mistrzostwa okazały się najdroższymi w historii i kosztowały ponad 14 miliardów dolarów. Najlepszym strzelcem zawodów był Harry Kane z sześcioma bramkami, po cztery trafienia zaliczyli Antoine Griezmann, Kylian Mbappe, Romelu Lukaku, Denis Czeryszew i Cristiano Ronaldo. 16 zawodników zaliczyło po dwie asysty. Najczęściej dryblującymi piłkarzami byli Eden Hazard, Isco i Leo Messi, najwięcej kluczowych podań posyłali Mesut Oezil, Neymar, Kieran Trippier i Kevin De Bruyne. Najczęściej faulowano Neymara, Isco i Hazarda, z kolei do nieprzepisowych zagrań notorycznie uciekali się Aleksander Gołowin, Hector Herrera, Javier Mascherano i Ante Rebić. Najczęściej na bramkę rywala strzelali Cristiano Ronaldo, Neymar i Toni Kroos.
Dziękujemy, że byliście z nami przez ten wspaniały miesiąc, kiedy futbol mógł, jak co dwa lata, znaleźć się w centrum wydarzeń. Widzimy się na EURO 2020!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/404046-podsumowanie-rosyjskiego-mundialu-co-zapamietamy