Legia pierwszym finalistą Pucharu Polski. Popis Saganowskiego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Środowy mecz półfinałowy Legii Warszawa z Podbeskidziem Bielsko-Biała wydawał się formalnością po tym jak tydzień temu piłkarze mistrza Polski rozbili rywali na wyjeździe 4:1. Mało kto spodziewał się cudu przy Łazienkowskiej i faktycznie skończyło się zgodnie z planem. Po dwóch bramkach Marka Saganowskiego gospodarze wygrali 2:0.

W wyjściowym składzie Legii pojawił się, co można potraktować jako małą niespodziankę, Jakub Kosecki. Być może miało to związek z niedawną deklaracją ojca piłkarza – Roman Kosecki stwierdził, że jego syn – choćby z racji nazwiska - nie zasługuje na siedzenie na ławce rezerwowych. Być może to przypadek, ale potomek wiceprezesa PZPN miejsce w wyjściowym składzie znalazł. Trzeba jednak przyznać, że zagrał z dużym animuszem.

Zaczęło się raczej niespodziewanie, bo od stuprocentowej sytuacji dla Podbeskidzia, ale Malinowski w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać Kuciaka. Potem do głosu doszli gospodarze i ich napór przyniósł efekt w postaci gola – piłka trafiła do bramki po strzale głową Saganowskiego. Tym samym sytuacja Podbeskidzia z arcytrudnej zamieniła się w beznadziejną. Jednobramkowe prowadzenie utrzymało się do przerwy.

Weteran warszawskiej drużyny po raz drugi wpisał się na listę strzelców już w dwie minuty po zmianie stron. Aktywny Kosecki szarżę prawą stroną boiska zakończył strzałem, który Peskovic obronił, jednak wobec dobitki Saganowskiego był bezradny. Legioniści jeszcze kilka razy mogli podwyższyć wynik, ale skończyło się na dwóch bramkach.

W finale Pucharu Polski Legia zagra ze zwycięzcą rywalizacji pomiędzy Lechem Poznań a Błękitnymi Stargard Szczeciński. Pierwszy mecz drugoligowcy wygrali niespodziewanie 3:1. Rewanż w czwartek na stadionie „Kolejorza”.

mm

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych