Siedem polskich medali w halowych mistrzostwach Europy. Lewandowski: Modliłem się o triumf!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

W sobotę Polsce lekkoatleci wywalczyli na halowych mistrzostwach Europy w Pradze trzy brązowe medale: Kamila Lićwinko w skoku wzwyż, Piotr Lisek w skoku o tyczce i Rafał Omelko w biegu na 400 metrów. W niedzielę było jeszcze lepiej – biało-czerwoni zwiększyli dorobek o kolejne cztery krążki: złoto Marcina Lewandowskiego na 800 metrów, srebro Angeliki Cichockiej na 1500 m i męskiej sztafety 4x400 m oraz brąz żeńskiej sztafety na tym samym dystansie.

W niedzielnym finale na 800 m 28-letni Lewandowski, najbardziej utytułowany w stawce rywali, pobiegł jak na profesora przystało –kontrolował bieg od pierwszego do ostatniego metra. Na końcowym okrążeniu Lewandowski wyszedł na prowadzenie i spokojnie powiększał je do samej mety, po minięciu której najpierw się przeżegnał, a potem zaczął świętować z biało-czerwoną flagą zawieszoną na ramionach.

Złoty medalista zadedykował swój sukces żonie i córce.

„To idealny prezent na Dzień Kobiet. Myślę, że lepszego nie można było sobie wymarzyć. Wynik nie jest najważniejszy, ale jak na finał mistrzostw Europy było dość żwawe tempo. Dla mnie nie miało większego znaczenia jak zostanie poprowadzony ten bieg. Jestem idealnie przygotowany do szybkiego, jak i wolnego. Cieszę, że tak wyszło. Wiem, że to zawody halowe i jest bardzo dużo przypadkowości. Myślę, że taktyka wykonana była perfekcyjnie. Nie traciłem sił na wyprzedzanie. Prawda jest taka, że to był pierwszy finał takiej imprezy, gdzie mogłem sobie pozwolić na jakiś błąd. Moja przewaga nad rywalami była bardzo duża. To jest różnica poziomów. Traktuję te starty jako przygotowania do mistrzostw świata w Pekinie. To dla mnie najważniejsze. Przy okazji bardzo dobrze się tu bawię, szczególnie w takich momentach kiedy zdobywam złoto. Tęskniłem za tym uczuciem triumfu i modliłem się o to codziennie. W końcu to mam i mam nadzieję, że rozwiążę tym mój worek z medalami

—stwierdził zadowolony Marcin Lewandowski.

fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Chwilę później Tomasz Lewandowski, brat i trener Marcina, miał kolejny powód do dumy – w finałowym biegu na 1500 srebrny medal zdobyła Angelika Cichocka, która niedawno dołączyła do Lewandowski Team, spędziła obóz przygotowawczy w Etiopii i jak widać współpraca przynosi efekty.

W tradycyjnie kończących rywalizację sztafetach 4x400 metrów znów mogliśmy się cieszyć z medalowych miejsc. Najpierw startowały panie. Biegnąca na ostatniej zmianie Justyna Święty spisała się rewelacyjnie i przesunęła naszą sztafetę z piątego na trzecie miejsce – ustępując jedynie Francuzkom i Brytyjkom. Może nie jest to sensacja, ale miła niespodzianka z całą pewnością.

fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

W rywalizacji mężczyzn Polacy byli wymieniani w gronie pretendentów do złota. I niewiele brakowało by bieg wygrali. Prowadzili do ostatniej prostej, na której Jakuba Krzewinę wyprzedził o wiele bardziej utytułowany i mający znacznie lepszy rekord życiowy Kevin Borlee – jeden z trzech braci startujących w sztafecie Belgii. Srebrny medal Polaków został okraszony nowym rekordem kraju.

Przed mistrzostwami Prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzy Skucha ostrożnie liczył na pięć medali. Jest siedem, czyli plan został wykonany. Ale mogło być jeszcze lepiej, bo na przykład Kamila Lićwinko ze swojego trzeciego miejsca nie jest zadowolona, a do cenniejszego krążka brakowało niewiele. Jeszcze większy niedosyt odczuwa Joanna Jóźwik, która popłakała się po zajęciu czwartego miejsca w biegu na 800 metrów.

mm/pap

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych