Tydzień temu sąd okręgowy w Poole w Anglii wydał wyrok skazujący w sprawie weterana wojny w Afganistanie Adama Smitha-Connora. Wspomniany mężczyzna został pozwany do sądu przez dystrykt Bournemouth - Christchurch - Poole. Jest to region, któremu grozi bankructwo, ponieważ jego deficyt budżetowy przekroczył 60 milionów funtów. Mimo pustego skarbca i braku pieniędzy na podstawowe wydatki, lokalne władze postanowiły wynająć drogich prawników za 100 tysięcy funtów, żeby wytoczyć proces Smithowi-Connorowi. Świadczy to o wielkiej determinacji przedstawicieli miejscowego samorządu, skoro była to dla nich sprawa ważniejsza niż np. wspomaganie placówek dla dzieci specjalnej troski. Nie jest przypadkiem, że do sprawy wynajęto prawników jednej z najdroższych kancelarii prawnych w całej Wielkiej Brytanii. Na czym polegało więc przestępstwo, którego dopuścił się 51-letni weteran wojenny, szczęśliwy mąż, ojciec dwójki dzieci i wykwalifikowany fizjoterapeuta?
Otóż 22 lata temu Adam Smith-Connor sfinansował aborcję swojego nienarodzonego syna Jakuba. Dziś głęboko żałuje swego czynu, którego wspomnienie nie daje mu spokoju. Dlatego postanowił pomodlić się w myślach za swoje zabite dziecko w pobliżu kliniki aborcyjnej, w której doszło przed laty do tragicznego wydarzenia. Ponieważ w Wielkiej Brytanii funkcjonuje prawo o strefach buforowych wokół klinik aborcyjnych, zabraniające nielegalnych zgromadzeń na tym obszarze, mężczyzna postanowił poinformować wcześniej policję o dniu i godzinie swojej samotnej modlitwy w myślach. Tak jak zapowiadał, w wyznaczonym terminie zjawił się około 50 metrów od kliniki, stanął dyskretnie za drzewem, odwrócony plecami do budynku, żeby nie sprawiać wrażenia, iż nawiązuje kontakt z kobietami wchodzącymi do środka i zaczął się modlić w myślach. Na miejsce przybyli policjanci; zapytali go, co robi; odpowiedział, że się modli w ciszy; zapewnili go, że nie robi nic nielegalnego i odjechali.
Podobna sytuacja powtórzyła się tydzień później. Tym razem jednak na miejsce przybyli inni funkcjonariusze policji, którzy zapytali go, w jakiej intencji się modli. Gdy odpowiedział zgodnie z prawdą, że modli się za swojego zmarłego syna, został poinformowany, że taka modlitwa jest nielegalna, musi opuścić to miejsce i będzie ukarany mandatem w wysokości 100 funtów. W odpowiedzi Smith-Connor stwierdził, że cicha modlitwa nie jest przestępstwem. Odmówił też opuszczenia miejsca i przyjęcia mandatu. W rezultacie został oskarżony o naruszenie zasad panujących w strefie buforowej wokół kliniki aborcyjnej.
Kto zarabia na śmierci, ten walczy z życiem
Sprawa trafiła do sądu. Podczas rozprawy prawnicy reprezentujący władze dystryktu bardzo szczegółowo wypytywali oskarżonego, jak podczas modlitwy miał ułożone ciało, jak trzymał ręce, co z nimi robił, czy patrzył w górę, czy miał oczy zwrócone na dół – tak jakby od tego zależało orzeczenie winy. On sam przekonywał, że nie złamał prawa. Zabrania ono mianowicie:
protestowania, czyli podejmowania aktów aprobaty lub dezaprobaty albo próby wyrażenia aprobaty lub dezaprobaty w sprawach związanych z usługami aborcyjnymi przez jakąkolwiek osobę. Obejmuje to między innymi środki graficzne, werbalne lub pisemne, modlitwę lub poradnictwo.
Wspomniane prawo powstało po to, aby nikt nie mógł odwieść matek chcących dokonać aborcji od takiego zamiaru. W przeszłości często zdarzało się bowiem, że kobiety w ciąży, widząc modlących się ludzi lub rozmawiając z nimi, decydowały się urodzić dziecko. Ponieważ kliniki aborcyjne zarabiają na śmierci muszą więc walczyć z wszelkimi próbami ratowania życia. Dlatego dzięki swoim wpływom przeforsowały istnienie stref buforowych wokół fabryk śmierci, aby nikt nie mógł wstawiać się tam za bezbronnym życiem.
Kto walczy z wolnością, ten wspiera niewolę
Dla władz aborcja stała się sacrum wymagającym ochrony nawet przed myślami. Adam Smith-Connor został bowiem ukarany za to, co myślał. W ten sposób spełniła się ponura wizja George’a Orwella z jego powieści „1984”. Angielski weteran wojenny został pierwszą w historii osobą skazaną za „myślozbrodnię.” Otrzymał dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywnę w wysokości 9 tysięcy funtów.
Najstarszy członek brytyjskiego parlamentu, Sir Edward Leigh, zwany Ojcem Izby Gmin, wyraził swoje oburzenie z powodu tego wyroku. Powiedział:
To haniebne, że w Wielkiej Brytanii w roku 2024 ktoś mógł być sądzony za cichą modlitwę w swoich myślach. (…) Ofiarowanie cichej modlitwy z głębi serca nie może być przestępstwem.
Sir Edward Leigh należy jednak do starego świata, w którym wolność myśli, słowa, sumienia i wyznania były fundamentalnymi prawami człowieka. Dziś można je podeptać i skazać człowieka tylko za to, że myśli nie to, czego życzy sobie władza. Nadchodzą więc czasy zamordystów, dla których wrogami są zarówno życie, jak i wolność. Nie, one nie nadchodzą, one już nadeszły.
Powyższy felieton został wygłoszony na antenie Radia Maryja w środę 23 października.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/710943-kulisy-myslozbrodni-w-wielkiej-brytanii