Kilka miesięcy temu byłem na pogrzebie sierż. Mateusza Sitka, polskiego żołnierza zabitego przez nielegalnego imigranta na polsko-białoruskiej granicy.
W ten czerwcowy dzień stanąłem przed kościołem pw. Św. Anny w Nowym Lubielu, wśród tłumu ludzi z całej Polski, który przyjechał na północne Mazowsze oddać hołd młodemu żołnierzowi. Jak wszyscy tam obecni, czułem smutek z powodu przedwczesnej śmierci Mateusza, ale i dumę, że w Polsce wciąż są synowie tacy jak on, gotowi oddać życie za ojczyznę.
Napisałem wtedy te słowa:
Zdałem sobie sprawę, że stoję wśród tych, którzy czynią to, co najlepsze w tym, co nazywamy polskością. Mali, zwykli ludzie z, jak to określają snoby, „prowincjonalnej Polski”. Pierwsi, którzy odczują skutki ewentualnego ataku na ojczyznę i pierwsi, którzy pójdą jej bronić. Dalecy od salonów politycznych i społecznych, które nimi gardzą, opisując ich jako „ciemnogród”, choć tak naprawdę są najlepsi z nas.
Bronisław Wildstein opublikował kiedyś znakomitą książkę pod tytułem „Demokracja limitowana, czyli dlaczego nie lubię III RP”.
Jestem daleki od tego, abym porównywał się z geniuszem Wildsteina, ale gdybym ja miał wyjaśniać swoją niechęć do III RP, to z pewnością wspominałbym o tym, o czym napisałem. O dystansowaniu się liberalnej oligarchii od „małego człowieka”. Ta antysolidarnościowa arogancja, charakterystyczna dla elit III RP, ta pogarda dla każdego kto myśli o życiu inaczej niż oni, jest po prostu nie do zniesienia.
Ta pogarda niedawno znów pokazała swoje obrzydliwe oblicze. Film „Zielona granica” Agnieszki Holland, w którym reżyserka w nieprawdziwy sposób przedstawiała polskich żołnierzy broniących granicy, otrzymała Złote Lwy dla najlepszego filmu na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Napisano o nim już wiele. Od razu mówię: nie, nie oglądałem go i nie mam zamiaru tego robić. Przyjrzałem się jednak niektórym fragmentom i nie ma dla mnie wątpliwości: jest to pamflet polityczny, służący wywarciu nacisku na tych, którzy strzegli polskiej granicy przed wojną hybrydową, którą toczą przeciwko nam Rosja i Białoruś. Jak każda inny pamflet filmowy, szybko zostanie zapomniany.
Jednak, jak widzimy, elita filmowa III RP poczuła potrzebę obdarzenia go kolejnym uznaniem. Zrobili to pomimo wciąż rosnącego zagrożenia wojną hybrydową na granicy polsko-białoruskiej. Pomimo śmierci młodego mężczyzny na służbie, który został zabity przez nielegalnego imigranta, członka grupy pokazanej w filmie przez „różowe okulary”. Tak samo przedstawiona jest polska straż graniczna jako organizacja potworów, których jedynym celem jest znęcanie się nad imigrantami na granicy.
Teraz można zadać pytanie - czy nikomu z jurorów nie przyszło do głowy, że nagrodzenie takiego filmu w takim momencie oznacza po prostu oplucie ofiary Sitka, poświęcenia i walki prowadzonej przez jego kolegów?
Zaryzykuję przypuszczenie, że byli tego świadomi, ale zwyczajnie się tym nie przejęli. Z ich punktu widzenia to zupełnie normalne, że ktoś musi umrzeć, żeby oni bez problemu mogli zorganizować swoje festiwale, nagradzać się nawzajem oraz poklepywać po plecach.
Nagroda za „Zieloną Granicę” to kolejny przykład tego, jak daleko lewicowo-liberalne elity są od zwykłego człowieka i jak bardzo nim gardzą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/708702-nagroda-dla-holland-jest-pluciem-na-ofiare-sierz-sitka