„Organizatorzy ulegli przed szantażami i groźbami. To dokładnie tak, jak pójście na układ z terrorystami. Nie można tego inaczej określić. Zresztą organizatorzy tej nagonki na mnie już zapowiedzieli kolejny szantaż przeciwko mojemu udziałowi w debacie akademickiej” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Łukasz Sakowski, biolog i bloger naukowy, który niedawno ujawnił swoją historię związaną z detranzycją, czyli cofnięciem zmiany płci.
wPolityce.pl: Uniwersytet Śląski odwołał spotkanie z Panem na 7. Śląskim Festiwalu Nauki w Katowicach. Powodem były protesty lewicowych aktywistów, którzy po pańskim wycofaniu się z procesu zmiany płci i krytyce tego zjawiska, oskarżają Pana o „transfobię”. Jak został Pan poinformowany o odwołaniu spotkania w Katowicach?
Łukasz Sakowski: Organizator poinformował mnie, że nie są w stanie zapewnić mi bezpieczeństwa i dlatego muszą odwołać spotkanie ze mną. Powiedziano mi, że są jakieś zagrożenia wobec mnie i musieliby zrobić wydarzenie ze specjalnymi ośrodkami ostrożności. Problemem, jak mi wyjaśniono, byli aktywiści, którzy wysyłali groźby. Oprócz nich przeciwko mnie protestowało także kilku wykładowców zaangażowanych w aktywizm, który nazwałbym aktywizmem woke, a nie lewicowym.
To oznacza, że UŚ i jego rektor Ryszard Koziolek ulegli przed agresją i przemocą. Czy takie stwierdzenie jest za mocne?
Dokładnie to zrobili. Ulegli przed szantażami i groźbami. To dokładnie tak, jak pójście na układ z terrorystami. Nie można tego inaczej określić. Zresztą organizatorzy tej nagonki na mnie już zapowiedzieli kolejny szantaż przeciwko mojemu udziałowi w debacie akademickiej.
Miesiąc przed tymi wydarzeniami dostałem informację od organizatorów, że być może będą jakieś protesty, ale oni są zdeterminowani, aby mimo wszystko wydarzenie odbyło się bez przeszkód, i że nie zostanie odwołane. A ja w ogóle nie miałem mówić o transpłciowości, ale o „Biologicznej Bzdurze Roku”. Protesty zatem nie były skierowane przeciwko wydarzeniu, ale przeciwko mnie personalnie. Stałem się symbolem tego, że zmiana płci nie pomaga, opisuję to na swoim własnym przykładzie oraz odwołuję się do najnowszych i najdokładniejszych badań, które jasno dowodzą, że tranzycja albo nie pomaga albo wręcz szkodzi.
Organizatory na końcu ulegli. Co się stało?
Zaczęto organizować protesty, wysyłać listy do organizatorów, kilku wpływowych prelegentów zaczęło ich szantażować, żeby wyrzucili mnie z festiwalu, bo inaczej obdzwonią pozostałych gości, żeby zrezygnowali. Organizatorzy stali przed wyborem: albo odwołają moje wystąpienie albo iluś prelegentów i współorganizatorów nie przyjdzie na festiwal.
Organizacja „Koło Naukowe na rzecz Równości i Różnorodności UŚ” skierowało list do rektora w Pana sprawie. Piszą w nim, że odrzuca Pan „konsensus naukowy” na temat zmiany płci.
Konsensus, na który się powołują istniał jakieś 8 lat temu, kiedy było o wiele mniej badań na temat transseksualizmu i zmiany płci. Nowe badania, z ostatnich 1-3 lat, dowodzą czegoś zupełnie przeciwnego niż ten stary konsensus. W zasadzie, można mówić o nowym konsensusie, ponieważ instytucje medyczne i naukowe w najważniejszych krajach europejskich zaczęły zakazywać albo silne ograniczać zmianę płci osób małoletnich, a także sugerować osobom dorosłym, żeby się od zabiegu wstrzymali.
Na przykład?
Francuska Akademia Medyczna ostrzegała przed zmianą płci zwłaszcza małoletnich, ale też osoby dorosłe. Fińskie instytucje medyczne zakazały zmiany płci u małoletnich w 2020 roku. W 2021 roku poczynił tak słynny Instytut Karolinska, a w 2022 cała Szwecja. W 2022 roku Wielka Brytania zamknęła klinikę zmiany płci w Londynie, bo lawinowo przybyło osób dokonujących detrazycję, dla których zmiana płci to okaleczenie.
W tym roku norweskie instytucje medyczne zaleciły podobne zakazy, co w Szwecji i Finlandii, Anglia zabroniła podawania blokerów dojrzewania niepełnoletnim w celu zmiany płci, silnie dostęp do tranzycji ograniczyła też w tym roku Dania. Jedynie Hiszpania w ostatnim czasie zliberalizowała prawo do tego procederu wobec dzieci od 12. roku życia. Zrobiono tam tak z pobudek politycznych i zignorowano protesty środowiska naukowego i medycznego, w tym silny sprzeciw Hiszpańskiego Towarzystwa Pediatrycznego, Hiszpańskiego Towarzystwa Psychiatrii Dziecięcej czy Kolegium Medycznego w Madrycie.
Uważam, że wiedza, na którą moi krytycy się powołują jest zatem błędna i nieaktualna. Jest kilka prac akademickich i śledztw dziennikarskich udowodniających, że wcześniejsze badania, które twierdziły, że zmiana płci rzekomo pomaga, były sfabrykowana. Znakomicie opisał to dziennikarz śledczy Jesse Singal, autor licznych publikacji dziennikarskich, w tym w „New York Timesie”. Obecnie nawet lewicowe i liberalne media zachodnie, takie jak „The Guardian”, BBC, „The Atlantic”, „The Economist”, Reuters, anglojęzyczny „Newsweek” czy „The Times” piszą wprost o tym, że zmiana płci stała się zbyt łatwa i powszechna, a tysiące ludzi zostały okaleczone. To właśnie ten ostatni, „The Times”, przygotował specjalne śledztwo i sporządził raport, z którego wynikało, że jedna z czołowych organizacji transseksualnych, zwana „Mermaids”, miała silne powiązania pedofilskie, a szefowa tego NGOsa nielegalnie wysyłała bindery nastoletnim dziewczętom, bez wiedzy ich rodziców. Można o tym przeczytać w BBC, „The Guardianie”, „The Timesie” i innych. Tymczasem polskie odpowiedniki takich mediów ślepo powielają narrację agresywnych transaktywistów. Co więcej, współpracują z nimi, regularnie robią wywiady, słuchają ich rad odnośnie „inkluzywnej mowy” itd.
Koło pisze też, że Pan w swojej argumentacji przeciwko zabiegowi zmiany płci wykorzystał badania „prawicowych instytucji”.
Jeżeli ci ludzie uważają, że Instytut Karolinska w Szwecji, albo Francuska Akademia Medyczna czy brytyjski NHS są instytucjami prawicowymi, podobnie jak np. naukowe czasopisma „Current Sexual Health Reports” czy „Acta Pediatrica”, to są totalnie niezorientowani.
To jest, po prostu, bezsensowna argumentacja. Ja powołuję się na instytucje i badania, które są neutralne i naukowe. Być może, niektórzy z naukowców, którzy publikowali te badania, mają jakieś poglądy prawicowe, nie sprawdzałem tego. Sprawdzałem metodologię tych badań, aby mieć pewność, że były wykonane zgodnie ze sztuką naukową – w przeciwieństwie do sfabrykowanych wyników z publikacji o rzekomej skuteczności tranzycji. Zarazem jest kilku badaczy, którzy pozytywnie piszą o zmianie płci, ale są oni jednocześnie aktywistami.
Przykładem jest Jack Turban, któremu właśnie udowodniono, że manipulował badaniami. W danych wyszło mu, że tranzycja nie pomaga, a w wynikach i wnioskach pisał, że pomaga. To m. in. właśnie jego poczynania zdemaskował Jesse Singal. Jeśli zatem ktoś tu ideologizuje badania, to są to właśnie woke aktywiści, bardzo wpływowi w środowiskach akademickich.
Niestety spora część akademii, zwłaszcza humanistycznej i społecznej, ale w mniejszym stopniu także z nauk przyrodniczych, jest obecnie pod silnym wpływem ideologii woke.
Pani psycholog Dagmara Cioska również protestowała przeciwko Pana wystąpieniu. Napisała, że to co Pan twierdzi, jest niebezpieczne dla transseksualistów…
Niebezpieczne dla ludzi jest to co twierdzą transaktywiści i pokazują to badania. Niszczenie gospodarki hormonalnej, wpędzanie w depresję, okaleczenie ciała, wszystko to nie jest w ogóle metodą leczenia dysforii. Nie bez powodów różne kraje europejskie wycofują się z zabiegu zmiany płci, ograniczając je albo kompletnie ich zakazując w przypadku osób małoletnich. Co więcej, w Szwecji, Finlandii czy Norwegii stwierdzono, że proceder zmiany płci ma charakter eksperymentalny, ponieważ nigdy nie przeprowadzono badań klinicznych na ten temat. Psycholodzy i lekarze robiący tranzycje po prostu eksperymentują na ludziach, w tym na mnie. Nikt mnie nie poinformował, że to leczenie eksperymentalne bez potwierdzonej skuteczności.
Wygląda na to, że to jeden z pierwszych dużych przykładów cancel culture w Polsce. Zgadza się Pan?
Nie do końca, bo ja już wcześniej doświadczyłem podobnych wydarzeń, tylko nie były one tak szeroko nagłośnione. Takie sytuacje już się zdarzyły, to nie jest pierwszy raz.
Natomiast były one bardziej związane z konferencjami kulturalnymi lub eventami specjalistycznymi, niż naukowymi. Po moim tekście o detranzycji organizatorzy próbowali na różne sposoby doprowadzić do tego, abym nie był zaproszony na uniwersytety. W tym roku najpierw zaproszono mnie na festiwal filmowy MDAG, a potem wyrzucono, ponieważ uznano, że moje poglądy są sprzeczne z poglądami organizatorów. Oczywiście nie wskazano, o jakie dokładnie poglądy chodzi. To prostu samowolka ludzi u władzy i z koneksjami. Walczą niby z przemocą, a tak naprawdę sami tę przemoc stosują w sposób systemowy. Kiedyś dostawałem mnóstwo zaproszeń na takie wydarzenia, od półtora roku nie dostaję prawie żadnych. W większości chodzi o celowe działanie przeciwko mnie. Wiem z bezpośrednich źródeł, że konkretne osoby wysyłają do różnych firm czy instytucji e-maile o mnie, że rzekomo jestem faszystą itp. Stosują typowo faszystowskie metody, oskarżając o nie mnie.
Dlaczego im Pan przeszkadza?
Po pierwsze, jestem po detranzycji i jestem dla nich jak odstępca od sekty. Demaskuję ich narracje, rytuały, nowomowę i sposób działania. Ataki na osobę taką jak ja, która przeszła proces detranzycji, są wyjątkowo agresywne właśnie z tych powodów i to można zobaczyć na zachodzie, gdzie osoby po detranzycji również były nękane przez transseksualistów. Ponieważ osoby decydujące się na detranzycję są zwykle w trudnym stanie psychicznym, to transseksualiści często także próbują je zmanipulować, żeby zrezygnowały z detranzycji i dalej brały farmaceutki oraz okaleczały swoje działo operacjami na narządach płciowych.
To co ja mówię jest dla nich niewygodnie w tym sensie, że część ludzi, którzy mnie atakują, przeszła przez zmianę płci, albo właśnie jest w jej trakcie. Czy mają przyznać sami przed sobą, że popełnili błąd, wydali dużo pieniędzy, okaleczyli się i pokłócili się z rodziną, wmawiając jej że są płci przeciwnej, kompletnie bez sensu? Dużo łatwiejsze jest okłamywanie siebie czy wypieranie faktów od trudniejszej prawdy i działacze trans stali się wręcz ikoną tej konstatacji.
Po trzecie, w tym świecie protestującym przeciwko mnie jest wiele osób, które poznałem osobiście lub przez Internet. Z jakiegoś powodu są ze mną personalnie skonfliktowane. Kiedy przestałem je promować czy brać udział w ich akcjach oczerniania określonych osób, albo odmawiałem publikowania tego co sobie życzyli na moim blogu, zaczęli mnie szkalować, obrażać publicznie i pomawiać. Chodzi więc także o jakąś niezrozumiałą dla mnie personalną nienawiść i zawiść z ich strony.
Czy można powiedzieć, że to wszystko co się dzieje, jest poważnym zagrożeniem dla wolności naukowej?
Wolność naukowa i akademicka jest zagrożona w tej chwili w świecie zachodnim, a oczywiście w pozostałych kluczowych kręgach cywilizacyjnych, takich jak Chiny, nie ma jej prawie wcale. Przyzwyczailiśmy się w XX wieku, że wolności naukowej zagrażała skrajna prawica, ale czasy się zmieniły. Dziś zagrożeniem są aktywiści i działacze ideologii woke, bardzo wpływowi na uczelniach. W Polsce ten proces dopiero się zaczął, problem jest obecny ostatnie dwa-trzy lata. Na Zachodzie jest on jest silny już od co najmniej ośmiu lat; powstały nawet organizacje, które się temu przeciwstawiają, próbując ochronić wolność naukową i akademicką. Na przykład Heterodox Academy, która wspiera i interweniuje w takich sytuacjach, gdy działacze woke – w tym, powtórzę, często pracownicy naukowo-uniwersyteccy – próbują blokować badania naukowe, odwoływać debaty, robić nagonki na naukowców, którzy zajmują się np. płcią.
Rektor Koziolek powiedział mi w wywiadzie, że zaprosi Pana na panel o transseksualności w styczniu…
Dostałem wcześniej takie zaproszenie, zanim oficjalne podano, że nie będzie mnie na festiwalu. Własnie z przyczyn bezpieczeństwa, aby zrobić specjalną rejestrację uczestników i inne działania ochronne.
Czy pojawi się tam Pan w styczniu?
To zależy od tego jak ta debata ma wyglądać. Nie znam w tym momencie ani jej daty ani panelistów. W obliczu tego co się zdarzyło, moje zaufanie jest trochę nadszarpnięte. Nie wiem czy znowu nie będzie tak, że na coś się umówimy, a potem aktywiści znowu będą protestowali – w końcu raz się ugięto, więc już zapowiedzieli kolejną nagonkę – po czym mój udział znowu zostanie odwołany, z tym negatywnym szumem wokół mnie. Moja praca polega na współpracy z różnymi firmami. Aktywiści już kilka razy dzwonili i wypisywali do moich pracodawców, namawiając na przerwanie współpracy ze mną, oczerniając mnie, że jestem „faszystą” itp. Próbują mnie zniszczyć nie tylko personalnie i wizerunkowo, ale też zawodowo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/673437-wywiad-sakowski-woke-aktywisci-probuja-mnie-zniszczyc