„Czy nastolatka z aspergerem, autyzmem, zaburzeniami odżywiania i nerwicami powinna mówić ludzkości, jak żyć?” - pyta prowokacyjnie na Facebooku „Gazeta Wyborcza” w zapowiedzi tekstu o… Grecie Thunberg. Aktywistka klimatyczna w sprawie konfliktu w Strefie Gazy opowiedziała się po stronie Palestyny. Zdjęciem z pluszową ośmiornicą „podpadła” izraelskim politykom, natomiast „Gazeta Wyborcza” zaczyna zastanawiać się, czy 20-latka nadal jest głosem swojego pokolenia.
Thunberg oskarżona o „antysemityzm”
Greta Thunberg, odkąd poparła Palestynę w konflikcie w Strefie Gazy, nie ma dobrej passy. Od oświadczeń jej organizacji Fridays For Future odcina się m.in. niemiecka filia ruchu, a także Centralna Rada Żydów, zarzucając młodej aktywistce antysemityzm.
Również w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł niekoniecznie stawiający ją w pozytywnym świetle. To przynajmniej może wynikać z zapowiedzi tekstu w mediach społecznościowych.
Czy nastolatka z aspergerem, autyzmem, zaburzeniami odżywiania i nerwicami powinna mówić ludzkości, jak żyć?
— w taki sposób „Gazeta Wyborcza” zapowiada tekst o Thunberg na Facebooku, ale w samym artykule pytanie nie pada ani razu.
Jest za to historia oskarżenia o „antysemityzm”, m.in. afera o pluszową ośmiornicę na zdjęciu z manifestacji w obronie Palestyny.
Cały tekst oparty jest na wspomnieniach rodziców Thunberg z książki „Sceny z życia rodzinnego”, badaniach dotyczących pokolenia Z (urodzonego w latach 1995-2012), a także jej aktywnościach na portalu X i działalności klimatycznej.
16-letnia Greta przemawiała przed głowami państw i wielkim biznesem. Patrzyła z okładki „Time” – spod nagłówka „Osoba roku” – i została jedną z kobiet roku magazynu „Glamour”. Trafiła na listę 100 najbardziej wpływowych kobiet „Forbesa”. Dostała – pierwszą z pięciu – nominację do pokojowego Nobla. Sir David Attenborough podziękował Thunberg za „przebudzenie świata”, a Margaret Atwood porównała ją do Joanny d’Arc i zawyrokowała, że „potrzebuje wielkiego białego konia”. 20-letnia Greta pojawia się w mediach głównie w związku z kolejnym aresztowaniem za blokowanie spotkań firm z sektora naftowego albo przy kolejnej twitterowej – sorry, X-owej – gównoburzy. A jej rówieśnicy, owszem, obawiają się katastrofy klimatycznej, ale nie kwapią się do ratowania świata przez ascezę, a już najmniej własną. Co się stało?
— pyta autorka, Katarzyna Wężyk.
CZYTAJ TAKŻE: Już niepotrzebna? Niemcy odcinają się od Grety Thunberg, protestuje Centralna Rada Żydów. „Nieznośnie antysemickie wypowiedzi”
„Co się stało z pokoleniem Grety Thunberg”?
W dalszej części tekstu dziennikarka „GW” zwraca uwagę na fakt, że dla pokolenia Z katastrofa klimatyczna nie jest już tak poważnym problemem, jak w pierwszych latach zapoczątkowanego przez Gretę Thunberg Strajku Klimatycznego. Tak jak w tytule:
Chcą zakładać rodziny i mieć święty spokój, a klimatem niech się zajmą politycy. Co się stało z pokoleniem Grety Thunberg?
Z badań, na które powołuje się Wężyk wynika, że przedstawiciele pokolenia Thunberg najbardziej martwią się o swoje życie rodzinne, zawodowe, zdrowie - także psychiczne, o byt dla siebie i rodziny, a klimat znajduje się na odległej pozycji. Nadto uważają, że kryzys klimatyczny jest winą poprzednich pokoleń.
Sama Greta przedstawiona jest na podstawie wspomnianej książki jej rodziców, przede wszystkim jako młoda dziewczyna z bardzo poważnymi problemami. Dowiadujemy się, że po obejrzeniu w szkole filmu o zanieczyszczeniu mórz plastikiem, przyszła aktywistka w wieku 11 lat wpadła w głęboką depresję i przestała nawet jeść.
W książce „Sceny z życia rodzinnego” Malena i Svante opisali, jak wyciągali córkę z egzystencjalnego doła. Notowali, ile zjadła i ile jej to zajęło – jedna trzecia banana na śniadanie, prawie godzinę; pięć gnocchi na lunch, ponad dwie, a i to tylko pod warunkiem, że były odpowiedniej konsystencji. Stopniowo zmienili życie całej rodziny na bardziej ekologiczne – przestali jeść mięso, zaczęli uprawiać w ogródku warzywa, zainstalowali panele słoneczne – początkowo po to, żeby ratować nie tyle klimat, ile starszą córkę
— czytamy w „GW”. Dalej dowiadujemy się, że wkrótce Thunbergowie zaczęli mieć problemy także z młodszą córką. Kiedy na pokładzie samolotu do Włoch młodsza siostra Grety, Beata, dostała ataku paniki, ojciec był zmuszony wrócić z nią do domu.
– Właśnie wpuściliście do atmosfery 2,7 tony CO2. To ekwiwalent rocznej emisji pięciorga Senegalczyków – przywitała ich Greta. Ernman, śpiewaczka występująca w całej Europie, przesiadła się do pociągów po tym, gdy usłyszała od córki, że „wy, celebryci, jesteście dla klimatu tym, czym antyimigranccy politycy dla społeczeństwa wielokulturowego”
— pisze Katarzyna Wężyk.
„To nie oznacza, że nie ma racji”
Jak czytamy dalej, Thunberg nie do końca przekonuje zarówno lewicowców (którzy uważają ją za „zbyt uprzywilejowaną”), jak i prawicowców (zbyt „lewacka”, „rozkapryszona”, w dodatku zaburzona). Liberalne media uczyniły z młodej aktywistki niemalże „świecką świętą”.
W 2019 roku zwroty typu „generacja Thunberg” czy „efekt Grety” regularnie trafiały do tytułów tekstów na jej temat
— podkreśla Katarzyna Wężyk.
W 2020 roku katastrofa klimatyczna zniknęła jednak z listy najpilniejszych rzeczy do załatwienia. A gdy pandemia koronawirusa dwa lata później wygasła – za to w Europie wybuchła pierwsza od 1945 roku duża wojna, a inflacja sprawiła, że koszty życia poszybowały – pokolenie Grety Thunberg okazało się podobną wydmuszką, jak wcześniej pokolenie JP2
— ocenia.
Ostatecznie autorka konstatuje jednak, że Thunberg, choć może „irytująca”, jednak „ma rację”.
Trudno się zdecydować, co w Thunberg jest bardziej irytujące: jej niezachwiany klimatyczny purytanizm czy totalny brak hipokryzji. Jedno i drugie stawia bowiem nas, zwykłych śmiertelników, w kiepskim świetle. Greta ma rację: asperger jest jej supermocą, ale supermoce mają to do siebie, że dostępne są nielicznym. Reszta, w tym jej rówieśnicy, woli jednak żyć w miarę możliwości wygodnie, nawet jeśli to oznacza budowanie willi na wulkanie i ignorowanie faktu, że podłoga robi się coraz cieplejsza. Tyle że, jak to ujęła Malena Ernman, jej córka może i ma diagnozę neuroatypowości, „ale to nie oznacza, że nie ma racji, a reszta z nas się nie myli”
— napisała w podsumowaniu.
Tekst ma związek z wsparciem aktywistki dla Palestyny?
Sama zapowiedź tekstu wywołała falę komentarzy.
Greta Thunberg krytycznie o Izraelu, wspiera Palestynę Co robi redakcja GW?
Zauważono m.in., że autorka używa również, w odniesieniu do działalności Grety, określenia „klimatyczna krucjata”. A wyraz „krucjata” nie ma raczej wydźwięku pozytywnego, używa się go często raczej ironicznie.
Wystarczyło jedno wystąpienie w obronie mordowanych cywilów w Gazie, aby dla Wyborczej wcześniejsza „heroiczna walka o uratowanie planety przed niechybną zagładą” stała się „krucjatą klimatyczną”
Na ile artykuł jest „karą” za wsparcie Palestyny i ostre wypowiedzi na temat Izraela, na ile - ostatecznie pochwałą działalności aktywistki i przedstawieniem jej niemal jak romantycznej, mesjanistycznej bohaterki, której nikt nie chce słuchać - oceńcie Państwo sami.
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/668813-gw-zaskakujaco-o-thunberg-efekt-wsparcia-dla-palestyny